Rozdział 6

4.8K 262 50
                                    

Wyszłam z domu targając ze sobą jedną torbę. Nie miałam w niej zbyt wiele, jedynie trzy stroje bitewne, trochę jedzenia, zapasowe strzały, a resztę broni zapakowałam jak zwykle na siebie. Nie zapomniałam także o perłowym grzebieniu i kocyku, w którym mnie znaleziono. Ruszyłam do stajni, gdzie przygotowałam Nernisa do podróży. Nuciłam przy tym pieśni elfickie. W końcu wyprowadziłam go z boksu gotowego do jazdy. Wsiadłam na niego zręcznie i pokłusowałam do bramy wyjazdowej. Tam na dziedzińcu żegnali się Thranduil, Legolas i tych trzech wybranków. Arwena i Elrond życzyli miłej podróży. Szybciej dojechałam do pozostałych, więc oczywiście ich wzrok skierował się na mnie. Każdego spojrzenie mówiło coś innego. Thranduil: "nie mogła przyjechać na czas?", Legolas: "na szczęście się pojawiła", Arwena: "szkoda, że nas opuszcza", Elrond: " moja mała Naviena odchodzi". Moich towarzyszy nie obchodziłam zbytnio. Jedyni normalni.
-Przepraszam za spóźnienie. Niestety...
-Nie czas na bezsensowne wyjaśnienia - rzekł Thranduil. Dzięki, że mnie do nich dopuściłeś - Musimy już wyruszać. Legolas!
-Tak, ojcze?
-Ty prowadzisz. Ja będę trzymać wartę z tyłu.
-Dobrze, ojcze.
-Naviena!
-Tak, panie?
-Ty pilnujesz czy po bokach nie ma zasadzki.
-Oczywiście, panie.
-Przepraszam Elrondzie, ale czas nas goni. Musimy się spieszyć.
-Oczywiście, przyjacielu. Pamiętaj, że zawsze możesz nas odwiedzać.
Thranduil uśmiechnął się w odpowiedzi. Odwrócił swojego jelenia i ruszyliśmy. Nikt się nie odzywał, a słychać było tylko stukot kopyt oraz parskanie koni (i jednego jelenia). W obecności Thranduila nie mogłam z Legolasem wymienić ani jednego słowa, więc ten tylko patrzył na mnie tęsknie. Na pożegnaniu bardzo brakowało mi Galadira. Obiecał, że przyjdzie. Kłamca. Gdyby on wyjeżdżał, rzuciłabym wszystko, aby się z nim ostatni raz pożegnać. Ale trudno. Jego tu nie ma. Mimo tego będzie mi go bardzo brakować. Tak samo jak Arweny. Zawsze mnie rozśmieszała, a ja uwielbiałam ją zawsze trochę powkurzać. A teraz to co? Kto będzie sprawiał, że uśmiech sam wciśnie mi się na usta? Może... Nie! Na pewno nie! Nie myśl o Legolasie! Masz z nim przestać choćby rozmawiać! W takich rozmyślaniach minęły zaledwie trzy dni podróży. W końcu wjechaliśmy do Mrocznej Puszczy. Jej ogromne drzewa przytłaczały nas ze wszystkich stron. I ja miałam tu mieszkać? No ja się chyba zabiję! Jechaliśmy po białej kostce, po której bardzo wyraźnie słychać było stukot kopyt naszych wierzchowców. Po jakimś czasie dotarliśmy do wąskiego mostu. Na jego końcu znajdowały się dwie kolumny, między którymi były wysokie i mocne drzwi. W Mrocznej Puszczy prowadził Thranduil, więc poddani szybko otworzyli wejście. Moim oczom ukazały się domy zbudowane na wysokich dębach. Ich ściany zrobione były z ciemnobrązowego drewna. Powoli dojechaliśmy do stajni, gdzie naszymi końmi zajęli się słudzy Thranduila. Kiedy szliśmy piechotą, wszyscy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem. A no tak. Zazwyczaj w walce najlepsi są mężczyźni. W końcu dotarliśmy do sali tronowej. Na majestatycznym siedzeniu była biało włosa elfka z koroną z zielonych liści. Była po prostu kopią Legolasa.
