Rozdział 6

1.8K 95 2
                                    

**Hermiona**
- Panno Granger! - Usłyszałam znany mi głos.
Mimo, że go słyszałam, nie miałam siły odpowiedzieć.
- Herm! - Krzyknęła podajże rudowłosa Weasleyówna.
Powolnie otworzyłam oczy i potarłam je ręką. Zobaczyłam ich wszystkich. Stali nade mną i czekali aż się obudzę.
- Gdzie ja jestem? - Zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Było dość duże, w białych barwach.
- W skrzydle szpitalnym - Odpowiedziała Ginny.
- Co mi się stało? - Dodałam po chwili.
- Właściwie to...jeszcze nie wiadomo. Zemdlałaś na korytarzu. - Powiedział Dumbledore.
- Minerwo, mogę cię prosić na chwilę? - Zapytała pielęgniarka. McGonagall pokiwała twierdząco głową i poszły na bok, aby porozmawiać.
- Jak się czujesz, kochanie? - Zapytał nie pewnie Snape, ściskając moją rękę. Harry, Ron i Ginny spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Później skierowali wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze - Odpowiedziałam. Nie żeby coś, ale...ja...nic nie czuję.
- Profesorze - Zwróciłam się w stronę Dumbledore'a. - Coś ze mną jest nie tak..
Dropsiarz otworzył szerzej oczy, a ja myślałam, że zaraz mu gałki wylecą.
- Chyba wiem dlaczego... - Zaczęła McGonagall, wracając z pogawędki z pielęgniarką. - Hermiono, podczas waszej bitwy, jakiego zaklęcia użyłaś, aby obronić się przed Avadą Kedavrą?
- Emm...To było... - jąkałam się. Nie mogłam sobie przypomnieć, jakiego zaklęcia użyłam. - Protego! - Wykrzyknęłam.
- Tego się obawiałam... - Powiedziała smutno.
- O co chodzi? - Zapytał zmartwiony, Potter.
- O to, że zaklęcie Protego nie do końca uchroniło Cię przed Avadą Kedavrą - Zaczęła - To zaklęcie trafiło w ciebie i uśmierciło część twojej duszy. Niestety tą część, która miała uczucia...
- Jak to? - Zapytałam przerażona. Czy to oznacza, że już nie będę odczuwać żadnych uczuć? Że już nigdy nie zaznam miłości i przyjaźni? To niemożliwe... - Da się coś z tym zrobić?
- Niestety nie - Odpowiedziała zrezygnowana nauczycielka Transmutacji.
Jak to nie? Mam 15 lat i nie będę już szczęśliwa... Co to oznacza? Nie będę nic czuła do Severusa? Nie będę przyjaźnić się z Ronem, Harrym i Ginny? Co teraz ze mną będzie? Może będę jak ślizgoni? Bez uczuć, bez serca, bez litości? To mnie czeka? Boże...
- Chcę zostać sa...- Przerwał mi niesamowity ból. Czułam jakby moje serce wyparowało. Co się do cholery dzieję?
- Mionka, co jest? - Zapytała zmartwiona rudowłosa.
Przekręcałam się z boku na bok, wijąc się przy tym z bólu. Jednym ruchem różdżki wyczarowałam lusterko. Spojrzałam w odbicie... To nie była ta sama Hermiona Granger. Moje oczy były czerwono-czarne, włosy w kolorze kruczoczarnym, opadały na ramiona. Moja zawsze opalona twarz, zrobiła się blada jak ściana. Rysy twarzy nadały jej groźny i poważny wygląd. Wyglądałam jak, jakiś upiór. Co to miało znaczyć? Czułam się też całkiem inaczej. Jakbym miała zaraz kogoś po torturować Cruciatusem, albo najlepiej od razu zabić!
- Wszystko w porządku, panno Granger? - Zapytał dyrektor.
- Milcz, stary dropsie! - Wrzasnęłam. Wszystkich zamurowało. Patrzyli na mnie z otwartymi ustami, jakby z niedowierzaniem?
- Czego się tak gapicie? - Warknęłam.
Wstałam gwałtownie z łóżka i pobiegłam do dormitorium. W drodze do Wieży Gryffindoru, nie obeszło się bez kąśliwych uwag rzucanych do moich dawnych znajomych.
- Granger? - Zapytał blondyn o bladej cerze. Tak, chodzi o Malfoy'a.
- Czego!? - Warknęłam niczym wściekły pies.
- Co to za zmiana? - Zaśmiał się.
- No cóż, zmiany są w życiu potrzebne - Stwierdziłam i uśmiechnęłam się. Mój uśmiech był iście ślizgoński...
- Skoczymy na kremowe piwo do trzech mioteł? - Zaproponował blondyn.
- Teraz mamy lekcje - Oznajmiłam.
- No właśnie - Powiedział uśmiechając się.
Złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę Trzech Mioteł. W drodze do baru wszyscy uczniowie patrzyli się na nas ze zdziwieniem. Rozumiem, że to dla nich nowość, ale bez przesady. Nie wiem dlaczego wcześniej, nie zwracałam uwagi na Dracona. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy dwa kremowe piwa.
- Powiesz mi teraz co się stało? - Zaczął Malfoy.
- Więc tak...Podczas naszej "bitwy" zaklęcie Protego nie do końca uchroniło mnie przed Avadą Kedavrą, którą rzuciła na mnie Pansy i uśmierciło część mojej duszy. Tą cześć, która miała jakiekolwiek uczucia. - Opowiedziałam.
- I co teraz zamierasz? - Zapytał blondyn.
- Nic. McGonagall powiedziała, ze nie da się z tym nic zrobić - Odpowiedziałam, pijąc piwo.
- Chcesz być taka już na zawsze? - Dopytywał.
- Skoro nie da się nic zrobić, to raczej nie mam wyboru, Draco - Powiedziałam.
Około 21.00 wróciliśmy do Hogwartu. Draco poszedł do dormitorium a ja do lochów.
**Severus**
Po wyjściu ze skrzydła szpitalnego od Granger, totalnie się załamałem. Jak ja sobie z tym poradzę? Potrzebuję jej a ona teraz nie będzie traktować mnie poważnie. Usiadłem w fotelu. Wypiłem całą butelkę Whisky. Z tego wszystkiego zasnąłem w fotelu. Nie spałem długo, bo obudziło mnie pukanie do drzwi.
- Wejść! - Rozkazałem. W drzwiach stanęła Gryfonka. Ona była... upita?
- Dzień dobry profesorku - Powiedziała, wchodząc do środka i trzaskając drzwiami. Ona ledwo stała na nogach!
- Granger, ile wypiłaś? - Warknąłem.
- Emm...1...2...4...6 piw - Odpowiedziała i opadła na kanapę.
- Czy tobie kompletnie odbiło? - Syknąłem i poszedłem w jej stronę.
- Możliwe -  Powiedziała a ja zająłem miejsce na fotelu obok niej.
- Z kim byłaś? - Zapytałem.
- A co zazdrosny jesteś? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie! - Warknąłem choć to nie prawda. - Granger, odpowiadaj.
- Z Draco - Oznajmiła, ziewając.
Od razu wysłałem Draconowi patronusa, żeby spotkać się znim za 10 minut na błoniach. Co im strzeliło do tych łbów? Czy oni są normalni? Złamali tyle zasad w kilka godzin, że aż się zastanawiam czy nie powinni wylecieć ze szkoły. Ale pewnie Dumbledore i McGonagall usprawiedliwili by to mówiąc: "Hermiona teraz nie jest sobą". Ugh...
Usiadłem na brzegu jeziora i czekałem na Dracona.
- Dzień dobry, profesorze - Usłyszałem dźwięk za mną.
- Witaj, Draco. Usiądź - Nakazałem, wskazując rękę miejsce. On wykonał moje polecenie i patrzył w zamarzniętą taflę jeziora.
- Chciał pan mnie widzieć? - Zapytał po chwili.
- Jak bym nie chciał to bym cię nie wzywał - Warknąłem pod nosem - Chciałem się z tobą widzieć w sprawie panny Granger.
- Właśnie...martwię się o nią - Powiedział. Że co? On...ślizgon, arystokrata, przyszły śmierciożerca martwi się o Gryfonkę, dziewczynę, której nienawidzi, którą wyzywa od szlam?
- Ja też, ale nie da się nic zrobić - Powiedziałem zrezygnowany.
- Czemu się poddajesz? Zawsze jest jakieś wyjście! - Stwierdził blondyn.
- Nie poddam się - Oznajmiłem. - Dlaczego ty się nią tak interesujesz?
- To nie o nią chodzi, tylko o ciebie - Zaczął - Jesteś moim ojcem chrzestnym i chcę, żebyś był szczęśliwi. Widać, że coś was łączy. A z resztą moi rodzice prędzej czy później trafią do Azkabanu za pomoc Czarnemu Panu a ja będę wtedy mieć tylko ciebie.
- O ile Czarny Pan wygra - Szepnąłem.
- Jak to? Ty, jego sługa nie wierzysz w jego siłę? - Zapytał zdziwiony.
- Muszę Ci się do czegoś przyznać - Zacząłem. Czy ja dobrze robię?? - Nie jestem śmierciożercą.
- To nie możliwe! Widziałem Cię na spotkaniach z Voldemortem. Jesteś jego "prawą ręką". Nie rób ze mnie głupka, Severusie - Powiedział oburzony. Nie uwierzył mi.
- Widzisz, to jest tak, że należę do Zakonu Feniksa a przed Czarnym Panem udaję jego sługę, żeby wydobyć jak najwięcej informacji na temat planowanych przez nich ataków na nas - Opowiedziałem mu w skrócie.
- Powiedzmy, że Ci wierzę... Wiesz, że jak Czarny Pan dowie się o tym to nie będziesz bezpieczny, prawda? - Zapytał zmartwiony.
- Jestem tego świadom, ale teraz nie to jest moim największym problemem - Odpowiedziałem.
- W takim razie co nim jest? - Zapytał, podnosząc jedna brew.
- Hermiona - Szepnąłem zasmucony.
**Hermiona**
Severus wyszedł a ja czułam się bardzo źle. Chyba przesadziłam z alkoholem. Głowa bolała mnie jak cholera. Postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Wlałam do wanny płyn lawendowo-różany i zanurzyłam się w wodzie. Przymykałam oczy ze zmęczenia, ale przecież nie mogłam zasnąć w wannie. Mogłabym się nawet utopić...Usłyszałam jak ktoś wchodzi do kwater pana Zawsze-Złośliwego i trochę się przestraszyłam. Z jednej strony normalnie by było gdyby to on po prostu wrócił a z drugiej nie zamknął drzwi i mógł tu wejść każdy.
**Severus**
Po rozmowie z Draconem, postanowiłem się nie poddać i spróbować na wszelkie sposoby przywrócić, Granger jej uśmierconą część duszy. Z mojej perspektywy było to nie możliwe, ale i tak postanowiłem spróbować. Zobaczyłem, że Granger nie ma na kanapie, a tam była zanim wyszedłem. Postanowiłem rozejrzeć się po moich kwaterach i zobaczyć czy nigdzie nie wyszła. Przeszukałem wszystkie pokoje prócz łazienki. Wparowałem do niej natychmiast. Zobaczyłem Granger leżącą w wannie. Nie chciałem, żeby było to widać, ale moja twarz pewnie przypominała buraka. Dziewczyna spojrzała na mnie lodowatym spojrzeniem. Co ja się dziwie??
- J...jj...ja...przepraszam - Powiedziałem po czym szybko zatrzasnąłem drzwi. Oparłem się o nie i chwilę tak stałem, rozmyślając. Oczywiście moje myśli powędrowały w stronę Hermiony. Za każdym razem nieświadomie wysyłałem jej uczucia i myśli a dowiadywałem się o tym albo od niej, albo sam na to wpadałem. Tym razem sam na to wpadłem. Rozpoznaję to tak, że głowa zaczyna mnie boleć na kilka sekund a w sercu czuję przyjemne, ale też niepokojące ciepło. Skierowałem się do łóżka. Kilka godzin zajęło mi jeszcze rozmyślanie. W końcu oddałem się w objęcia Morfeusza.


Always|SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz