Rozdział X

800 52 82
                                    

***

Minęły trzy miesiące od mojej ucieczki z rezydencji. Nie musiałam się bać o zdemaskowanie. Hrabia trzyma pianino na scenie za zasłoną, więc na każdym z bali byłam w kryjówce. Że też musi organizować każdy co miesiąc... Niekiedy chodziłam spać późną nocą, gdyż ćwiczyłam nowe utwory do kolejnego występu. Ręce miałam straszne. Nie wyglądały jak dłonie szlachcianki. Nie chciałam na nie patrzeć. Były suche, blade, drżały. Drętwiały mi palce po kilku utworach, dlatego potrzebowałam przerw, żeby je rozruszać. Byłam niewyspana i zmęczona. Na początku myślałam, że robię co kocham, ale wyszła z tego straszna katorga.

*

Nadszedł dzień trzeciego już balu. Nie tryskałam radością. Raczej byłam znudzona. Jak zwykle czekałam, aż rozpocznie się bal za kulisami orkiestry. Nie chciałam się pokazywać i Druitt dobrze o tym wiedział. Poniekąd widziałam w nim zrozumienie. Nie uważałam go jednak z dobrego człowieka. Pomaga mi, ale na pewno nie z czystego serca. Byłam mu po prostu na rękę, kiedy w kryzysowej sytuacji potrzebował pianistki. Jest skąpcem i zapewne miał satysfakcję z tego, ile oszczędza.

Siedziałam na schodku w mojej jedynej, balowej sukni. Jak mówiłam, Druitt to skąpiec. Niby nie wygląda, a jednak. Dał mi tylko dwie suknie - jedną balową, drugą na codzień. Nie przeszkadzało mi to. Gdy moja codzienna suknia się prała, ja mogłam choć raz założyć wygodniejsze ciuchy. Mam na myśli spodnie i koszulę Phantomhive'a.

Ciel... Czasami wracałam do niego myślami. Zastanawiałam się, co u niego. Pogodziłam się z myślą, że jest mu obojętne to, że uciekłam. Nie żebym kiedykolwiek myślała, że się przejmie, ale... Było mi z tego powodu... smutno?

Tego dnia miałam zagrać jedną piosenkę do tańca wolnego, jaką chcę. Nie byłam przekonana, że to dobry pomysł, ale nie sprzeciwiałam się wicehrabiemu.

Siedziałam nasłuchując, co dzieje się na sali. Robiło się coraz bardziej gwarno. Rozumiałam, że niedługo zacznie się bal.

Wszyscy muzycy usiedli już na swoje miejsca. Ja, jak zwykle, miałam wejść na końcu. Czekałam na swoją kolej. Podczas kiedy Aleister witał wszystkich gości i życzył im miłej zabawy, usiadłam na swoje miejsce. Odrzuciłam kosmyk włosów za ucho i rozglądałam się po sali czekając, aż dyrygent da mi znak. Za różową, świecącą zasłoną nie było widać mojej twarzy, tylko czarną sylwetkę, ale za to ja widziałam wszystko jak we mgle.

Nagle osłupiałam. Zauważyłam jego. Ta sylwetka... Ta twarz... Nagle zobaczyłam przed sobą tamten obraz. Przestraszona zaczęłam się bardziej rozglądać po sali, miotając głową jak opętana. On był w tłumie. Przede mną. Zatrzymałam głowę, wzrok wlepiając w niego. Patrzył na mnie. Patrzył z psychopatycznym uśmiechem. Złapałam medalion do ręki. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nagle jego usta poruszyły się.

| Nel.|

Stałam jak słup. Nie wierzyłam, że to się dzieje.

— Panienko! Panienko Nel! Proszę zacząć grać! — Usłyszałam wreszcie głos, który wybudził mnie z „transu".

— Eh? — wydusiłam rozkojarzona.

Na sali powstał większy gwar, niż był na początku.

Spojrzałam w tamto miejsce. Nie było go. Z-zdawało mi się?

Odmienić los | Kuroshitsuji | Ciel x OC|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz