Rozglądam się wszędzie. W pokoju babci, gościnnym w którym czasami ja sypiam, kuchni, łazience. I nic. Nic! Boże! Ale równie przerażający jest widok tego mieszkania. Ten bałagan! Babcia nie jest osobą która musi mieć pożądek, ale też nie jest bałaganiarą. A to mieszkanie wygląda jakby przeszło przez nie tornado. Boję się, że stało się coś złego. Babcia Iwona nigdy by nie wyszła nie zawiadamiając mnie o tym. Przecież dobrze wiedziała, że dziś będę u niej. Musiało się coś stać. Może źle się poczuła? O Boże!
Obdzwoniłam wszystkie szpitale w okolicy. I nic. O matko... Mam złe przeczucia, porwał ją? O Boże! Nie, nie, nie, nie!!! On nie mógł jej porwać. Nie mógł. Pójdę na policję. Muszę ją odnaleść. To moja wina.
Gdy jeszcze raz rozglądając się wokół, sprawdzam czy aby na pewno nic nie ma, z zamiarem zadzwonienia na policję, podchodzę do drzwi aby je zamknąć. W między czasie wybierałam już numer alarmowy. Gdy tylko zamknęłam drzwi, odskoczyłam od nich przestraszona z krzykiem. Telefon mi upadł, a ja szybko zdjęłam umazany czymś czerwonym nuż z dzwi i drżącymi dłońmi chwyciłam kartkę.
Powoli ją otwierając, czułam się jakbym dostała obuchem w głowę. Skronie mi pulsują, serce wali, ręce drżą, a i słyszę jakby ktoś do mnie mówił przez grubą ścianę. Nie rozróżniam słów, ale słyszę, że ktoś je wypowiada, ja jednak ich nie rozumiem, skupiam się tylko i wyłącznie na kartce. Gdy ją otwieram, pierwsze co, to wylatuje katrka z wydrukowanym czarno białym zdjęciem babci.
- Babciu! O nie, to wszystko moja wina... - mój szloch roznosi się po pomieszczeniu, w którym panuje okropny rozgardiasz.
Na zdjęciu widnieje babcia Iwona, związana i zakneblowana, z chyba krwią spływająca z czoła. Nawet na takim niewyraźnym zdjęciu widać jak jest przerażona. Upadam na polana i z płaczem wypowiadam słowa jak mantrę.
- To moja wina, moja wina i tylko moja wina. To wszystko moja wina! - patrzę się na babcię z przerażeniem i strachem, a odgłosy wydają się bardziej ostre i krzykliwe. Jednak nie zwracał na to uwagi.
Odkładam te straszne zdjęcie, i ze strachem otwieram wybrudzoną krwią kartkę. Krew zastygła i muszę mocniej pociągnąć za krańce kartki aby się otworzyły. W końcu ukazuje mi się wydrukowana kartka, z czerwonymi literami.
Moja słodka Sandro
Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo chciałbym w tej chwili widzieć Twoje cierpienie. Och, to musi być piękny widok. Ale upajam się samymi myślami, że Twoja babcia jest tu uwięziona, bita oraz z co godzinę dźgana nożem. Z moich wyliczań wychodzi, że rano będzie w tak ciężkim stanie, że umrze. Ewentualnie dociągnie do południa. Więc oto jest Twój czas aby uratować bubuszkę. Hahahahah...
PS. Możesz pomagać sobie policją, a i tak to nic Ci nie da. Nie mogę się doczekać momentu, gdy zobaczysz zmasakrowaną Babunię, a ja zobaczę Twoją minę i rozpacz.
PPS. Jak tam Twój kwiatek? Dobrze odlicza Twój czas?
Twój oszlaly z roszkszy oprawca
Roztrzęsiona jeszcze bardziej po przeczytaniu listu, zaczyna spazmatycznie szlochać. W uszach zaczyna mi buczeć i piszczeć, łzy zaczynają tak spływać, że nawet nie ma po co ich wycierać, na nowo i tak się pojawiają.- Przepraszam babciu! To wszystko moja wina! - mówi i telepie nią jednocześnie.
Kladzie się na podłodze, na której walają się rzeczy, całe i te rozwalone. Ale nagle do niej dociera, że przecież nie może tu leżeć i ryczeć w nieskończoność, musi zacząć działać!
CZYTASZ
#Obsesja#
Mystery / ThrillerTo znów on. Dzwoni do mnie przynajmniej raz dziennie, nie mam pojęcia z ilu numerów już dzwonił, nie licząc wiadomości i tak od ponad pół roku. Tłumaczyłam Krystianowi z trylion razy, że nic z tego nie będzie, że go nie kocham, że do siebie nie pas...