Rozdział 7

1.4K 127 17
                                    

Suga

Ledwo udało mi się podnieść Jimina. Wrzeszczałem o pomoc - krople łez mieszały się z potem, a na moich rękach widniała krew Parka. Lekarze podbiegli i zabrali go na salę operacyjną, żeby jak najszybciej przywrócić Chima do życia. Po moich polikach spływały długie strumienie łez. Nigdy nie czułem się tak słabo.

Co jeżeli nie zdołam zagrać meczu przez stres? Ugh, Jimin jest tak samo ważny dla mnie jak koszykówka! Ymm.. A może i nawet bardziej... Popełniłem ogromny błąd zostawiając go z tym psycholem. Aish! Czemu w ogóle teraz o tym myślę? Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale może uda mi się wybłagać litość od Boga, to jedyna możliwa pomoc z mojej strony.

Usiadłem w poczekalni szpitalnej, gdzieś w kącie. Złożyłem ręce do modlitwy i spokojnie wymawiałem słowo po słowie.

Siedziałem tam około 3 godzin, a może i nawet więcej. W końcu poszedłem do kawiarenki napić się kawy.

Automat z napojami bezczelnie pożarł moje pieniądze! Cholera, ja to mam pecha.

Kopnąłem głupi sprzęt z całej siły.

-Pan Yoongi? - o cholipcia, czyżby doktor przyłapał mnie na gorącym uczynku? - Zdaje się, że wszystko przebiegło zgodnie z planem - uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach. Nie zdołałem mu nic odpowiedzieć, a niech to szlag. Byłem taki sparaliżowany zaistniałą sytuacją.

Pobiegłem w stronę sali gdzie leżał mój ukochany. Nie mogłem wejść bezpośrednio do środka, bo nie przynależę do jego rodziny. Mimo wszystko obserwowałem chłopaka przez dosyć duże okienko umieszczone obok drzwi.

-Rodzeństwo? - spytała pielęgniarka za mną.

-Yy, tak. Oczywiście! - bez większego namysłu odpowiedzialem, bo jak mogłem się z nim inaczej zobaczyć? Nie mam nic do stracenia!

-Proszę, weź to i idź do brata. Na pewno się o niego martwisz, a mała wizyta nie zaszkodzi. Tylko pamiętaj o tym, że jest w śpiączce i niczego nie słyszy - sympatyczna pracowniczka ukłoniła się i poszła dalej, a ja nałożyłem na siebie specjalne ubranie szpitalne i odwiedziłem "brata".

Chwyciłem delikatnie za klamkę i pociągnąłem w swoją stronę. Obok łóżka na którym leżał Jimin znajdowało się małe krzesełko. Usiadłem.

-Cześć ChimChim. Czekałem na ciebie, wiesz? - uśmiechnąłem się. - Cały czas byłem na korytarzu. Wymodliłem wszystko - zachichotałem. - Jak dojdziesz do siebie, to wynajmę jakiś ciekawy dom i zamieszkamy razem. Ze mną w końcu będziesz bezpieczny.

Hhh, co ja najlepszego robię. On mnie przecież w ogóle nie słyszy...

-Muszę Cię zostawić. Nie mogę przebywać tu za długo, a raczej w ogóle powinno mnie tu nie być. Wybacz, jak wyzdrowiejesz, to wrócę. Obiecuję! - ostatni raz chwyciłem jego małą, pulchną dłoń. Jejku, stęskniłem się.

Wyszedłem nie wracając do tego szpitala przez kilka najbliższych tygodni.

Miracle || Yoonmin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz