Hermiona Granger szła samotnie opustoszałym korytarzem, a jej kasztanowe włosy, z każdym ruchem delikatnie opadały na ramiona. Celem jej wędrówki była szkolna biblioteka. Mimo że rok szkolny dopiero co się zaczął, ona i tak spędzała tam większość swojego wolnego czasu. Nie zdziwiła się, nawet kiedy w środku nie spotkała żadnego ucznia. Mogła nawet stwierdzić nieśmiało, że była jedyną osobą w zamku, która z własnej, nieprzymuszonej woli uwielbiała spędzać czas otoczona zewsząd grubymi, unikatowymi tomami, oraz dziełami, których ciężko jest czasem dostać w zwykłej księgarni na ulicy Pokątnej, oczywiście pomijając całe grono pedagogiczne, które również miała okazję spotkać nie raz i nie dwa w szkolnej bibliotece. Oddała wypożyczone książki pani Pince, grzecznie podziękowała i opuściła bibliotekę, notując w głowie, kolejny spis pozycji, który będzie musiała wypożyczyć następnym razem.
Wybrała dłuższą drogę powrotną, gdyż do śniadania miała jeszcze sporo czasu. Szła więc powoli i bez pośpiechu, chcąc nacieszyć się tą chwilą. Za dwa lata nie będzie jej w Hogwarcie, opuści mury szkolne, wkraczając w dorosłe życie. Pamięta, jak pierwszego dnia przekroczyła próg zamku i przeszła ceremonię przedziału, jakby to było zaledwie wczoraj. Poczuła przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa widząc oczami wyobraźni jedenastoletnią Hermionę siedzącą na stołku z Tiarą Przydziału na głowie. Potem jak zasiadła przy stole Gryfonów, pomiędzy Harrym i Ronem. Uśmiechnęła się jeszcze bardziej na wspomnienie, jaka była wtedy przerażona całą ceremonią, wkroczeniem w nowy, magiczny świat.
Minąwszy rzeźbę gnoma, wpadła na grupkę Ślizgonów na czele, której stał Draco Malfoy. Chłopak opowiadał coś swoim towarzyszom, gestykulując rękoma, a ich śmiech był na tyle głośny, że pewnie można byłoby ich usłyszeć w lochach. Kiedy już myślała, że przejdzie niezauważona, Malfoy odwrócił się nagle, zwracając na nią uwagę.
– O, Granger, witamy! – ukłonił się teatralnie, machając dłonią, a pozostali Ślizgoni zawyli ze śmiechu.
– Malfoy, nie bądź taki miły, bo aż mi się niedobrze robi – powiedziała chłodno, patrząc na szlachcica.
– Mmm, jaka ostra... Lubię takie! – i znów ryk śmiechu Ślizgonów przetoczył się po korytarzu. Granger jedynie wywróciła oczyma. Jeszcze jego mi brakowało z samego rana, pomyślała z ironią.
– Odwal się, Malfoy! – wycedziła, wkładając w to tyle jadu, na ile było ją stać, po czym odeszła z wysoko zadartą głową, słysząc za sobą śmiechy Ślizgonów.
Zbliżała się godzina ósma, czyli najwyższy czas na śniadanie. Do Wielkiej Sali napływali ostatni głodni uczniowie. Hermiona przysiadła się do Harry'ego, przysłuchując się rozmowie o Quidditchu, którą prowadził z Ronem i Ginny. Nalała sobie do pucharku soku dyniowego i, zaspokajając pragnienie, zaczęła rozglądać się po Wielkiej Sali. Przy stole Krukonów było tak cicho, jakby ktoś rzucił na wszystkich mieszkańców Ravenclawu Silencio. Puchoni natomiast byli zajęci sobą, prowadzili głośne, wesołe rozmowy, a Ślizgoni byli jak zawsze w wyśmienitych humorach. Śmiali się i podskakiwali na ławkach, nie przejmując się tym, że co jakiś czas profesor Dumbledore kiwał na nich złowrogo palcem. Kontynuowała swoje obserwacje, zatrzymując się na stole nauczycielskim, natrafiając tam na parę czarnych oczu. Mistrz Eliksirów przeszył ją długim, zimnym spojrzeniem, a ona, nie wiedząc czemu, poczuła rumieniec obejmujący jej policzki, równocześnie z nieprzyjemnym dreszczem na plecach. Nie miała pojęcia, ile to mogło trwać, ale na szczęście z transu wyrwał ją Harry.
– Chodź, za dziesięć minut mamy transmutację.
– Co? – rozejrzała się po Wielkiej Sali, która była niemal pusta. – A, tak, już idę...
CZYTASZ
Hermiona i Severus - Działa na nią jak narkotyk
FanfictionHermiona Granger, przyjaciółka Harry'ego Pottera rozpoczyna szósty rok nauki w Hogwarcie. Nie ma pojęcia ile ten rok przyniesie zmian w jej dotychczas spokojnym życiu. Jak do tego dojdzie, że na dziewczynie będzie ciążyć klątwa? I dlaczego profeso...