cz. 8

731 30 8
                                    

Wstaliśmy około godziny 9.00.
- Jak sie spało - spytał Aleks
- W ramionach mojej ukochanej osoby wspaniale a ci? - spytałem o to samo.
- Jak nigdy w życiu - stwierdził, całując mnie w coło.
- To jak wstajemy?
- Mógłbym jeszcze trochę poleżeć, tak dobrze się z tobą leży
- Dobrze
Leżeliśmy tak jeszcze godzine, po czym wstaliśmy i sie ubraliśmy. Ubrałem sie w te same rzeczy co wczoraj, a Aleks w niebieskie rurki, i bluze z kapturem, bo było strasznie zimno na dworze, a mieliśmy się iść przejść do lasu. Wyszliśmy z domu o jakiejś 10.30. Szliśmy drogą, trzymając sie mocno za ręcę.
- Zimno troche prawda? - spytałem Aleksa
- Gdy ty jesteś nie jest zimno mi wcale - odpowiedział
- Słodki jesteś - stwierdziłem
W tym momencie Aleks stracił przytomność, wystraszyłem się. Zadzwoniłem po karetkę.
- halo - powiedział lekarz ze szpitala
- Proszę przyjechać do lasy w Narekczo, obok lasu przy ulicy, Laworskiej 26, mój chłopak zemdlał, proszę szybko przyjechać - powiedziałem w pośpiechu.
- Dobrze już jedziemy - odpowiedział.
Dobrze, że znam te okolice, pomyślałem. Wziełem Aleksa na recę i poszłem na Laworską 26, gdy doszedłem, karetka była dość blisko. Zatrzymała sie przy wejściu do lasu.
- Pan jest jego chłopakiem - zapytał ratownik.
- Tak - odpowiedziałem, nie wtydząc się.
- Co się stało - ratownik spytał, biorąc Aleksa na nosze.
- Nagle zemdlał.!
- Choruje na coś?
- Wiem tylko, że stwierdzono u niego raka!
- Szybko wieziemy jego do szpitala - rozkazał ratownik załodze.
- Mogę z wami jechać? - zapytałem.
- Jasne wsiadaj - odpowiedział.
Wsiadłem do ambulansu, gdy tak siedziałem i patrzyłem sie na Aleksa, pytałem siebie w myślach " A co jeśli umrze? ", "Co jeśli zapadnie w śpiączke". Nie mogłem dopuścić do siebie tych myśli, za bardzo go kocham. Miałem wyrzuty sumienia. W końcu to ja go namówiłem do wyjścia z domu. Po około 15min. Dotarliśmy do szpitala. Aleksa wzieli na sale. Próbowali zrobić tak, aby oprzytomniał, nagle serce przestało bić, robili wszystko aby przeżył. W tym czasie zaczełem płakać. Po około 30 minutach, Aleksa serce biło, a po 10minutach otworzył oczy. Cieszyłem się, jakbym wygrał 1000000 złotych. Spytałem lekarzy czy mogę do niego wejść, pozwolili, ale na krótko.
- Cześć misiu - powiedziałem.
- Przepraszam cię! Wybacz! - otparł
- Kochanie nic się nie stało, ważne że jesteś przy mnie. Nie przepraszaj. Kocham cię pamietaj - szepnełem, całując go w czoło.
Niestety musiałem iść już, bo Aleks mniał badania. Po około godzinach, wszystkich badań, wyszedł lekarz.
- Pan to jego chłopak? - spytał.
- Tak - stwierdziłem.
- Mamy dla pana złą wiadomość, rak sie odrobine powieksza, jeśli pana chłopak nie podda się chemi, będziemy musieli go operować, lecz jest 80% szans, że nie przeżyje - odparł lekarz.
- Ale dlaczego?
- Bo pana chłopak ma raka mózgu
Nic nie powiedziałem, po prostu załamałem się. Mój Aleks i rak mózgu, jak to?. Nie mogłem tego do siebie dopuścić. Zadzeoniłem do mojej mamy i powiedziałem, że zostaje u niego do końca feri, zgodziła sie, odziwo. Na szczeście Aleks zgodził sie leczenia chemią.
- Już lepiej z nim, może pan z nim porozmawiać - stwierdził lekarz.
Nic nie odpowiedziałem. Weszłem do niego na salę.
- Cześć kochanie - powiedział Aleks.
- no Hej skarbie - odpowiedziałem, całując go w usta.
- Już lepiej? - zapytałem.
- Gdy ty jesteś o wiele lepiej się czuję, poddałem sie chemioterapi jak obiecałem, nie zostawie cię rozumiesz? Jesteś dla mnie wszystkim. Całym moim życiem. Będe walczył do samego końca, dla ciebie. Bez ciebie i ja nie istnieje. Nie chcę abyś widział jak cierpie i się wykończam, ale ....
Nie dokończył zdanie, bo w tym czasie powiedziałem:
- Ale ja tego chcę
Nic nie odpowiedział, po prostu złapał mnie za rekę. Przytuliłem go mocno i obiecałem że go nie opuszcze i będe z nim do końca. Podziękował i powiedział, że wyjdzie z tego, że będzie walczył, iż nie chcę. Wzruszyłem się, bo wiedziałem, że robi to wszystko dla mnie, że walczy mimo wszystko. Po ok. 20min. Musiałem wyjść, bo szedł na dodatkowe badania. Dochodziła 20.00. Aleksa przewieźli na sale opserwacji. Spytałem lekarzy czy mogę zostać u niego na noc, nie byłem pewien, ale sie zgodzili. Wziełem krzesło, gadaliśmy do 23.00, był sam na sali więc mogliśmy ttochę dłużej. Po 15minutach usneliśmy trzymając sie za ręcę.
(Sora za orto)

Z Homofoba Do GejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz