Rozdział 4

107 10 2
                                    

Kochany Synku
Piszę do Ciebie z powodu, który myślę, że pomoże nam pogodzić się. Nie mam nic na swoje sprawiedliwienie. Zanim jednak spalisz ten list przeczytaj go do końca.
Twoja siostra Charlotte została zamordowana. Policja robi wszystko co może, aby złapać tego zwyrodnialca. Mam nadzieję, że wrócisz do domu.
Mieszkamy w Szwajcarii. Wiem, że trudno Ci pewnie będzie przyjechać na jej pogrzeb, ale może, gdy skończy się wojna, odwiedzisz grób swojej siostry.
Mama

Została zamordowana. Te słowa cały czas krążyły po jego głowie. Nawet lubił Charlotte. Nie znęcała się nad nim jak reszta sióstr. Matka nie mogłaby skłamać w takiej sprawie, żeby zwabić go.
Louis od godziny stał na krawędzi mostu. W sytuacjach stresowych zawsze chodził do miejsc, gdzie jeden krok dzielił go od śmierci. Tylko jeden mały krok, a już byłby po drugiej stronie. Jeden krok, a nie musiałby już usługiwać Elenie. Jeden krok i cały ten koszmar zakończyłby się. Tylko jeden krok.
Harry szedł wzdłuż rzeki. Lubił wieczorne spacery. Mógł wsłuchać się w pohukiwania sowy i patrzeć na odbijające się w wodzie niebo. Powoli przestawał się przejmować swoją obecną sytuacją. Umrze prędzej czy później.
Podniósł głowę do góry, żeby spojrzeć w gwiazdy i odnaleźć Wielką Niedźwiedzicę, ale dostał w twarz kamieniem. O mało nie przewrócił się. Zgiął się w pół i złapał za policzek. Przyłożył dłoń do policzka, żeby sprawdzić czy nie krwawi. Nie wyczuł nic. Pewnie zostanie tylko siniak. Wyprostował się i poszedł dalej. W jego stronę biegł chłopak. Dzięki pełni księżyca mógł go rozpoznać. To chłopak z baru. Harry nie był pewny co do jego imienia, ale wydawało mu się, że miał na imię Lewis. Nie! Louis. Właścicielka baru często je krzyczała rano, gdy przychodził. Harry domyślał się czemu, ale nie poruszał tego tematu z chłopakiem, bo to nie jego sprawa.
- Przepraszam! Okropnie cię przepraszam. To ja rzuciłem tym kamieniem.
Louis miał zadyszkę. Chciał rzucić kamieniem do rzeki, żeby sprawdzić czy jest głęboko. Kamień trafił w policzek Harry'ego. Gdy zobaczył gdzie rzucił pobiegł tam jak najszybciej.
- Nic się nie stało.
- Jesteś pewny?
- Tak. Tak w ogóle to co ty tutaj robisz o tej porze?
- To długa historia.
- Mam czas.

Przepraszam Was, że tyle czasu nie było nowego rozdziału, ale przez pisanie Bestii (na którą serdecznie Was zapraszam) zapomniałam o tym opowiadaniu. Postaram się co jakiś czas dodać coś nowego.
Ana xx

Addicted To You - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz