Rozdział 3

6.3K 338 61
                                    

Po uczcie ruszyłam pospiesznie do domu. Miałam dosyć noszenia tej sukni i pięknej fryzury. To nie dla mnie! Rozpuściłam moje złote włosy i przebrałam się w normalny strój treningowy. Już chciałam wyjść na przejażdżkę konną, kiedy drogę zastąpił mi blondyn.
-Gdzie się tak spieszysz?
-Ależ mnie wystraszyłeś, panie! Właśnie miałam zamiar wybrać się na przejażdżkę konną- za wszelką cenę próbowałam unikać jego czujnego wzroku.
-Nie mów do mnie panie.
-Ale przecież jesteś moim władcą.
-Jeszcze nie. Ale czuję się z tym dobrze. Raczej nie pasuję na króla.
-Ależ oczywiście, że pasujesz! Jak możesz tak mówić, panie?
-Proszę cię, nie mów tak do mnie!
-To jak mam się do ciebie zwracać?
-Po imieniu, ślicznotko.
-Dobrze, pa... Legolasie.
-Od razu lepiej - uśmiechnął się czarująco. Próbowałam przemknąć obok, ale znowu zastąpił mi drogę.
-Dasz mi przejść? - zaczynał mnie denerwować.
-A mogę pójść z tobą?
-A po co książę miałby chcieć pojechać ze mną w ten wieczór?
-Żeby spędzić miło czas z najpiękniejszą elfką w Śródziemiu.
-Nie jestem nią, a po drugie nie wypada następcy tronu choćby rozmawiać ze zwykłą elfką. Tak więc lepiej, abym sama pojechała.
-Aż taki jestem zły? - spytał, udając obrażonego.
-Nie, to znaczy tak, to znaczy nie, ale... Ooh - westchnęłam zdenerwowana, że plączę się we własnych słowach.
-Księciu się nie odmawia.
-Co ty nie powiesz? Ja to już zrobiłam.
-Ach tak? - spytał zaczepnie.
-Tak - powiedziałam i powaliłam go jednym kopniakiem przejeżdżając łydką pod jego nogami. Upadł zaskoczony na plecy, a ja szybko przeskoczyłam jego ciało i pobiegłam z prędkością światła do stajni. Osiodłałam Nernisa i wskoczyłam na jego grzbiet. Od razu ruszyłam galopem między wodospadami i wspaniałą roślinnością. O co chodzi temu Legolasowi? Każda elfka z królewskiego rodu może go zdobyć, a on się rozgląda za wieśnieczkami. Nie no, przesadziłam. Może nie jestem taką kompletną wieśniaczką, ale mimo wszystko nie jestem wysoko urodzona. Pogalopowałam jeszcze trochę po łące i usiadłam na szarym głazie. Granatowe niebo rozpościerało się nade mną błyszczącą peleryną pełną gwiazd. Sierpowaty księżyc oświetlał moją rumianą od zimna twarz, a ja przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w szum wysokiej trawy. Usłyszałam rżenie Nernisa i spojrzałam w jego stronę. Przed czarnym wierzchowcem stało trzech wargów i powarkiwali cicho. Szybko naciągnęłam cięciwę i wypuściłam białą strzałę w ich kierunku. Trafiłam jednego między oczy i od razu padł nieżywy. Czynność powtórzyłam jeszcze dwa razy bez żadnego pudła. W oddali usłyszałam wycie innych wargów, więc szybko wskoczyłam na grzbiet konia i pognałam cwałem do domu. Kiedy przekroczyłam strumień, kilku wargów powoli wchodziło za mną do wody. Machnęłam prawą ręką do góry i przed stworami wystrzelił ogromny strumień wody. Oblał ich całych, więc się przestraszyli i uciekli skomląc głośno. Odetchnęłam z ulgą i pogalopowałam do domu. Najpierw oczywiście dotarłam do stajni, gdzie uwolniłam Nernisa z uprzęży i nakarmiłam porządnie. Zaczął nerwowo rżeć, ale spokojnie do niego przemawiałam i w końcu pochylił zmęczony łeb.
-Widzę, że się nie nudziłaś.
Odwróciłam się w stronę mówcy. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ okazało się, że to była Arwena.
-To już nie mogę pojechać na małą wycieczkę?
-Możesz, tylko mam do ciebie małą prośbę.
-Hmm?
-Czy mogłabyś nigdy więcej mnie nie zostawiać na samotną rozmowę z dwoma leśnymi elfami?! - spytała wkurzona.
-Przecież nie byłaś sama. A twój ojciec?
-To się nie liczy. Niestety wtedy zwrócili na mnie całą swoją uwagę i już chciałam coś powiedzieć Legolasowi, ale mnie przeprosił i pobiegł w twoim kierunku. Czy możesz mi to wytłumaczyć?
Westchnęłam ciężko.
-Uciekłam stamtąd szybko, ponieważ miałam dosyć lustrującego wzroku Legolasa, ale ten jeszcze za mną pobiegł i...
-I co?
-I zapytał czy ze mną wszystko w porządku. Powiedziałam, że tak i wtedy sobie poszedł, a ja wyruszyłam na przejażdżkę - skłamałam. Może lepiej jak Arwena nie będzie wiedziała wszystkiego.
-Aha. Zresztą i tak miałam ci tylko powiedzieć, że jutro jest bal i masz przyjść do mnie. Wybierzemy ci piękną suknię i fryzurę.
-A nie mogę pracować na straży? - spytałam z nadzieją.
-Nie wywiniesz się! Sam Thranduil chciał, abyś przyszła. A Legolas podczas naszej dalszej rozmowy ciągle wypytywał o ciebie. Lepiej uważaj. To książę i wiesz jakie mogą być potem konsekwencje.
Pokiwałam głową i pożegnałam się z przyjaciółką. No to pięknie! Następny bal! I następny wieczór siedzenia w niewygodnej sukni i fryzurze. No ja się chyba zabiję!

Waleczna Do Końca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz