Rozdział 2

1.1K 53 1
                                    

Cisza wokół mnie była dziwna, niemal nieokreślona, wypełniona szumem, który nie przypominał niczego, co znałam. Czułam się zagubiona i zdezorientowana. Co się ze mną dzieje? Gdzie jestem? Dlaczego wszystko wydaje się tak obce? Nagle poczułam, jak coś mną potrząsa. Powoli zaczęłam odzyskiwać świadomość. Moje powieki uniosły się ciężko, a przed oczami pojawiła się niesamowita wizja – szarość przeplatała się z odcieniami niebieskiego, nadając otoczeniu niemal metaliczny blask. Było w tym coś niesamowicie pięknego i jednocześnie perfekcyjnego. A potem zauważyłam te oczy – oczy, które znałam, choć na początku nie mogłam przypomnieć sobie, skąd.

Widok zniknął na chwilę, przesłonięty kosmykiem platynowych włosów. Ktoś nachylał się nade mną, ale szybko odsunął się, odsłaniając twarz, która była mi tak dobrze znana.

– Draco? – wyszeptałam, wciąż czując się słabo.

– W końcu się obudziłaś – jego głos był spokojny, niemal łagodny. – Martwiliśmy się o ciebie. Blaise poszedł po wodę.

– Co się stało? – zapytałam, próbując poskładać w głowie wydarzenia.

– Zemdlałaś – odpowiedział, spoglądając na mnie z troską.

– Dlaczego? – Panika zaczynała przejmować nade mną kontrolę. Nie pamiętałam niczego, co mogłoby wyjaśnić moją utratę przytomności.

– Ile pamiętasz? – Zapytał, jego dłoń delikatnie dotknęła mojej, a ja poczułam, jak wspomnienia zaczynają się mieszać w mojej głowie.

– Niewiele – przyznałam, wpatrując się w niego. – Pociąg się zatrzymał, zrobiło się zimno, drzwi do przedziału się otworzyły... a potem... czarna dziura. Co się stało? Kto wszedł do przedziału? – Z moich słów bił strach. Świadomość, że nie wiedziałam, co wydarzyło się dalej, była przerażająca.

– Spokojnie – zaśmiał się cicho, starając się mnie uspokoić. – Zaraz wszystko ci opowiem, ale najpierw musisz przestać bombardować mnie pytaniami.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili drzwi przedziału otworzyły się, a Blaise wszedł z butelką wody w dłoni.

– Aniołku, nareszcie! – zawołał z wyraźną ulgą w głosie. – Już myślałem, że będę musiał iść po tę starą wiedźmę, żeby ci pomogła – dodał, nie zauważając, że ktoś stoi za nim.

– Grabi sobie pan, panie Zabini – usłyszeliśmy nagle chłodny, surowy głos. Blaise zamarł w pół ruchu, a jego twarz zdradzała wyraźne przerażenie.

– Pani profesor! – wyjąkał zaskoczony. – Jak miło panią widzieć. Świetnie pani wygląda – próbował zyskać na czasie, siląc się na uśmiech.

– Nie próbuj się wykręcać, panie Zabini – rzuciła lodowatym tonem profesor McGonagall. Następnie zwróciła się do mnie, jej spojrzenie łagodniejsze. – Panno Black, jak się pani czuje?

– Lepiej – odpowiedziałam, choć w mojej głowie wciąż kręciło się od niepewności. – Ale wciąż nie wiem, co się stało.

– To dobrze, że nic poważnego. – McGonagall skinęła głową z widoczną ulgą. – Profesor Snape za chwilę do pani przyjdzie, aby wszystko wyjaśnić. Miłej podróży.

Już miała wychodzić, ale nagle odwróciła się i spojrzała groźnie na Blaise'a.

– Panie Zabini, po kolacji proszę stawić się w moim gabinecie. Musimy porozmawiać o pańskim szlabanie.

Blaise osłupiał, a jego twarz przybrała wyraz rezygnacji, kiedy McGonagall opuściła przedział. Usiadł obok mnie, a ja instynktownie przysunęłam się bliżej, opierając głowę na jego ramieniu.

– Ona mnie zabije – jęknął. – I to pierwszego dnia szkoły.

Zrobiło mi się go żal. Uśmiechnęłam się delikatnie i złożyłam na jego ustach szybki, uspokajający pocałunek.

– Nie martw się, Blaise – powiedziałam, gładząc jego policzek. – Jeśli McGonagall spróbuje cię skrzywdzić, osobiście zadbam, by wylądowała w lochach u Snape'a.

Wypięłam pierś z dumą, imitując najodważniejszego Gryfona, co rozbawiło zarówno Blaise'a, jak i Draco, którzy wybuchnęli śmiechem, a napięcie w przedziale wyraźnie zelżało.

Córka Black'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz