Rozdział 7

85 4 4
                                    

Wiem, pojawiam się tutaj po ponad roku gdzie zapewnie wszyscy sądzili, że porzuciłam już to opowiadanie i życie na wattpadzie, ale potrzebowałam baaardzo długiej przerwy na dorośnięcie. Poznałam życie lepiej chociaż wciąż się ucze, ale nabrałam też doświadczenia potrzebnego do pracy pisarza. Mam nadzieję, że nadal ktoś tutaj jest, a jeżeli jesteś nowy/nowa to miło mi Ciebie powitać.

Harry przychodził każdego kolejnego dnia do baru według swojego zwyczaju. Louis stawiał przed nim szklanke soku z charakterystycznym dla siebie delikatnym uśmiechem na widok znajomej twarzy. Witał tak każdego klienta, który przychodził o własnych nogach. Na reszte patrzał z chłodem w oczach. Nie przepadał za pijanymi ludźmi, ale już się przyzwyczaił do nich. Początkowo bał się ich, ale teraz byli mu obojętni.

Harry jednak był innym klientem. Louis zaczynał cieszyć się na jego widok. Zwykle nie rozmawiali ze sobą poza tym jednym razem na moście. Jeżeli już mieli okazje porozmawiać ze sobą to na temat bieżących wydarzeń. Zwykle była nimi wojna tocząca się na świecie. Zawsze wywoływała ona ciekawe dyskusje wśród starszych klientów. Louis'a bawiło, gdy Harry wdawał się w dyskusje z innymi klientami na temat czynionych kroków przez Anglie. Rzadko się zgadzali, więc tym ciekawiej było mu się im przysłuchiwać.

Jednak zawsze kończyło się na tym samym. Uśmiech. Podsłuchiwanie rozmów. Krótka wymiana zdań. Nic więcej. Louis czuł się z tym dobrze, ale nie Harry. Nie on. Człowiek, który z natury był skory do rozmów i dyskusji z ludźmi. Lubił rozmowy z innymi klientami, ale nie było to to samo co rozmowa z osobą w podobnym wieku co on. Próbował zagadywać Louis'a, żartować z nim, ale młody barman nie podsycał rozmowy. Mówił tyle ile musiał i ile wypadało z uprzejmości odpowiedzieć. Intrygowało to Harry'ego. W czasie dyskusji na temat wojny obserwował kątem oka jak Louis się im przygląda. Czuł się wtedy od razu pełen życia. Próbował mu zaimponować i wciągnąć do rozmowy. Chciał za wszelką cenę przełamać tą bariere, która ich dzieliła. Było to jednak bardzo trudne zadanie. Chciał je realizować jako swój główny cel w próbie rozjaśnienia życia tego miasta.

21 listopada 1939

Harry wszedł do paru blisko godzinę temu. Jednak nie odezwał się jeszcze ani słowem do Louisa. Ten drugi irytował się tym. Zaburzyło to jego codzienny rytuał. Stały bywalec zawsze zaczynał od krótkiej rozmowy wnoszącej świeże wiadomości z wydarzeń na starym kontynecie, które rozpoczynały już słynne godzinne dyskusje z panem Henry'm Stephens'em i jego sąsiadem Billy'm Milligan'em.

Młody prawnik nauczony doświadczeniem odczytywał, że jego plan zaczyna działać. Louis irytował się. Korciło go, żeby się odezwać. Specjalnie przeczytał rano artykuł w gazecie chcąc wiedzieć jakiej dyskusji może się spodziewać. Walczył ze sobą próbując się powstrzymywać i zachowywać normalnie. Jednak od dawna uśpiona część jego świadomości była zbyt podekscytowana i przejęła kontrolę nad umysłem Louis'a.

- Jak myślisz? Zaatakują nas? - jego głos był na tyle cichy, że Harry chwilę się zastanawiał czy napewno to usłyszał

- Boisz się o to? - nie podniósł wzroku znad gazety nie chcąc speszyć barmana

- Każdy się boi. - wzruszył ramionami mówiąc to

- Niemcy pokazali na co ich stać, ale nie sądzę żeby nas zaatakowali. W końcu to mu rządzimy na niebie.

- Polacy się poddali. Inne kraje też upadają. Myślisz, że my to przetrwamy?

- Nie są w stanie nam zagrozić. Nasze wojsko nasz obroni.

Louis już nie odpowiedział. Martwił się jak każdy o swoje życie. Harry jako jedyny zachowywał spokój. Bawił się i cieszył życiem. Nie wiedział, że prawnik ma już wyrok śmierci i nie przejmował się wynikiem wojny. Fakt ekscytował się nią, ale tylko ze względów na swój patriotyzm. Gdyby nie jego stan zdrowia byłby teraz u boku ojca. Planowałby ataki. Może by nawet spotkał się z premierem. Tkwił jednak w tym małym miasteczku pośród szarych ludzi.

- Powinieneś spełniać swoje pragnienia. To by pomogło Ci zapomnieć o wojnie i Charlotte. - Harry wiedział, że wspomnienie siostry Louis'a mogło być błędem, ale musiał zaryzykować

Młody barman milczał. Nie wiedział co odpowiedzieć. Co mógł zrobić? Jakie mógł mieć pragnienia? Chciał tylko przeżyć. Nic więcej.

- Nie męcz go. Młody Tomlinson ma wystarczająco zmartwień. - wtrącił się pan Milligan - Jak na przykład jego szefowa. Wredne babsko.

- Nie marudź tak Bill. Twoja żona jest gorsza. - dodał pan Stephens

Harry zaśmiał się. Polubił tych dwóch staruszków. Dogryzali sobie jak mogli, ale zawsze stawali w obronie drugiego.

- Nie przyznam racji żadnemu z panów, pomimo że podzielam opinie co do właścicielki tego baru. - Harry nie mógł się przed tym powstrzymać

- Widzisz? Ten młodzieniec zna się na kobietach. Powinien wziąć pod opieke naszego młodego Tomlinson'a.

- Naucz go pan czegoś. Bill ma racje. Chłopak nam tu się marnuje. Cały czas mówi tej drugiej pracownicy o tym ile mu brakuje do tego jego motocykla.

- Nie będę go jednak zmyszał. Sam musi chcieć. - Harry już czuł, że staruszkowie się nakręcili

Louis z kolei zawstydzał się, gdy tak o nim rozmawiali tak jakby go tam nie było. Pan Milligan zaczął wspominać jak pierwszy raz Tomlinson go obsługiwał. Za to Pan Stephens poprawiał go, mówiąc że było inaczej. Według niego Bill zamawiał szkocką, a nie piwo. Miała to być również inna pora dnia. Milligan jednak upierał się przy swoim. Kłócili się tak przez ponad godzine. Harry tylko wybuchał co jakiś czas śmiechem, ale cały czas obserwował Louis'a. Lubił patrzeć jak chłopak mruży oczy sprawdzając czystość szklanek. Szczególnie lubił, gdy widział na jego twarzy ten nerwowy uśmiech. Zdecydowanie pojawiał się za rzadko.

Gdy poczciwi staruszkowie już wyszli z baru wciąż się kłócąc Harry również zaczynał zabierać się do wyjścia. Chciał jeszcze wracając do mieszkania zahaczyć o targ. Miał nadzieje zobaczyć tam jeszcze jakieś licytacje koni. Lubił te zwierzęta.

- Naprawdę chcesz kupić motor? - zagadnął Louis'a wstając z krzesła

- Tak. - krótka odpowiedź jak miał w zwyczaju

- Jeżeli chcesz mogę Ci pomóc w wyborze. Mam gnome rhone cv2. Możesz się nim przejechać jeśli chcesz.

- Naprawdę?

Louis był podekscytowany myślą, że mógłby dosiąść nowiutkiego motocyklu. Był zwolennikiem marek brytyjskich, ale francuska maszyna również go by mogła ucieszyć.

Tego dnia plan Harry'ego zaczął realnie wchodzić w życie.




Mam nadzieję, że nie zawiodłam oczekiwań. Jeżeli ktoś jest przerażony moją dokładnością co do maszyn i wydarzeń tamtego okresu to przepraszam, ale chce zachować jak najdokładniejszy realizm tamtych czasów 😅

Ana xx

Addicted To You - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz