I

518 72 15
                                    

Tydzień wcześniej.

Byli wszyscy; Lestrade, pani Hudson, Molly, nawet Mycroft wysilił się i przyszedł, jak oczywiście przypuszczał, tylko z czystego obowiązku. Na miejsce przybyła również cała jego rodzina, która chciała sprawić fałszywe pozory, że ich podobnie ta sytuacja w jakimś stopniu dotyczy. Dołączyli do nich tak samo nieznani mu ludzie, którzy z obojętnością słuchali oklepanej formułki księdza dotyczącej tego, że Bóg wobec każdego ma idealny plan i podobnie jest również w tym przypadku. Czcze gadanie. Gdyby naprawdę tak było, to do czego miałaby służyć jego śmierć? Nie widział w tym żadnego logicznego związku.

Tymczasem ksiądz pokropił trumnę wodą święconą oraz rzucił w nią garstkę ziemi, wypowiadając swoje ostatnie słowa. Pod ich wpływem, pani Hudson wyciągnęła z kieszeni płaszcza kolejną chusteczkę i wytarła nią mokre od wilgoci policzki. Podobnie zrobiła i Molly, która już nie dawała rady panować nad swoimi emocjami. Nerwowo otarła chusteczką, pojawiające się w kącikach oczu łzy, których nie mogła zatrzymać.

On z kolei zachowywał kamienny wyraz twarzy. Wiedział, że przez ten cały czas jest wnikliwie obserwowany przez Mycrofta, który ocenia, jak bardzo ta sytuacja na niego wpłynęła. Prawdopodobnie jego wizyty stałyby się o wiele częstsze, a kontrola zwiększyłaby się do maksimum, gdyby sprawiał wrażenie, że jest tym wszystkim przejęty. Poprawka; na pewno tak by się stało, jednakże należy w tej sprawie ukazać jeden, malutki szczegół, który jest w tych okolicznościach niewątpliwy. Ta sytuacja na niego w żaden sposób nie wpłynęła.

Nie czuł żadnego bólu czy też tęsknoty za Johnem. Przecież ludzie umierają, prawda? To nieuniknione. Nie należy sobie tym zaprzątać głowy, a tym bardziej zadawać pytania ''co by było, gdyby?''. W takich momentach przychodzą wyłącznie złudzenia. Człowiek, który patrzy wstecz, widzi rozwidlenia podobne jak na mapie; drogę, jaką mógł wybrać, ale w tamtym momencie nie wydawała mu się słuszna albo ją najzwyczajniej w świecie przeoczył. Tak naprawdę nie mamy wyboru, jedynie prostą linię, w wyniku której ślepo brniemy przez całe nasze życie. W takich chwilach powinniśmy brać pod uwagę jedynie przyczynę oraz skutek. Nic więcej.

– Sherlock... – oderwał go od swych myśli cichy głos pani Hudson. – Powinniśmy już wracać... – dodała, wpatrując się w niego z troską.

Dopiero teraz zauważył, że oprócz niego i kobiety nie ma już nikogo innego na cmentarzu. Wszyscy odeszli w swoją stronę.

Automatycznie spojrzał w kierunku, gdzie wcześniej stała trumna. Była już zakopana. Wokół grobu dostrzegł różnorakie wieńce oplecione barwnymi wstęgami, na których pozostawiono ostatnie wiadomości do Johna. Jego Johna.

Zagryzł boleśnie dolną wargę. Momentalnie poczuł, jakby trafił w niego niewidzialny pocisk, który rozerwał całe jego ciało, łącznie z organami oraz kośćmi na strzępy.

Czy ty również się tak czułeś na moim miejscu, John?  

The Losing Side | Sherlock PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz