Rozdział 39

1.8K 80 54
                                    


Kłęby pary wydostawały się z czerwonego pociągu, Hogwartu Express, który gnał przez zaśnieżone góry, zostawiając w tyle wioskę Hogsmeade. Prefekci zajęli przeznaczony dla nich przedział i rozłożyli się wygodnie na kanapach, popijając kremowe piwo. Ich wagon był większy od pozostałych: zawierał dwie duże bordowe kanapy, stolik na środku, na którym leżało po kilka numerów Żonglera i Proroka Codziennego oraz barek, w którym znajdowało się kremowe piwo, oranżada i chłodzone puddingi.

– Draco... – odezwała się Pansy Parkinson, która przysiadła się obok niego, zakładając nogę na nogę.

– No? – odpowiedział, przelewając ostatnie krople kremowego piwa do ust.

– Widziałeś naszego staruszka? – jej głos zmienił się diametralnie ze słodkiego na podekscytowany. Zaciekawiona Hermiona opuściła niżej Żonglera i spojrzała na dwójkę Ślizgonów. O kogo im chodziło? Czy tak nazywali Dumbledore'a?

– I co z nim? – leniwie wyciągnął długie nogi przed siebie.

– Co z nim? – huknęła, patrząc z niedowierzaniem na chłopaka, a jej oczy zwęziły się złowrogo. – Tańczył z szlamą! – Draco wyglądał tak, jakby słowa dziewczyny nie stanowiły dla niego większego znaczenia. Dean zerknął na Hermionę, która właśnie poczerwieniała na twarzy.

– Masz z tym jakiś problem? – zapytał Malfoy, a Hermiona spojrzała na niego z zaskoczeniem.

– Słucham?! – Parkinson podniosła się z siedzenia. – Tańczył z tą SZLAMĄ! – wrzasnęła, wskazując z odrazą na pannę Granger, która już stała, a Żongler, który chwilę temu był w jej dłoni, teraz leżał pod jej butem. Krzywołap, który cały czas siedział przy niej na kanapie, nagle prychnął złośliwie i czmychnął przez szparę w drzwiach.

– Ty... – syknęła Hermiona i szybkim krokiem podeszła do Pansy, przyciskając ją do zimnej szyby, a różdżkę wbiła w jej bladą szyję.

– Zostaw ją! – zareagował Thomas, szarpiąc Gryfonkę za ramię. – Nie jest tego warta! – Parkinson zmierzyła prefekta spojrzeniem, odwróciła wzrok na Granger i wybuchła gromkim śmiechem.

– No co, szlamciu?

– Hermiona! – warknął Dean, odciągając dziewczynę. Pansy zaczęła się śmiać na całe gardło, co przypominało rechot Bellatrix Lestrange. Ta myśl nie spodobała się Hermionie, więc odgoniła ją czym prędzej.

– Przestań – warknął Draco przez zęby, chwytając w stalowy uścisk Ślizgonkę. Przez długi czas patrzyli na siebie, a z ich oczu leciały gromy. Pozostali prefekci przyglądali się całej sytuacji, nie wiedząc, co zrobić.

– Draco... No co ty? – głupi uśmieszek zniknął z jej twarzy, ustępując miejsca zdziwieniu.

– Powinniśmy iść na patrol – wypaliła Cho Chang, przerywając napiętą atmosferę.

– Pożałujesz – warknęła Hermiona w stronę Ślizgonki. Chwyciła pusty koszyk i wyszła na korytarz, rozglądając się na prawo i lewo. – Krzywołap! – krzyknęła. – Nie widzieliście kota? – zapytała drugorocznych Puchonów, których spotkała na korytarzu, jednak oni pokręcili przecząco głowami i poszli dalej.

Zaglądała do każdego przedziału, szukając kota pod siedzeniami i nawołując go przy zdziwionych spojrzeniach większości uczniów. Pytała nawet starszą panią, pchająca wózek ze słodyczami, lecz ona też go nie widziała. Zniechęcona, smutna i zła weszła do pustej toalety. Zamknęła zamek i oparła się o drzwi, unosząc w bezradności głowę. Blade światło padało na jej twarz, ukazując zaszklone oczy. Zaczęła płakać, mocząc przy tym swój szkolny mundurek. W tym momencie pałała taką nienawiścią do Pansy Parkinson, jak nigdy wcześniej. Od ściskania palców na różdżce pobielały jej knykcie.

Hermiona i Severus - Działa na nią jak narkotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz