Rozdział 52

1K 66 16
                                    

Profesor Torres przemierzała korytarze zamku, a w tle rozchodził się stukot jej obcasów. Zacisnęła palce na różdżce i odgarnęła z czoła kosmyki włosów, które na złość od samego rana opadały na jej twarz. Poirytowana ponownie odgarnęła włosy, gdy te bezczelnie znów się tam pojawiły, zasłaniając jej pole widzenia. Minęła paru uczniów, którzy podesłali w jej stronę krótkie spojrzenie. Miała przeczucie, że boją się jej tak samo, jak Severusa. Nawet nie raz słyszała, że jest żeńską wersją Snape'a, a to porównanie niezmiernie ją bawiło. Raz jak powiedziała o tym Severusowi to przez resztę dnia się do niej nie odzywał. Profesor Torres zbytnio nie przejmowała się tym, czy uczniowie się jej boją, czy nie, czy pałają do niej jakąkolwiek sympatią. Tak samo jak Severus uwielbiała mieć dyscyplinę na zajęciach i pewnie tej umiejętności nauczyła się od starego przyjaciela.


    W jej stronę właśnie kroczyła panna Granger z plikiem obszernych ksiąg w ramionach. Profesor Torres przystanęła przy jednej z kolumn i skinieniem dłoni dała znak uczennicy, aby do niej podeszła. Zaplotła przed sobą dłonie, formując je w koszyczek.


    - Panno Granger.

    - Dzień dobry pani profesor – Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało.

    - Wiem, że pędzisz teraz na obronę przed czarną magią, ale mogę zająć ci chwilę?

    - Naturalnie pani profesor, mam jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia zajęć. Czy coś się stało?

    - Nic strasznego – uśmiechnęła się w jej stronę pokrzepiająco, wiedząc jej zdezorientowaną minę. - Przejdźmy do mojego gabinetu.


    Starsza czarownica wskazała dłonią drogę prowadzącą sali. Drogę pokonały w ciszy, a Hermiona kompletnie nie wiedziała, co się takiego stało, że profesor Torres pragnęła z nią porozmawiać. Może nie tak wykonuję obowiązki prefekta?, pomyślała gorączkowo. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy nogi same zaprowadziły ją do gabinetu profesorki, a po chwili siedziała już przed biurkiem czarownicy. Kobieta odłożyła różdżkę, splotła palce razem i spojrzała na nią, a Hermiona nie potrafiła odczytać nic ze spojrzenia czarownicy. Wciąż była dla niej chodzącą zagadką, a rozgryzienie tej wiedźmy, było trudniejsze, niż mogła się spodziewać.


    - Panno Granger, nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać – zaczęła kobieta, a Hermiona nieświadomie zacisnęła palce na pliku książek, które spoczywały na jej kolanach. - Czy nowe komnaty spełniają twoje oczekiwania? Czy potrzebujesz czegoś więcej?

    - Komnaty są kompletne i nie mogłam sobie ich lepiej wyobrazić pani profesor. Jeszcze raz dziękuję, za możliwość przydzielenia mi osobnych komnat – przyznała się szczerze.

    - Jestem twoją opiekunką i pragnę, aby moi podopieczni czuli się komfortowo niezależnie od sytuacji, jaka ich spotkała. Jak oceniasz ostatnie dni nauki? - oparła się lekko na fotelu. - Chciałabyś zacząć nauczanie indywidualne, czy obecna forma zajęć jest wystarczająca?

    - Nawet o tym nie myślałam – podrapała się po karku zdezorientowana. - Wydaje mi się, że możliwość spędzenia zajęć z przyjaciółmi będzie dla mnie korzystniejsza, będzie mi łatwiej powrócić do rzeczywistości. Nie chciałabym nawet zawracać głowy profesorom, aby odbywali ze mną indywidualne zajęcia, to za dużo kłopotu.

    - Panno Granger to żaden kłopot, każdy z twoich nauczycieli wyraził chęć na przeprowadzenie z tobą zajęć indywidualnych, gdybyś tylko się zdecydowała. To nie jest żaden problem, proszę nawet tak nie myśleć – dodała cieplejszym tonem, a Hermiona podniosła na nią wzrok, lekko się uśmiechając.

Hermiona i Severus - Działa na nią jak narkotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz