Dzień zaczął się w miarę, dobrze dopóki Lou nie zrobił się nagle jakiś dziwny. Nie pozwalał się dotykać i ewidentnie coś go gnębiło. Chciałem z nim pogadać, ale zamknął się w swoim pokoju. Czy to znaczy, że wczorajsze wyznanie sobie miłości było niczym? Czułem się jak jakieś gówno. Chodziłem smętnie po domu.
Cholera. Czy on żałował, że się kochaliśmy? Bo, tak, z mojego punktu widzenia to nie był tylko seks.
Nosiło mnie jak cholera. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony chciałem iść i wyważyć drzwi do pokoju chłopaka, a z drugiej strony miałem ochotę to wszystko olać.
W ogóle dlaczego tak się tym przejmowałem?! Powinno mnie to obejść. Przecież zawsze po mnie takie sytuacje spływały jak po kaczce. Teraz było inaczej, prawda?! Kochałem go, a on ponoć i mnie kochał - ponoć.
Mój umysł był jak jakiś rollercoaster, huczało i nie było zabawnie. Musiałem iść się przewietrzyć. Rozsadzało mi głowę od tych wszystkich myśli.
Brakowało mi ciała Louis'a. Brakowało mi, kurwa, wszystkiego związanego z nim.
Szedłem w stronę jeziora, ciągnąć za sobą stopy. Byłem do dupy. Nie dziwiłem się mu, miał prawo być dla mnie taki, przecież gnębiłem go przez ostatnie miesiące. To, że ostatnimi czasy byłem dla niego lepszy, nie wymazywało przeszłości.
Usiadłem na pomoście i spojrzałem na wodę. Fale uderzały o drewnianą konstrukcję. Westchnąłem. Nawet woda nie mogła uspokoić moich myśli.
Położyłem się i zasłoniłem oczy dłońmi. Czy to była jakaś cholera kara za to co robiłem?!
Usiadłem, gdy usłyszałem kroki. Louis stał przede mną z opuszczoną głową.
– Lou... – Wstałem. Chciałem go objąć, ale mi nie pozwolił. Co się do jasnej cholery działo?!'Muszę coś ci powiedzieć' – rozległ się ciężki męski głos. Nieraz ta pieprzona aplikacja mnie wkurwiała.
– O co chodzi, Lou? – zacząłem się trochę denerwować.
'Cokolwiek powiem, wiedz, że cię naprawdę kocham i nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z tobą. Zależy mi na tobie i muszę ci wszystko wyjaśnić' – pierwszy raz widziałem, jak Louis coś tak szybko pisze.
– Co się stało? – Serce biło mi szybko. Żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy.
'Wszedłem z Nick'iem w pewien układ. '
– Jaki układ?! – Przełknąłem ślinę. Układy z Grimshaw'em nigdy nie były czymś dobrym. Zawsze prowadziły do kłopotów.
'Ja naprawdę nie jestem taki, jakim mnie poznałeś. Harry, jestem taki jak ty. W dawnej szkole budziłem strach, a to, że nie mówiłem, było na plus. Nikt nie mógł uwierzyć, że kaleka mogła porozwieszać nagie zdjęcia dyrektorki po całym boisku. Ludzie się mnie bali.'
Wyprostowałem się. Czułem się dziwnie. Tak do końca nie dowierzałem w to, co mówi.
'Przy ojcu próbowałem być takim nieporadnym dzieckiem. Nie chciałem, aby wisiał nade mną. Cholera. Jestem zły do szpiku kości.'
– Co ma z tym wszystkim wspólnego Nick?
'Poznaliśmy się przypadkiem. Choć raczej nie. Poznaliśmy się, bo Nick tego właśnie chciał. Zaproponował mi układ. Miałem udawać łamagę, aby zwrócić twoją uwagę i zbliżyć się do ciebie. Kiedy by się to mi udało, kiedy byś mnie polubił, miałem dać ci popalić. Wymyślić coś w moim stylu i pokazać, jak inni przez ciebie cierpieli.'
– Czyli to co nas łączyło to był jakiś pieprzony układ?! – Ogarnęła mnie złość. Kipiało ze mnie. Płonąłem od środka. Miałem ochotę mu wypierdolić i nie tylko jemu. Zdradził mnie! Zacisnąłem dłonie w pięści.
'Nie, Harry. Mówię ci to wszystko, bo naprawdę cię kocham. To co nas łączy nie wchodzi w żaden układ.'
– Dobrze się bawiliście?! – nie wytrzymałem i krzyknąłem.
'Zapewniam, że tak. Obrywanie codziennie to jest to, o czym marzyłem każdego dnia.'
Czułem się, jakbym stał gdzieś obok tego wszystkiego. Jakbym nie uczestniczył w tym, tylko obserwował. Moje serce rozerwało się na pół.
– Powiedz mi jeszcze, że to ty pobiłeś Zayn'a i Niall'a – parsknąłem śmiechem, bo naprawdę już nie dowierzałem w to, co się działo. Louis wyglądał dość dziwnie. Jego usta zacisnęły się mocno – Nie mów...
'Zawsze wyrównuję swoje rachunki.'
– Że co kurwa?! – krzyknąłem. – Pobiłeś moich przyjaciół?! – Zacisnąłem mocno zęby. – Ktoś jeszcze w tym uczestniczył? – wysyczałem.
'Gemma'
Tego to było już za wiele. Zabawili się moim kosztem. Kiedy ja zakochiwałem się w Louis'ie, oni mieli ze mnie niezły ubaw. Ruszyłem w stronę domu. Musiałem jeszcze minąć tego dupka. Złapał mnie za rękę, a ja zamachnąłem się i przyłożyłem mu w twarz. Louis zachwiał się i wylądował na drewnianym pomoście. Powinno być mi go szkoda, ale nie było. Odczułem przyjemność z zadawania mu bólu. Wracałem do dawnego siebie. Moje ciało robiło się martwe.
Szedłem szybko, słyszałem, że biegnie za mną, ale się nie odwracałem. Nie obchodził mnie.
W ogrodzie minąłem Gemmę. Jej też miałem trochę do powiedzenia, ale nie teraz...
– Hazz, co się stało? – nie odpowiedziałem. – Powiedziałeś mu? – to pewnie było pytanie do Louis'a. Wbiegłem po schodach do swojego pokoju. Przekręciłem klucz w zamku i na wszelki wypadek zastawiłem je biurkiem.
Ciągle dobijali się do moich drzwi. Wyłączyłem telefon i wyciągnąłem z torby mp4. Włożyłem słuchawki w uszy i odciąłem się od tego wszystkiego.
Wiedziałem, żeby nie okazywać uczuć. One zabijają.
Mnie zabiły, byłem martwy.
Położyłem się na łóżku. I kiedy zamknąłem oczy, nie słyszałem muzyki. Tylko wszystko, co mnie otaczało. Mój mózg przytaczał mi różne dźwięki. Nie musiałem tego widzieć, świat słyszalny był cudowniejszy niż widziany.
I kiedy zamknąłem usta, nie pozwalając, aby wydobył się z nich jakiekolwiek szloch, nie wypowiedziałem żadnego słowa, choć mocno chciałem. Świat opisany mową ciała był piękniejszy, niż ten opisany słowami.
Wolałbym być niewidomy, niemy. Wolałbym to wszystko, bo zdrowy człowiek praktycznie zawsze przegapia te najpiękniejsze momenty, goniąc za czymś. Jeśli nie spotkasz na swojej drodze kogoś, kto pokaże ci świat w innych barwach niż do tej pory widziałeś. Nie masz szans tego zobaczyć.
Tak naprawdę człowiek był martwy. Martwy w tym, co słyszy. Martwy w tym, co widzi i martwy w tym, co mówi.
Ja byłem martwy w każdym aspekcie mojego życia. Moje serce było martwe. Było dopóki nie odkryłem, że mogę pokochać kogoś innego. Pokochałem całym sobą Louis'a, a on mnie zniszczył.
Moje słowa były martwe...
BYŁEM MARTWY...
Usnąłem, próbując jakoś pogodzić się ze swoim marnym życiem.
Miałem koszmar. Śniło mi się, że Louis zginął, a ja nie zdążyłem mu wybaczyć. Silne uczucie rozpaczy kazało mi się obudzić. Usiadłem na łóżku. Byłem cały spocony. Moja koszulka przylegała do mojego ciała, jakby ktoś oblał mnie wodą.
Wstałem z łóżka. Podniosłem mp4, które leżało na podłodze. Musiałem się nieźle miotać, skoro mój sprzęt leżał obok łóżka. Zazwyczaj przesypiałem całą noc ze słuchawkami w uszach.
Za oknem było już ciemno. Nie wiedziałem, która jest godzina, a nie chciałem włączać telefonu. Najciszej jak mogłem odsunąłem biurko i otworzyłem drzwi. Wyszedłem na korytarz z chęcią wzięcia prysznicu. Skrzywiłem się, gdy okryłem, że przy moich drzwiach śpi Lou. Było dosyć ciemno i nie widziałem jak wygląda jego twarz po zderzeniu się z moją pięścią.
Ominąłem chłopaka i ruszyłem w stronę łazienki.
Stałem pod prysznicem. Lodowata woda wbijała się igiełkami w moją skórę. Z czasem zaczęło boleć, ale moje serce bolało bardziej. Czułem się zdradzony.
Kiedy wyszedłem z kabiny, moje usta były sine, a cała moja szczęka trzęsła się. Olałem to totalnie. Owinąłem się ręcznikiem w pasie. Do pokoju szedłem szybko. Louis dalej spał pod drzwiami. Miałem wyjście, albo go obudzić, albo go zostawić. Powinienem go zostawić, ale nie mogłem. Cholernie go kochałem i mogłem mu wybaczyć wszystko. Nawet i to. Chciałem go teraz całować i zapomnieć o jego układzie z Nick'iem. Tylko nie wiedziałem, czy będę potrafił mu zaufać po tym wszystkim. Czy nie będę czasem we wszystkim doszukiwał się podstępu?
Szturchnąłem go lekko nogą. Chłopak szybko się podniósł. Spojrzał na mnie i zaczął wymachiwać rękoma. Zajebiiście.
– Tak, kurwa. Na pewno wszystko zrozumiałem – Nie przemawiała już przeze mnie złość. Może dobrze, że się z tym wszystkim przespałem.
Wszedłem do pokoju, zostawiając Louis'a na korytarzu, nie zamknąłem za sobą drzwi. Słyszałem jak wchodzi za mną. Drzwi zamknęły się z cichym zgrzytem. Jeśli pozwoliłem mu wejść to musiałem z nim porozmawiać.
Co ja robię ze swoim życiem?! Ten chłopak się mną zabawił, a ja chciałem mu wybaczyć! Najgorsze w tym było to, że cokolwiek powie, już mu wybaczyłem. Co jest ze mną nie tak?!
'Harry, porozmawiajmy, proszę.'
Ciemność pokoju rozświetliło światło z telefonu Louis'a. Odwróciłem się powoli, wiedząc, że już przegrałem. Mógł nawet teraz powiedzieć, że nigdy mnie nie kochał, a ja będę go kochał dalej. Miłość jest do dupy.
'Kocham cię, Harry. Wiem, że spieprzyłem wszystko, ale tak cholernie cię kocham, że aż boli. Jeśli mi pozwolisz, chcę to naprawić.'
Parsknąłem śmiechem. Nie z powodu jego słów, tylko dlatego, że jego ręce tak się trzęsły przy pisaniu jakby się czegoś bał.
'Nick chciał dobrze. Chciał ci dać tylko lekcję, chciał, abyś się zmienił. '
Taaaaaaa. Śmiech na sali. Chyba dobrze, że Lou nie widział mojej twarzy. Uśmiechałem się przecież cały czas. Zrobiłem jeszcze jeden krok do tyłku, aby jeszcze bardziej ukryć się w ciemności. Louis spojrzał na mnie ze zdziwieniem i nawet zaświecił mi telefonem w twarz. Zasłoniłem oczy ręką.
– Kontynuuj – ponagliłem go.
Przez chwilę panowała cisza. Mogłem przez to popatrzeć na Lou. W poświacie światła z telefonu wyglądał ślicznie. Tylko ten siniak na policzku wszystko burzył. Poczułem się podle. Nie powinienem był go uderzyć. Pieprzony Grimshaw! Zabiję gnoja jak zobaczę!
'Nie wiem naprawdę kiedy się dokładne w tobie zakochałem. Może to był moment, kiedy mnie pobiłeś, a ja nie miałem ochoty ci oddać. Może to było wtedy, gdy Niall chciał mnie zgwałcić. Nie wiem, może to był ten moment, gdy mnie przytuliłeś i przepraszałeś, ale wtedy zrozumiałem jedno. Nie ma żadnego układu. Nie mogłem tego ciągnąć. Wiedziałem, że muszę ci to wszystko powiedzieć. Przez te ostatnie dni byłem sobą. Tym prawdziwym sobą. Wykorzystałem ten czas, aby jakoś cie przekonać, abyś mnie pokochał. Choć wiedziałem, że będę musiał ci wszystko powiedzieć, a ty mnie znienawidzisz.'
– Ciekawe... – chciałem być obojętny, ale tak naprawdę jego słowa mnie ruszyły.
'Rozmawiałem o tym z Gemmą, ale ona stwierdzała, że nie mam co robić sobie nadziei, bo ty nie jesteś zdolny do kochania. Ja jednak nie mogłem dać za wygraną. Dążyłem do celu. Kiedy Gem nas zobaczyła razem, zorientowała się, że to jest właśnie to. Doradziła mi, abym ci nic nie mówił. Nie mogłem, nie mogłem cię okłamywać, a po za tym Nick mógł to wszystko wykorzystać.'
Cisza, która między nami zawisła, była nawet do zniesienia. Nie chciałem się odzywać, nie teraz.
'Kocham cię, Hazz. Daj mi jeszcze jedną szansę, proszę.'
– Mam kilka pytań. – Chłopak pokiwał głową. Na szczęście telefon jeszcze świecił i mogłem to zobaczyć. – Ta akcja próby zgwałcenia cię przez Niall'a była ustawiona?
'Tak.'
– Umiesz pływać, prawda?
'Tak. '
– To po co to wszystko? Dlaczego to zrobiłeś, skoro nie chciałeś ciągnąć tej całej szopki z Nick'iem?
Chłopak potarł czoło i zaczął ponownie pisać.
'To nie miało być tak. Chciałem wkurzyć ojca, bo nie lubię łowić tych przeklętych ryb. Ściągnąłem kamizelkę i chciałem przez przypadek wpaść do wody, ale ty mnie uprzedziłeś. Przepraszam za to.'
– Burzy pewnie też się nie boisz – zaśmiałem się. Chłopak pokpiwał głową. – Więc po co do mnie wtedy przyszedłeś?
'Chciałem się do ciebie przytulić.'
– A reszta?
'To był impuls. Coś, czego obaj potrzebowaliśmy. To nie była żadna część układu.'
Uprzedził moje pytanie. Mogłem w ten sposób pójść dalej.
– Dlaczego pobiłeś Niall'a?
'Nie chciałem go pobić. Wracałem akurat ze szkoły muzycznej. Byłem zły, bo dałem się przyłapać. Było cholernie ciemno i natknąłem się na Niall'a. Nawet mnie nie rozpoznał. Taki był pijany. Pod wpływem nerwów po prostu mu przywaliłem. Nie mogłem go zostawić w tej ciemnej uliczce. Podrzuciłem go do domu.'
– Zayn?
'Po tym jak pobiłem Niall'a, postanowiłem i Zayn'owi dać to na co zasłużył. Wiedziałem do jakiego klubu chodzi. Zrobiliśmy zasadzkę.'
– No tak, było was dwoje.
'Troje.'
Moje usta się otworzyły. Nie no fajnie. Robiło się ciekawie.
'Zaczailiśmy się na Zayn'a, a później po prostu mu wypiętrzyłem. Ash i Mikie zawieźli go do szpitala. Koniec opowieści.'
– Koniec? – zdziwiłem się – A ja? Dlaczego nie ma was na taśmach, a jak jesteście to nikt was nie może rozpoznać.
'Ojciec Ash'a jest właścicielem klubu. Wiemy, gdzie są kamery. To ja wyprowadziłem cię z klubu. Nawet nie wiedziałem, że tam byłeś. Natknąłem się na ciebie, wychodząc. Byłeś pijany w trzy dupy. Nawet nie wiedziałeś, co się dzieje. Wyprowadziłem cię przez biuro Irwina. Tam nie ma kamer i dlatego nie było widać jak wychodzimy. Wsadziłem cię do taksówki i odwiozłem do Nick'a.'
Uśmiechnął się.
'Mówiłeś takie rzeczy. W sensie, że ładnie pachnę i chcesz, abym cię ukołysał do snu. Nick nie wierzył w to, co mówisz. Ja tym bardziej.'
Elementy do siebie pasowały jak ulał. Czyli to wszystko było prawdą. No w niezłą grę zostałem wciągnięty. Tylko że ja nie chciałem w to grać.
– Jest jeszcze coś co chciałbyś mi powiedzieć? – Louis zwiesił głowę. No czyli było jeszcze coś. Nie no milutko.
'Nie jestem gejem, Harry. Nick to wymyślił, bo wiedział, że akurat nie będziesz mnie gnębił z tego powodu.'
Nie no cudownie. To było lepsze niż ten układ. Nie był gejem.
– Ja też nie jestem. To się dobraliśmy. Nie ma co.
'Harry, może nie jestem gejem, ale dla ciebie się nim stałem. Cholera, mógłbym dla ciebie zmienić płeć. Strasznie cię kocham. Powiedz, co mam zrobić, abyś mi uwierzył, a zrobię to.'
– Zmień płeć... – Z tymi sławami zrzuciłem z siebie ręcznik i położyłem się do łóżka. Leżałem w ciemności, przysłuchując się ciężkiemu oddechowi Louis'a. – Będziesz tak długo stał? Mam ci wysłać jakieś specjalne zaproszenie?
Nie minęła minuta, a chłopak leżał tuż obok mnie. Przytuliłem go do swojego nagiego ciała.
– Nie bij już nigdy moich przyjaciół, ok? – Poczułem, jak kiwa głową. – Nie myśl, że nie jestem na ciebie zły, bo jestem cholernie wkurwiony. – Przywarłem na moment ustami do jego czoła. – Cholera, nie mogę ci obiecać wieczności – wyszeptałem – Ale cię kocham i to się liczy. – Przytuliłem go mocniej. – Wybaczam ci, bo ty wybaczyłeś mi. – Louis zrównał nasze twarze. Złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach. – Nie mogę powiedzieć, że wybaczam ci, bo nie mogę bez ciebie żyć, bo tak nie jest. Wybaczam ci, bo cię kocham.
Tej nocy już nie padły żadne słowa. Był tylko dotyk dłoni i ust na skórze. Nie kochaliśmy się. To nie był odpowiedni moment.
Nie powiem, że nie bałem się, że to jakaś część układu,ale zaufałem mu, ponownie. Zaufanie to podstawa związku.
'Będziesz moim chłopakiem?'
– Oczywiście, że nim będę.
CZYTASZ
silent love • larry stylinson☑
FanfictionHarry jest królem szkoły. Nie szanuje nikogo i nic. Myśli, że wszystko mu się należy, dlatego często znęca się nad młodszymi i słabszymi. Ostatni rok szkolny jednak jest inny, bo los stawia na jego drodze pewną osobę, która spróbuje go nauczyć mówić...