-Sauriela! Zejdź z mojego tronu!
-Dobrze, ojcze! - zeskoczyła z gracją. - Mówiłeś, aby pilnować Królestwa pod twoją nieobecność.
-Ale mówiłem także, że nie siadasz na tronie! - zagrzmiał Thranduil.
-Kto to? - wskazała na mnie.
-Naviena, pani. Były główny generał woska Rivendell i najlepsza trenerka w tej krainie.
-Aha.
Nawet nie uścisnęła mi dłoni. W sumie, wcale się jej nie dziwię. Przecież stoję obok jej brata, który się na mnie intensywnie patrzy.
-Cześć Legolasie.
-Witaj siostro. Zajęłaś komnatę obok mojej? Kazałem ci to zrobić.
-Tak. To dla niej?
-Ona ma imię, które ci przed chwilą przedstawiła.
-A no tak. Makiena?
-Naviena - poprawiłam.
-Nie ważne.
Legolas westchnął i zwrócił się do ojca.
-Czy mógłbym pokazać dla Navieny jej komnatę?
-Dobrze - powiedział niechętnie Thranduil. Jego syn kiwnął głową i wziął mnie za rękę. Szybko ją wyrwałam, aby król nie miał nic przeciwko. Legolas zaprowadził mnie do dużych, ciemnych drzwi. Otworzył je i moim oczon ukazał się niezwykły widok. W środku znajdowało się łoże z granatowymi zasłonami, wielka szafa z leśnymi wzorkami, mała komódka, nad nią okrągłe lustro, a niedaleko miejsca spania były drzwi do balkonu. Oczywiście znajdowało się tam też wejście do łazienki, która wyglądała iście królewsko. Delikatnie wyprosiłam Legolasa z pokoju, aby odetchnąć po podróży. Z ciekawości otworzyłam szafę. Na drewnianych wieszakach były przeróżne suknie balowe, stroje bitewne, a nawet zbroja. Nad nimi położono kilkanaście diademów i innych błyskotek. Obok tego znalazłam także srebrny grzebień z czerwonymi rubinami. Z torby wyjęłam moje ubrania i zawiesiłam między nowymi rzeczami. W końcu padłam zmęczona na łóżko. Wpatrywałam się w jasnobrązowy sufit, kiedy nagle do komnaty wpadł Legolas.
-Wstawaj księżniczko! Nie ma tak lekko! Za chwilę twój pierwszy spacer po Królestwie!
-A mogę się bez niego obejść?
-Nie.
-Proooooszęeeeeee.
-Nooo mooożeee, ale jutro mi się nie wywiniesz! Mimo tego i tak musisz się zjawić na uczcie, więc lepiej się przygotuj, bo inaczej nasz ślub się nie odbędzie.
W jego stronę poleciał twardy wieszak, z którego wcześniej zdjęłam jakąś suknię. Ten się tylko zaśmiał i odłożył go na komódkę. Oparł się o rozchylone drzwi szafy i przeglądał moje ubrania.
-Ej, może odrobinę prywatności?
-Możesz założyć tę - rzucił mi na łóżko jedną suknię.
-Od kiedy masz gust do ubrań?
-Od teraz.
Prychnęłam pod nosem i wypchnęłam go ze środka. Drzwi zamknęłam na klucz i zaczęłam się przygotowywać. W sumie Legolas wybrał nawet ładną suknię. Aż dziwne, bo myślałam, że mężczyźni nie patrzą na wygląd. No to się na nim zawiodłam. Odpuściłam sobie takie myśli i przebrałam się szybko w tą suknię.

Waleczna Do Końca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz