Serce podeszło mu do samego gardła. Nie, to nie mógł być... Nie miał prawa tego usłyszeć. Po prostu nie miał. Nie mógł wychwycić tego głosu. Tej unikatowej barwy, przepełnionej serdecznym ciepłem, życzliwością, która potrafiła ukoić zlęknionych pacjentów przed zabraniem ich na salę operacyjną. Barwy, która posiadała podobne przeznaczenie w stosunku do bliskich osób, kiedy się z nimi komunikowała. Tej barwy, dla której było kwestią czasu, by z tej łagodnej, móc przeistoczyć się w rozdrażniony, pełen wściekłości ton, gdy jego właściciel został wyprowadzony z równowagi przez irytującego współlokatora, ponownie zatracającego się w swoim nałogu. Jednak to było jeszcze za życia przyjaciela. Życia Johna. Jego Johna. Bez skutku próbującego odciąć go od używek, wspólnie z jego, niestety, dalej żyjącym bratem. Może tak naprawdę oszalał? To dowodziłoby, dlaczego wpadł w histerię, że w przypływie szału, ciskał naczyniami pani Hudson, a nie pamiętał, żeby coś takiego się wydarzyło.
A jednak tam stał. Widział go doskonale, mimo że sylwetka przyjaciela znajdowała się dalej od padającego na środku pomieszczenia światła księżyca. Nie było mowy, aby mógł się pomylić. Tę twarz skrytą w półmroku znał z drobiazgową dokładnością. Mógł zatem bezproblemowo nanieść na ciemną postać, każdy precyzyjny centymetr ciała Johna, jakby stał w samym centrum oświetlonego miejsca. Wierną kopię przyjaciela zachował w specjalnie utworzonym przez siebie pokoju w Pałacu Pamięci, który, na chwilę obecną, był odcięty od codziennego użytku. Nie był gotowy, aby sprostać temu, co mogłoby go tam spotkać.
Napiął mięśnie, gdy poczuł, jak mężczyzna przykłada mu dłoń do jego czoła. Była osobliwie zimna, przez co kontrastowała z jego ciepławą skórą. Nagle palący snop światła przewiercił się przez jego oczy. Ukrył je bezwiednie pod powiekami, lecz pomimo tego udało mu się dotrzeć, aż do jego mózgu. Czaszka nie stanowiła dla niego żadnej bariery. A może to mu się zdawało? To wszystko stanowiło jedynie wynik jego zakłamanej wyobraźni, która tworzyła zbiór tych surrealistycznych wizji?
Umysł niezależnie od ostrego przyćmienia zaostrzył swe wysiłki w generowaniu szeregu pytań oraz doszukiwaniu na nie odpowiedzi. Bezskutecznie. Miał wrażenie, jakby znajdował się pod wodą i coś uniemożliwiało wydostanie się mu na powierzchnię. Jakby komuś zależało na tym, by z jego płuc ulotniły się resztki upragnionego powietrza oraz przestał stawiać opór, pozwalając pochłonąć się w ciemnych, głębokich odmętach.
Czuł się, jak gdyby minęły wieki, nim światło zanikło, ku jego niezmiernej uldze. Mógł wreszcie śmiało rozchylić powieki, lecz, nim do tego doszło, nienaturalnie przymilny głos zadźwięczał mu w uszach.
- Earl Grey, dwie łyżeczki cukru.
W chwili, kiedy otworzył oczy, John postawił przed nim filiżankę z parującym w środku bursztynowym płynem, razem ze spodkiem na stole. Zapatrzył się na nią tępo, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Był wciąż oszołomiony poprzednim doznaniem. Z tego też powodu minął dłuższy moment, kiedy parokrotnie zamrugał, uświadamiając sobie, że nie znajduje się we własnym łóżku, tylko kuchni. Jakim sposobem? Dlaczego? Czy podczas tamtego zamroczenia przeniósł się tu wspólnie z mężczyzną? Targały nim, w dalszej mierze, pytania zapychające hol Pałacu Pamięci, które docierały też do najbliższych sal. Musiał natychmiast zdławić ten proces, zanim zalegnie w nim całkowicie.
- Ty nie żyjesz...
Te słowa wypowiedziane, zadziwiająco, cichym oraz z lekka zachrypniętym tonem, jakby, zaledwie, ozwał się do kogoś po raz pierwszy od paru lat i potrzebował czasu, nim jego głos dojdzie do należnego stanu, przyczyniły się do poskromienia tego chaosu kotłującego się w nim. Zdobył się nawet na odwagę, by nawiązać kontakt wzrokowy z Johnem. Z Johnem? Czy na pewno z Johnem? Czy nie było to nonsensowne, żeby w myślach go tak nazywać? Sam przecież przed momentem to powiedział, a teraz stał przed faktem dokonanym. John nie żyje. Był przy nim, kiedy uchodziło z niego życie, kiedy mężczyzna żegnał się z nim samym spojrzeniem, przed tym, jak odszedł wprost w ramiona śmierci. Był na jego pogrzebie, widział, jak spuszczają na dół trumnę, która była ostatnią możliwością zobaczenia go. Skutkiem czego widok tego... kogoś, kto sprawiał wrażenie Johna, nie powinien go zwieść.
CZYTASZ
The Losing Side | Sherlock PL
FanfictionW pewnym momencie obudzisz się wśród ruin własnej produkcji. Czy zostaniesz tam i będziesz patrzeć na bliską ci osobę z nadzieją, że śmierć nadejdzie szybko? Czy też wyczołgasz się z nich i spróbujesz przeżyć?