Uśmiechnąłem się sam do siebie. Spało mi się świetnie. Dawno nie byłem taki wyspany.
Otworzyłem delikatnie oczy i napotkałem pustkę. Poczułem się dziwnie... czy to wszystko, co się działo w nocy, było snem?! Poduszka obok mnie wyglądała jakby nikt na niej spał, nawet pachniała samą sobą.
Odetchnąłem z ulgą... na szczęście to był tylko sen, choć nie... czułem silny zawód. Chciałem obudzić się obok niego i popatrzeć, jak otwiera zaspane oczy i uśmiecha do mnie.
Cholera... dlaczego to był sen?!
Usiadłem na łóżku i próbowałem się rozciągnąć, wtedy mój wzrok padł na czarną koszulkę leżącą w kącie pokoju.
Zacząłem jarzyć się jak żarówka. Koszulka należała do Louis'a, więc jednak nie przeżyłem najcudowniejszego snu w życiu... przeżyłem to naprawdę.
Tylko dlaczego zostawił mnie samego?! Przestraszył się? Żałował? Całe moje ciało ogarnęło zwątpienie.
Lekko podminowany, ubrałem się. Miałem szczęście, że zdążyłem na śniadanie. Dawno ich wszystkich nie widziałem w komplecie. Gem rozsiadła się tuż obok Klary i trajkotała... cała Gem. Mama siedziała obok Austin'a. Wyglądali jakby dopiero co się w sobie zakochali. Ernest siedział i przypatrywał się wszystkim i to właśnie on zobaczył mnie jako pierwszy.
Mnie jednak nie interesowało, że posłał mi znaczne spojrzenie. Mój wzrok utkwiony był w tyle głowy szatyna. Chłopak miał na sobie moją koszulkę i to nie moja wina, że zacząłem się uśmiechać. Wolnym krokiem podszedłem do stołu.
– Dzień dobry... – rzuciłem z uśmiechem i zasiadłem obok Lou, uprzednio przejeżdżając dyskretnie dłonią po jego karku. Spojrzał na mnie, a jego oczy świeciły jak milion gwiazd. Jego uśmiech dowiódł mi tego, że jednak nie żałował tego, co się stało.
– Dzień dobry, kochanie – pierwsza odezwała się Klara. – Siadaj i jedz...
Pierwsze, co zrobiłem, to wziąłem kubek Louis'a, wypijając mu herbatę. Chłopak zachowywał się, jakby całkowicie go to nie obeszło.
– Harry... – Zimny ton w głosie matki nie wróżył nic dobrego. Czekałem tylko na to, że za coś mi się oberwie. – To była herbata Louis'a...
– No tak... jeszcze się czymś zarazi – prychnąłem. – Wymiana śliny i te sprawy...
Widziałem, jak policzki Louis'a pokrywają się czerwienią. Dobrze, że zrozumiał aluzję.
– Harry, nie możesz tak sobie... – Mama przerwała, gdy Louis zaczął do niej migać. Wszyscy w skupieniu na niego patrzyli.
Mama zamilkła, a reszta pokiwała głową. No miło...
– Nie no, rozmawiajcie sobie... mnie tu nie ma – mruknąłem zły. Zabrałem kanapkę, którą zrobił sobie Lou, i zacząłem ją jeść. Nie obchodziło mnie to, że mama znowu coś burczy na ten temat.
Poczułem przyjemne ciepło na biodrze. Spojrzałem w dół. Louis położył właśnie swoją dłoń na mojej nodze. Uśmiechał się przy tym znacznie, co z początku nie było dla mnie zrozumiałe. Ogarnąłem dopiero, gdy jego dłoń zacisnęła się na moim kroczu. Momentalnie wyprostowałem się. Nabrałem gwałtownie powietrza. Dobrze, że nie zadławiłem się kanapką, którą miałem w ustach. Czy ten chłopak chce mnie zaprowadzić na skraj śmierci? Miałem nadzieję, że nikt nie zauważył tej sceny.
Położyłem swoją dłoń na tej Louis'a. Bezpośredni kontakt z jego skórą był bardzo miły. Zacząłem delikatnie ją gładzić. Robiłem to, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem, jakbym to robił od zawsze.
CZYTASZ
silent love • larry stylinson☑
FanfictionHarry jest królem szkoły. Nie szanuje nikogo i nic. Myśli, że wszystko mu się należy, dlatego często znęca się nad młodszymi i słabszymi. Ostatni rok szkolny jednak jest inny, bo los stawia na jego drodze pewną osobę, która spróbuje go nauczyć mówić...