genere mali

1.1K 107 23
                                    


1. Leia Organa.

Było spokojne, czerwcowe popołudnie, kiedy Armitage Brendol Jeremy Hux stwierdził, że coś jest nie tak.

Nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, że chodzi o pewnego zbuntowanego bachora, który od jakiegoś czasu był największym utrapieniem generała.

Seksownym, fakt, ale nadal utrapieniem.

Utrapienie to martwiło szanownego generała do tego stopnia, że osobiście postanowił się nim zająć; w ramach opieki codziennie od godziny 9.50 do 21.40 wymieniał z nim bakterie drogą ustną i od czasu do czasu załapywał się na małe macanko.

Kwestia poświęcenia, ot co.

Mijał oto dwudziesty siódmy miesiąc tej służby dla zdrowia Rena, gdy Hux doszedł do niezwykle istotnego wniosku.

Mianowicie, iż czuje do Kylo Rena, odwiecznego rywala i sprzymierzeńca w wojnie miętę.

I nie spodziewa się, żeby owa mięta miała szybko przeminąć.

Na to było tylko jedno wyjście.

Czas skontaktować się z Ruchem Oporu.

Miał nadzieję, że generał Leia Organa będzie miała trochę czasu.

* * *

- Pani Generał! Namierzamy sygnał kontaktowy z Najwyższego Porządku!

- Przełącz do mnie!

Leia Organa poprawiła pospiesznie fryzurę, po czym cała podekscytowana usiadła przed monitorem.

Na ekranie pojawił się rudowłosy, wyglądający na nieco starszego od jej Bena mężczyzna o surowych rysach, nerwowo wyłamujący palce.
Gdy zorientował się, że ma widownię, wyprostował się, schował ręce za plecy i
odchrząknął, po czym spojrzał na Leię.

- Pani Generał- skinął z szacunkiem, a Leia powstrzymała cisnący jej się na twarz uśmiech.

- Panie...

- Proszę mi wybaczyć, generał Armitage Hux- przybysz zaczerwienił się lekko, a ona pomyślała, że rumieniec odmłodził go o dobre parę lat i podkreślił chłodne błękitne oczy.

- Generale, co się stało, że kontaktujecie się z Ruchem Oporu?

Rudy generał stał się jeszcze bardziej czerwony i odchrząknął z zakłopotaniem.

- Cóż, chodzi o Pani syna, ja...

Organa zerwała się przerażona.

- Ben? Wszystko z nim dobrze?

- Tak, proszę się nie denerwować- opadła z powrotem na fotel.- Po prostu, eee... Ky... eee... Ben... ja... emmm... cóż, jaaa... zamierzampoślubićpanisynaczymogęprosićopozwolenienaoficjalnezaloty?- wymamrotał cały czerwony generał i z zawstydzeniem spuścił wzrok.

- Słucham? - Leia myślała, że się przesłyszała. Ten młodzieniec ma chyba wadę wymowy, że też Porządek o to nie zadbał, nie wyobrażam sobie, co muszą przeżywać jego podwładni.

- Czy mogę Panią prosić o oficjalne przyzwolenie na zaloty z uwzględnieniem ewentualnej propozycji małżeństwa po stosownym czasie?- wykrztusił czerwony ze wstydu młody generał.

vitam diligereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz