Rozdział 3

876 39 4
                                    

Po około czterdziestu minutach ciszy, drzwi do naszego przedziału nagle otworzyły się z hukiem. Profesor Snape wkroczył bezceremonialnie, jakby miał zamiar oznajmić coś wyjątkowo istotnego.

– Dzień dobry – przywitaliśmy go niemal chórem, choć w mojej głowie kołatała się dziwna myśl. Czyżby Snape zrobił coś z włosami? Wyglądały... znośniej niż zwykle.

– Black, za mną – warknął jak zwykle, używając tego lodowatego tonu, który zawsze przyprawiał o dreszcze. Zignorował wszelkie formalności, odwrócił się na pięcie i wyszedł z przedziału, nie czekając na moją reakcję. Szybko zsunęłam się ze swojego miejsca i podążyłam za nim, starając się nadążyć za jego szybkim krokiem.

Zatrzymaliśmy się dopiero w pustym przedziale. Snape wskazał mi miejsce i usiadłam, czując, jak atmosfera wokół niego staje się coraz cięższa.

– Siadaj i słuchaj – powiedział ostro, bez cienia ciepła w głosie. – Kiedy straciłaś przytomność, do pociągu wtargnęli dementorzy. – Jego twarz pozostawała beznamiętna, jakby mówił o czymś zupełnie trywialnym.

– Dementorzy? Ale dlaczego? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Snape zmrużył oczy, przerywając na chwilę swoją wypowiedź. – Jeśli przestaniesz zachowywać się jak Granger, to może skończę. – Odczekał kilka sekund, po czym kontynuował: – Z Azkabanu uciekł przestępca. Dementorzy przeszukiwali pociąg, sądząc, że mógłby próbować dostać się do Pottera.

– Kto uciekł? – zapytałam, czując coraz większy niepokój.

– Syriusz Black – odpowiedział, a te słowa uderzyły mnie niczym grom. Świat wokół mnie zawirował, a ostatnie, co zarejestrowałam, zanim wszystko pochłonęła ciemność, to to, że ktoś mnie podnosi.

***

Znów to samo uczucie. Ciemność. Była wszędzie, przytłaczająca i bezlitosna. Próbowałam się z niej wyrwać, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa. W końcu, po chwili wysiłku, otworzyłam oczy. Moje spojrzenie natrafiło na zatroskaną twarz Blaise'a. Jego brązowe oczy były pełne ulgi, ale i niepokoju.

– Aniołku! – zawołał, niemal się wyrywając. – Wiesz, jak bardzo się martwiłem? Przez ciebie zejdę tu na zawał!

– Blaise... – wyszeptałam, wciąż nie do końca pewna, co się dzieje.

– Tak, kochanie? – odpowiedział natychmiast, pochylając się bliżej, gotowy na każde moje słowo.

– Jak się tu znalazłam? Przecież byłam z profesorem w przedziale... – próbowałam zrozumieć, co się wydarzyło. Wszystko wydawało się takie zamglone.

– Nasz "nietoperek" przyniósł cię tutaj nieprzytomną – wyjaśnił z powagą Blaise, a w jego głosie dało się wyczuć nutę podejrzliwości. – Przez chwilę myślałem, że coś ci zrobił.

– Znowu... – westchnęłam, próbując się uspokoić, ale wtedy przypomniałam sobie to, co wywołało ten szok. – On... on... on jest na wolności... – wyjąkałam, czując, jak mój głos drży.

– Kto, Aniołku? – zapytał Blaise, wpatrując się we mnie z niepokojem. Ale ja nie mogłam odpowiedzieć. Łzy zaczęły powoli spływać po moich policzkach, gdy zamknęłam oczy, starając się zapanować nad tym, co czułam.

Wtedy odezwał się Draco, jego głos był cichy i beznamiętny.

– Jej ojciec – powiedział, nie odwracając wzroku od szyby, za którą migotały mijające nas drzewa. W jego tonie było coś niepokojącego, coś, co sprawiło, że nagle wszystko stało się jeszcze bardziej realne.

Córka Black'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz