Rozdział 5

2K 97 14
                                    

**Severus**
- Granger, co ty tu urządziłaś? - Zapytałem zdziwiony, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna, chwilę nie odpowiadała, gdyż była za bardzo zajęta swoimi czynnościami.
- Pomyślałam, że nic pan nie jadł, więc przygotowałam śniadanie - Powiedziała po chwili, zanosząc do stołu, przygotowane dania.
- Wiesz, że od tego są skrzaty? - Zapytałem złośliwie, podchodząc do niej.
- Wiem, ale one nie mogą wszystkiego robić same - Oburzyła się, zakładając ręce na piersi.
- Urocza jesteś, gdy się gniewasz - Powiedziałem, siadając do stołu. Na twarz dziewczyny wpłynął rumieniec. Po chwili również zajęła miejsce, przy stole. Zjedliśmy przygotowane przez Gryfonkę tosty i wypiliśmy filiżankę kawy.
- Co do sprawy z Weasley'em, Dumbledore obiecał zająć się nim - Przerwałem ciszę, upijając ostatni łyk kawy.
Hermiona skinęła głową na znak, że zrozumiała i także dokończyła swoją kawę.
- Granger - zacząłem - Masz...tu.. - Powiedziałem wskazując na kąciki jej ust.
Dziewczyna była wyraźnie zmieszana i nie do końca wiedziała o co mi chodzi.. Podszedłem do niej i wytarłem rękawem, jej kąciki ust, zmywając z nich kawę.  
- Jakie dziś eliksiry robimy? - Zapytała po chwili.
- Amortencję, Veritaserum, Felix Felicis, Eliksir wielosokowy i uzupełniający krew - Odpowiedziałem, odchodząc od stołu. Usiadłem przy biurku i przyglądałem się dziewczynie, która zmywała naczynia.
- Po co nam Eliksir Miłosny na wojnę? - Zapytała, siadając na przeciw mnie.
- Na wojnie z Voldemortem, każdy Eliksir się przyda - Odpowiedziałem. - Zajmij się Amortencją i Eliksirem Wielosokowym a ja zrobię resztę - Dodałem, zabierając się do roboty. Gryfonka skinęła głową na znak, że zrozumiała i poszła po składniki.
**Hermiona** 
Zajęłam się najpierw Eliksirem Wielosokowym. Przypomniało mi się, jak pierwszy raz robiłam go z Harrym i Ronem na drugim roku. Dodałam do mosiężnego kociołka muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca i skórkę Boomslanga. Wymieszałam trzy razy zgodnie ze skazówkami zegara i zostawiłam na 68 minut. Teraz została tylko Amortencja, najsilniejszy Eliksir Miłosny. 
- Skończyłam! - Wrzasnęłam odwracając wzrok na profesora.
- Mam Ci pogratulować? - Warknął nie spuszczając z oczu eliksiru nad, którym w tej chwili pracował.
Odniosłam przygotowane Eliksiry na parapet. Skierowałam się na górę, do mojego pokoju. Położyłam się na łóżko i zaczęłam czytać pierwszą lepszą książkę.
- Przecież ja mam teraz lekcję!! - Pomyślałam, po czym spakowałam to torby książki, założyłam szatę i zbiegłam na dół. 
- Profesorze, idę na lekcje - Oznajmiłam, otwierając drzwi.
- Jakie lekcje, Granger? McGonagall Ci nie mówiła, że przez ten tydzień masz odwołane wszystkie zajęcia? - Zapytał zdziwiony.
- Nie. Nic mi nie powiedziała - Powiedziałam. - To...idę się spotkać z przyjaciółmi - Oznajmiłam i wyszłam. 
Nie miałam ochoty spotykać się z Ronem, po tym co mi zrobił. Tęskniłam jednak za Harrym, Ginny, Luną czy Nevillem. Szłam przez korytarze, ze wzrokiem spuszczonym w dół. Wtedy ktoś na mnie wpadł. Jeszcze tej cholernej fretki tu brakowało.
- Uważaj jak chodzisz, Granger - Warknął Malfoy
- To ty na mnie wpadłeś, ty zapchlona Fretko! - Krzyknęłam.
- Uuuu...co tak ostro? - Zapytał złośliwie.
- Odwal się od niej! - Krzyknął z daleka Ron, podbiegając do nas.
- Bo co? - Zapytał Draco.
- Bo pożałujesz - Oznajmił rudzielec, po czym wyciągnął różdżkę. 
Malfoy po chwili zrobił to samo i cofnął się trochę.
- Bawicie się bez nas? - Zapytała ironicznie Pansy, stojąc razem z Blaisem, Crabbem i Goyle'm po lewej stronie korytarza.
- 5 na dwóch? To dość słaby, układ. Dobrze, że przyszliśmy w porę - Powiedział, Harry pojawiając się z Ginny i Nevillem po przeciwnej stronie korytarza.
- Jaki piękny widok. Szlama w potrzebie - Warknął Malfoy.
- Odszczekaj to! - Krzyknął, Harry. - Drętwota!
- Protego! - Obronił się, Draco.
- Avada Kedavra! - Krzyknęła na mnie Pansy
 - Protego! - Wrzasnęłam, żeby się obronić-
- Expalliarmus! - Rzucił Neville. Wytrącił różdżkę, Malfoy'owi. Longbottom złapał ją i uśmiechnął się do siebie zadowolony.
- Dobrze Neville - Powiedział Ron i uśmiechnął się do przyjaciela.
- Levicorpus! - Malfoy, wisiał do góry nogami.
- Drętwota! - Krzyknął Blaise.
- Crucio! - Wrzasnęłam. Blaise tarzał się po podłodze, wijąc z bólu.
Hermiona, ty idiotko! Co narobiłaś? Przez to możesz trafić do Azkabanu! - Odezwał się głos w mojej głowie.
Natychmiast przestałam.
- Liberacorpus - Powiedział Malfoy, a zaklęcie przez, które wisiał do góry nogami, przestało działać i wylądował na ziemi.
- Blaise, wszystko w porządku? - Zapytał wyraźnie zmartwiony, Draco.
Zanim Blaise zdążył odpowiedzieć, usłyszeliśmy kroki.
- Co tu się stało? - Zapytała przerażona McGonagall.
Żadne z nas nie odpowiedziało.
- Dobrze, nie chcecie mówić, to zapraszam do gabinetu dyrektora - Oznajmiła, idąc w stronę wspomnianego gabinetu. Ruszyliśmy za nią. W między czasie McGonagall, wysłała patronusa do profesora Snape'a o tym co nawywijali jego podopieczni i poprosiła o przybycie do gabinetu Dumbledore'a. Doszliśmy na miejsce. O dziwo Severus Snape był tam przed nami.
- No słucham, co się wydarzyło? - Zapytał Dumbledore.
- Malfoy i jego banda nas zaatakowali - Warknął Ronald.
- Nie kłam, Weasley - Syknął Snape.
- Severusie - Uspokoiła kolegę McGonagall.
- To Potter i reszta zaatakowali nas! - Oburzył się Malfoy.
- To nie prawda! - Zaprzeczyłam.
- Uspokójcie się! - Wrzasnął Dumbledore.
- Jakich zaklęć używaliście? - Zapytała McGonagall.
- Drętwota, protego, expalliarmus, Levicorpus, Liberacolpus - Wyliczył Crabb.
- Avada Kedavra i...Crucio - Dodał Harry.
- Co takiego? - Warknął Snape. - Używaliście zaklęć niewybaczalnych?
- Nie usłyszał pan? - Syknął Ron.
- Panie, Weasley! - Oburzyła się McGonagall.
Ron spuścił głowę.
- Dobrze, czy ktoś dostał z zaklęcia Crucio? - Zapytał Dumbledore.
- Blaise - Odpowiedziała Pansy.
- Od kogo? - Zapytał Snape.
- Ode mnie - Przyznałam się.
- Zawiodłam się na pani, panno Granger - Powiedziała smutno opiekunka naszego domu.
- Gryffindor i Slytherin tracą 50 punktów - Oznajmił Dumbledore.
- Blaise, musisz iść do Pani Poumfrey, zobaczyć czy wszystko jest w porządku - Powiedziała widocznie zmartwiona McGonagall.
- Tak w ogóle, jak to się stało? - Zapytał spokojnie Snape, popijając herbatę.
- Oni wyzywali Hermionę od szlamy! - Krzyknął wściekły Ron.
Nauczyciel eliksirów, wypluł upity wcześniej łyk herbaty.
**Severus**
Wszyscy patrzyli na mnie przez chwilę jak na głupka. Ja też głupio się czułem, ale coś zabolało mnie w sercu słysząc to wyzwisko, a na dodatek moi wychowankowie mówili tak o Hermionie.
- Przepraszam - Powiedziałem po chwili.
- Proszę przeprosić, Pannę Granger - Dumbledore, skierował się do ślizgonów.
- Profesorze, Snape, niech pan coś zrobi! - Wrzasnął, Malfoy.
Jednak tym razem, nie zamierzałem im pomóc.
- Tu chodzi o Hermionę, więc tym razem nie będę im pomagać - Szepnąłem, nie zdając sobie sprawy, że mówię, to na głos.
Wszyscy znów na mnie spojrzeli i wgapiali się we mnie jak na debila a na twarzy Gryfonki pojawił się rumieniec.
Ale wtopa... - Pomyślałem.
- Czyli jednak jest coś na rzeczy... - Stwierdził smutno Ronald, wychodząc i trzaskając drzwiami.
- Ron! Czekaj! - Krzyczała Gryfonka, lecz, Weasley wyszedł.
McGonagall i Dumbledore spojrzeli na siebie, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Ja oczywiście podejrzewałem, co Weasley miał na myśli. Ślizgoni, Longbottom i Potter skierowali się do wyjścia, jednak Minerwa i Albus zatrzymali mnie i Hermionę mówiąc, że chcą z nami poważnie porozmawiać.
- Czy coś się stało? - Zapytała brązowowłosa.
- Tak - Odpowiedział z powagą Dumbledore - Odpowiedzcie mi na jedno pytanie, tylko...szczerze.
- Oczywiście, Albusie - Powiedziałem. Domyślałem się o co chcą nas zapytać, ale kompletnie nie wiedziałem co odpowiedzieć...
- Czy między wami coś jest? - Zapytał dropsiarz, uśmiechając się lekko.
Spojrzałem przelotnie na Gryfonkę, która ewidentnie nie wiedziała co odpowiedzieć. Tak na prawdę to sam nie wiem co ona do mnie czuję.
- Nie. Nic między nami nie ma - Odpowiedziała dziewczyna po chwili namysłu.
- Na pewno? - Dopytywała się McGonagall.
- Na pewno - Potwierdziła brązowooka Gryfonka. Widać było w jej oczach smutek.
- No dobrze. A zatem możecie już iść - Powiedział Dumbledore, choć jak na moje oko domyślił się, że Gryfonka skłamała.
Zrób coś idioto! Przecież ją kochasz! Daj jej to do zrozumienia. Wiem, że się boisz, ale będzie dobrze - Odezwał się głos w mojej głowie. Tylko co?
- Nie! - Wykrzyknąłem, gdy Hermiona była już przy drzwiach. - Granger, skłamała.
- Severus, co ty robisz? - Szepnęła zdenerwowana.
- Mówię jak jest - Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. - Macie rację. Coś nas łączy.
Dziewczyna zarumieniła się.
- Severusie...To jest twoja uczennica - Wymamrotała McGonagall.
- Wiem - Powiedziałem szybko. - Ale moich uczuć nie da się zmienić. Kocham ją.
Wtedy poczułem jak panna Wiem-To-Wszystko-I-Jeszcze-Więcej wtuliła się we mnie.
- Też Cię kocham, Severusie - Szepnęła.
Dumbledore uśmiechnął się i spojrzał na McGonagall. Kobieta odwzajemniła uśmiech i przyglądali się nam przez chwilę. Wtedy pierwszy raz od śmierci Lily poczułem, że mogę być szczęśliwy.
**Hermiona**
W końcu jestem pewna jego uczuć. Na pytanie Dumbledore'a zaprzeczyłam, bo myślałam, że Sev tego oczekuję. Myliłam się. Ten dzień był jednym z najpiękniejszych. Żal mi było jednak Rona. To mój najlepszy przyjaciel i nie chcę go stracić. I martwiło mnie jeszcze jak zareaguję Harry i Ginny. Mam nadzieję, że to zaakceptują i wszystko będzie dobrze. Wyszliśmy z Severusem i McGonagall z gabinetu dropsiarza. Poczułam nagle ból na całym ciele. Zatrzymałam się i skuliłam z bólu.
- Co ci jest? - Zapytał przerażonym głosem Sev.
Nie miałam nawet siły nic odpowiedzieć.
- Musimy iść do Skrzydła Szpitalnego - Oznajmiła McGonagall.
Szliśmy po woli do Pani Poumfrey. Ponownie się zatrzymałam, ale tym razem upadłam. Zemdlałam.

_________________________________________

Hejka wszystkim!
Kolejny rozdział już napisany. Przepraszam, że
go dość długo nie było, ale jakoś tak straciłam
wenę. Napiszcie jak wam się podobał rozdział :)
Nie zapomnijcie o głosie i komentarze też są
mile widziane ;)

~AgataaLinowska


Always|SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz