Rozdział II

1.9K 118 195
                                    

Po chwili pokojówka wróciła z moją własnością, którą powiesiła na mej szyi. Dobrze, że był błękitny. Dzięki temu pasował mi do kreacji.

— Piękny. — Wskazała na ozdobę w kształcie kropli wody.

— Dziękuję. Dostałam go od cioci, gdy byłam mała.

— Naprawdę? Wspaniały podarunek. Kim jest twoja ciocia?

— Ona... — Spuściłam wzrok. — Nie żyje — dodałam ciszej.

— Oh! Przepraszam! Nie powinnam była pytać.

—To nic. Nie wiedziałaś. Zresztą to było dawno.

Usłyszałyśmy pukanie do drzwi. To był Michaelis. Uśmiechnął się i oznajmił:

— Kolacja stygnie. Jest panienka gotowa?

— Tak...

— Więc proszę ze mną.

Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się korytarzem. Zaciekawiły mnie obrazy na ścianach. Wiele krajobrazów, portretów, a wszystkie w pięknej, złotej ramce. Szczerze, pierwszy raz jestem w rezydencji Phantomhive, więc zrobiła na mnie wrażenie. Chociaż... Raz dostałam zaproszenie na bal, lecz nie mogłam z niego skorzystać, ponieważ wypadły mi ważniejsze sprawy.

Zeszliśmy po wielkich schodach do ogromnego holu. Był piękny, choć moją uwagę przykuła podłoga na wzór szachownicy. Zaraz potem przeszliśmy do jadalni. Przestronna i gustownie przystrojona. Na samym środku stał ogromny stół, a na jego końcu siedział chłopak. Dobrze ubrany, poważny. Miał granatowe włosy i opaskę na prawe oko, niczym pirat. Wyglądał jak prawdziwy szlachcic.

Usiadłam po jego lewej stronie, ponieważ tylko to miejsce było nakryte.

— Witaj — odezwałam się pierwsza nieśmiało — chciałabym podziękować za możliwość pobytu tutaj.

— Witaj. Nie ma problemu. Nazywam się Hrabia Ciel Phantomhive. Miło mi cię tu gościć. Jesteś Nel Richardson, prawda? Sporo o tobie słyszałem.

— Naprawdę? Miło mi. — Spojrzałam na pełny talerz. — Aaa... Jeśli mogę spytać... Jak się tu znalazłam? — dodałam po chwili.

Hrabia spoważniał. Jego piękne, szafirowe oko zmieniło skupienie wzroku na świecę.

— Wracałem do posiadłości po załatwieniu spraw biznesowych. Sebastian zauważył cię leżącą przy drodze. Byłaś cała pokaleczona i nieprzytomna — wyjaśnił.

Rozszerzyłam powieki także patrząc na świecę. Przełknęłam ślinę. Do oczu napłynęły mi łzy. Miałam przed nimi obrazy z tamtego dnia... Kątem oka widziałam, jak chłopak na mnie patrzy. Mówił dalej:

— Doszły mnie słuchy o...

— ... zamordowaniu moich rodziców? — przerwałam mu, z powrotem patrząc w oko i hamując płacz.

— Tak... Dokładnie o tym. Przykro mi.

— W porządku — wyszeptałam i wzięłam widelec do ręki. Sebastian nalał mi herbaty.

Jakie ,,W porządku"? Nic nie jest w porządku! Na pewno nie, gdy w jednej chwili wali ci się życie! Na pewno nie, gdy tracisz wszystko, co najcenniejsze twemu sercu... — myślałam.

Dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Ciszę przerwał Michaelis.

— Czy panienka czuje się już lepiej?

— Hę? Ja...? Tak... W porządku. Dlaczego pytasz? - zdziwiło mnie pytanie.

— Ponieważ miesza panienka herbatę widelcem.

— Słucham? — Spojrzałam na filiżankę. — Ah! Rzeczywiście, dziękuję. — Wyciągnęłam widelczyk.

Spojrzałam na Hrabię. Odwrócił głowę na bok i zakrył usta zewnętrzną stroną dłoni. Śmiał się ze mnie. Zaczerwieniłam się.

— Zawsze przy zamyśleniu nie patrzysz, co robisz? —zapytał.

— Zazwyczaj... — odwróciłam wzrok.

Skończyłam kolację, więc wstałam i podziękowałam za posiłek. Zanim odeszłam Phantomhive oznajmił, abym przyszła za pięć minut do jego gabinetu. Sebastian ma mnie zaprowadzić. Kiwnęłam głową i wyszłam.

Tą samą drogą dostałam się do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zsunęłam się po nich plecami. Siedziałam tak na podłodze ze łzami w oczach. Zadawałam sobie wiele pytań. „
Co ja teraz zrobię? Dlaczego ja?" —Po głowie chodziły mi wypomnienia. — ,,Nie mogę uwierzyć w śmierć moich rodziców. Ciekawe, czy tylko ja w tedy przeżyłam... Zaraz..." — W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że moja rezydencja stoi pusta. No... Nie licząc zwłok. Musiałam coś z tym zrobić!

Zadumę przerwał mi Sebastian. Zapukał do pomieszczenia, co wyrwało mnie na równe nogi. Wyprostowałam się, wytarłam łzy i otworzyłam drzwi. Starając się nie patrzeć lokajowi w oczy udałam się jego krokiem.

Nim zdążyłam się obejrzeć byliśmy już pod gabinetem hrabiego. Michaelis oznajmił, że on nie może uczestniczyć w rozmowie między mną, a paniczem, dlatego mam zapukać i wejść do środka sama. Przytaknęłam i wykonałam, co miałam. Phantomhive stał przy oknie oglądając ciemną przestrzeń, albo krople deszczu na szybie.

Zdawał się być zamyślonym. Czy chodziło mu o rozmowę, która lada chwila miała się zacząć?

— Usiądź. — Wskazał na fotel naprzeciwko jego biurka. Musiał zostać dosunięty.

Wykonałam polecenie bez słowa. Czekałam bowiem, aż on zacznie temat. Usiadł przy biurku opierając pięść o policzek.

— Zastanawiam się co z tobą zrobić, Richardson. — Musiał zauważyć moje czerwone od płaczu gałki oczne, bo nie minęła sekunda, a przebiegły uśmiech hrabiego zmienił się z powrotem w poważną minę. — Masz jakiś krewnych?

Pokręciłam przecząco głową, patrząc na buty.

— Moi dziadkowie nie żyją, a rodzice nie mieli rodzeństwa, oprócz mamy, miała siostrę, która także nie żyje. W dodatku jestem jedynaczką - wyjaśniłam.

Phantomhive westchnął ciężko.

— Dobrze. W związku z zaistniałą sytuacją będziesz mogła zatrzymać się u mnie. Jak na razie jesteś moim gościem, a dopiero później zobaczymy na co będziesz mogła się przydać.

Nastała chwila ciszy. Zastanawiałam się dlaczego tu jeszcze siedzę i już miałam wstać, kiedy ten mówił dalej.

— Możesz być tylko w swoim pokoju, ogrodzie, bibliotece, kuchni, pokoju rozrywkowym lub muzycznym. Schodź tylko na posiłki i nie błądź po rezydencji. Trzymaj się z dala od mojego gabinetu, chyba że cię tu poproszę. Sebastian jutro cię jeszcze oprowadzi. Coś jeszcze?

Spojrzałam na niego niepewnie.

— Jeśli masz coś do powiedzenia, to mów.

— Paniczu, czy ja... — urwałam. Wróciłam wzrokiem na buty i z powrotem na chłopaka — Chciałabym pochować rodziców. — To zdanie wypowiedziałam pewniej.




Odmienić los | Kuroshitsuji | Ciel x OC|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz