Rozdział XI „Jesteś aniołem!"

296 35 22
                                    



Alec z odległości kilku stóp obserwował zmęczonego czarownika. Magnus oddychał ciężko. Wszystko dookoła widział jakby przez brudną szybę. Nie mógł złapać równowagi, gdyż obrazy dookoła wirowały mu przed oczyma. Mimo tego z dumą podziwiał wyczarowany przez siebie portal, który przybrał kształt spłaszczonej, niebieskiej kuli.

Nagle poczuł dziwny, piekący ból w prawym nadgarstku. Nawet najmniejszy ruch palcem sprawiał, że jego oczy diabelnie go paliły. Wstrzymał oddech i zamrugał kilka razy. Nie zamierzał płakać. Magnus Bane miał swój honor i dumę. Cholerną dumę, która ograniczała go i więziła. Jak niewolnika. Nie pozwalała upokorzyć się na oczach nikogo, a w szczególności jego. Kociooki zerknął w kierunku Lightwood'a.

Czarownik nagle wyciągnął przed siebie dłoń, jak gdyby usiłował złapać cząstkę magicznej bramy.

-Twoja ręka! – Szepnął Alec z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Utkwił wzrok w pokrytej czarną sadzą dłoni Magnusa. Wyglądała jak spalona – Dlaczego...?

-Magia wymaga poświęceń – kociooki uśmiechnął się lekko i przybrał zwycięską pozę. Nieco niedbałą, ale według Aleca niezwykle... - Przejdzie mi – dodał po chwili Magnus z niewyraźnym grymasem wymalowanym na twarzy.

Lightwood wyciągnął rękę w kierunku nadgarstka czarownika, ale szybko ją cofnął. Przez chwilę miał nawet ochotę powiedzieć coś w stylu „Trzymaj się", lecz z jego ust wydobyło się jedynie niezrozumiałe mruknięcie.

-Chyba musimy się spieszyć – Odparł zamiast tego i zrobił krok w stronę wyczarowanej bramy. Zerknął pytająco na Magnusa – Mogę?

Kociooki przytaknął.

Alec zatopił spojrzenie w gładkiej niczym zwierciadło powierzchni portalu. Przez chwilę wydawało mu się, że gdzieś tam w oddali dostrzegł niewyraźną twarz Isabelle. Przysunął się bliżej i odgarnął ręką mgłą utrudniającą widoczność. Niebezpiecznie się zachwiał. W tym samym momencie poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w okolicy pępka. Zamknął oczy. Przez chwilę czuł się jakby ktoś wysłał go w pustą przestrzeń powietrzną, w której nie istniało prawo grawitacji.

Coś utknęło pomiędzy jego łopatkami, tuż pod skórą. Alec poruszył ramionami. Nagle poczuł że jego plecy pękają w dwóch miejscach, ale nie było to bolesne uczucie. Raczej nieprzyjemne. Jakby nagle wyrosły mu skrzydła... Czuł, że wciąż unosił się ku górze i z coraz większym trudem łapał oddech. Oczy nadal miał mocno zaciśnięte. Dopiero kiedy je otworzył wszystko nagle zniknęło. Zdążył jednak coś zauważyć...

-Na anioła! – Do jego uszu dotarł czyiś znajomy krzyk. – Nigdy wcześniej nie podróżowałeś portalem!? – Rozpoznał właściciela głosu, Magnus.

-Skąd wiedziałeś? – Alec zorientował się, że leżał na zimnej, betonowej posadzce. Jego nagi tors przeszył lodowaty prąd. Szybko podniósł się do pionu.

-Alexandrze! – Kociooki położył ręce na ramionach wyższego i mocno nim potrząsnął – Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo to było niebezpieczne? – Łowca dostrzegł w jego oku błysk... Przerażenia? Niepokoju?

-Przecież nic się nie stało – Alec pomyślał o dziwnej wizji. O czarnych skrzydłach wyrastających z jego pleców... Nagle do jego uszu dotarł wrzask jakiejś dziewczyny. Przez głowę przebiegła mu tylko jedna myśl. Isabelle. Wyswobodził się z uścisku czarownika i rzucił w kierunku korytarza, zza którego docierał jej krzyk. Alec wpadł do jakiegoś przestronnego pomieszczenia. Ogarnął wzrokiem znajdujących się w nim ludzi. Zatrzymał wzrok na czyjejś blond fryzurze.

LOST | ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz