Rozdział 1

1.3K 54 3
                                    

– Black? – spytała kobieta, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie mogła uwierzyć własnym uszom.

– Tak, proszę pani – odpowiedziałam spokojnie, celowo ignorując jej zaskoczenie, jakby moje nazwisko nie było czymś nadzwyczajnym.

– Mamo – przypomniał Draco, przerywając tą niezręczną wymianę zdań – Musimy już iść.

– Tak, tak... Przepraszam – ocknęła się, szybko przytuliła swojego syna, a ku mojemu zdziwieniu, mnie również. – Uważajcie na siebie – dodała z lekkim uśmiechem, po czym odwróciła się i odeszła, zostawiając nas samych.

Draco spojrzał na mnie z typowym dla siebie zadziornym uśmiechem.

– No, to co? Biegnij pierwsza.

Rzuciłam mu szybkie spojrzenie, po czym ruszyłam w stronę pociągu, biegnąc ile sił. Kiedy już widziałam drzwi, Draco pojawił się obok mnie, jakby nigdy nie miał problemu, żeby nadążyć. Wspięliśmy się po schodach do środka i szybko znaleźliśmy wolny przedział na samym końcu pociągu. Draco bez słowa wrzucił nasze bagaże na półkę, a ja usiadłam przy oknie, przyglądając się scenom za szybą. Rodziny. Dzieci żegnały się z rodzicami, całusy, uściski, ostatnie machnięcia dłonią na pożegnanie.

Zacisnęłam usta. Mnie nigdy nie odprowadzano na peron. Właściwie, nie miał mnie kto odprowadzać. Był Lupin – troskliwy, obecny, ale to nie to samo. Zastanawiałam się, czy naprawdę brakowało mi rodziców. Czy potrzebowałam ich obecności? Może nie. Miałam więcej swobody, więcej miejsca na swoje sprawy. Ale w tym roku... to się zmieni.

– O czym tak myślisz? – zapytał Draco, opierając się o drzwi przedziału i obserwując mnie uważnie.

Spojrzałam na niego, zauważając, że pociąg już ruszył.

– O tym, jak to wszystko będzie wyglądało w tym roku – odpowiedziałam, wciąż nieco zamyślona.

– A co ma być? – Zmarszczył brwi, wyraźnie nie rozumiejąc.

– Nie wiesz, że Lupin będzie uczył obrony przed czarną magią? – zapytałam, lekko zdziwiona. Spodziewałam się, że ojciec mu to powiedział – w końcu pracował w Ministerstwie.

Draco uniósł brwi.

– Lupin? Obrony? – Zdziwienie w jego głosie było wręcz namacalne. – Przecież on nic nie potrafi.

Zacisnęłam szczękę. Jego słowa zabolały mnie bardziej, niż chciałam to przyznać.

– A jednak – powiedziałam ostrzej, niż zamierzałam. – Kiedy dowie się, że trzymam się z tobą, będzie wściekły. Musimy coś wymyślić - Lupin zawsze widział wszystko przez pryzmat swoich wyobrażeń. Był przekonany, że nasza przyjaźń to jedynie wynik wspólnej przynależności do Slytherinu. Uważał, że trzymam się blisko Draco z jakiegoś ukrytego powodu, jak zdobywanie informacji czy prestiż szkole. Myślał, że nasza więź jest tylko strategią, a nie prawdziwym uczuciem.

Poznaliśmy się w pierwszym roku, a nasza relacja rozwinęła się naturalnie. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, rozumieliśmy się bez słów. Jednak Lupin nigdy nie chciał tego zaakceptować, wolał żyć w świecie własnych teorii, w którym przyjaźń z Gryfonami byłaby bardziej akceptowalna.

– Udawajmy, że się nie lubimy – zaproponował Draco z typową dla siebie nonszalancją, jakby to było oczywiste rozwiązanie.

Westchnęłam, rozglądając się po przedziale.

– To się nie uda. Wszyscy wiedzą, że wcześniej byliśmy nierozłączni. Kto nam w to uwierzy?

Nagle drzwi przedziału rozsunęły się, a w progu pojawił się Blaise Zabini.

– Mogę wam pomóc – oznajmił z uśmiechem.

– Diabełku! – wykrzyknęłam, rzucając się na jego szyję. – Jak ja cię dawno nie widziałam!

Zaśmiał się i mocno mnie przytulił.

– Ja ciebie też, mój Aniołku – powiedział, po czym wciągnął mnie w pocałunek, który odwzajemniłam bez wahania.

Draco wydał z siebie zirytowane westchnienie, przewracając oczami.

– Naprawdę? Możecie przestać się lizać w mojej obecności? – zapytał z wyraźnym niesmakiem, opierając się o fotel.

Oderwałam się od Blaise'a, śmiejąc się pod nosem, a Draco tylko pokręcił głową, jakby nie mógł tego znieść.

– Diabeł, miałeś nam pomóc – przypomniał Draco, tonem jakby mówił o sprawie życia i śmierci. – Z resztą, sobie chyba też. Nie zamierzasz przecież wymieniać się śliną z Black przy Lupinie, prawda?

Blaise wzruszył ramionami, nie przejmując się zbytnio.

– A dlaczego nie? Przecież Lupin ma alergię na TWOJEGO ojca, nie na mojego. A tak właściwie, nawet nie zna mojego. Ja zresztą też – dodał z gorzkim uśmiechem.

Poczułam ukłucie w sercu. Zrozumiałam jego ból, bo sama ledwo znałam swojego ojca. Zanim zdążyłam go przytulić, pociąg gwałtownie zahamował. Z racji tego, że staliśmy, poleciałam do tyłu, prosto na kolana Draco, podczas gdy Blaise złapał się drzwi.

– Ej, Smoku! – krzyknął Blaise, udając oburzenie. – Przestań mi zabierać dziewczynę!

– Wyluzuj, to nie moja wina, że jej nie złapałeś – odparł Draco z uśmiechem, przytrzymując mnie żebym nie upadła. Już miał coś dodać, kiedy drzwi przedziału nagle się otworzyły. Wdarł się straszny chłód. W jednej chwili ogarnęła mnie ciemność, a ja zemdlałam, wciąż oparta o Malfoya.

Córka Black'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz