Siódmego stycznia, gdy przerwa świąteczna dobiegła końca, przyjaciele spotkali się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Wszyscy w dobrych humorach, stęsknieni za swoją obecnością.
Lily wyściskała swoich braci, po czym z wymalowanym na twarzy smutkiem, udała się w kierunku Stevena. Na szczęście ten nie widział zaistniałej sytuacji.
James przeklął pod nosem, po czym wszedł do pociągu. Za nim, jak cień, podążył Albus.
- Wszystko gra, braciszku? - zapytał, z troską na niego patrząc.
- Dlaczego ona to robi? - zapytał pełen wyrzutu James. - Przecież wie, że to ten idiota mnie zaatakował.
- Może ma w tym wszystkim jakiś interes? - zapytał Albus, wzruszając ramionami.
- Ta, zakochana jest w Marcusie i to tyle - wymamrotał przez zaciśnięte zęby. - Pokazała, kto jest dla niej najważniejszy.
Uderzając w ścianę pociągu, udał się w kierunku przedziałku, który zwykł zajmować z przyjaciółmi. Zauważył, ze w środku siedzą młodsi uczniowie.
- Zjeżdżać - wycedził, kierując na nich chłodne spojrzenie. Chłopcy szybko się zwinęli i biegiem opuścili przedział, potrącając wchodzącego Teddy'ego.
- Mroczna wersja Jamesa Syriusza Pottera? - zapytał z cieniem uśmiechu. James nie odpowiedział, tylko usiadł przy oknie, wcześniej wrzucając bagaż na półkę. Po chwili do przedziału weszła Alicja i Rose, zaraz za nimi Lena z Hugonem i na samym końcu zamyślony Scorpius.
Ślizgon zajął miejsce obok Jamesa nic nie mówiąc. Pociąg ruszył i oboje zatopili swoje spojrzenia w krajobrazie za oknem. Zaczął padać śnieg, który powoli pokrywał świat swoim śnieżnobiałym; puszystym płaszczem.
Z czasem atmosfera przestała być drętwa i wszyscy wspólnie pogrążyli się w rozmowach. Gdy przyszła pani z wózkiem, każdy postanowił zainwestować w fasolki wszystkich smaków. Wysypali zawartość siedmiu pudełek do prowizorycznej miski, która w rzeczywistości była wiaderkiem (zostało ono pożyczone od pani wózkowej). Usiedli na podłodze przedziału i zrobili konkurs. Wygrywał ten, kto najczęściej trafiał na dobre fasolki.
Zwyciężczynią okazała się Rose.
Podróż minęła wyjątkowo szybko, nim się obejrzeli, pociąg zatrzymywał się na dworcu w Hogsmade. Przyjaciele przyodziali się w zimowe płaszcze, po czym opuścili ekspres Hogwart.
James chciał odszukać w tłumie Albusa, który swoją podróż spędził w wagonie prefektów. Chciał zapytać o obecność Katie i co u Gryfonki słychać.
Jednak zamiast odnalezienia brata, natrafił na swoją młodszą siostrę. Na jego szczęście była sama. Szybko do niej podszedł, łapiąc delikatnie za przedramię.
- Lilka - powiedział, napotykając jej zdumione spojrzenie. - Nie oddalaj się już tak od nas... Potrzebujemy siebie nawzajem, przecież wiesz...
Ostatnie wyszeptał, pochylając z bezradności głowę. Dziewczyna położyła swoją dłoń na dłoni zatroskanego brata.
- James - wyszeptała rudowłosa dostrzegając, że są obserwowani przez Marcusa i Stevena. - Ja nie mam na to wpływu - dodała jeszcze ciszej, delikatnie uwalniając się z uścisku brata. Spojrzała na niego wielkimi oczami, idąc w kierunku chłopaka. James nic nie odpowiedział. Pozostało mu tylko patrzeć, jak traci siostrę na najbliższe sześć miesięcy.
Po tygodniu, chłopcom wrócił dawny humor i zapał do psikusów.
Postanowili zaryzykować i na Transmutacji z dyrektorką, James i Hugo przemienili swoje ołówki w buldogi (McGonagall strasznie się ich bała). Oczywiście liczyli się ze szlabanem i utratą punktów. Nie było to jednak dla nich powodem do płaczu. A stał się nim incydent na Wielkiej Sali, w piątkowy wieczór.
CZYTASZ
NOWE POKOLENIE - JTHS *ZAKOŃCZONE 17.02.2018*
Fanfiction*Opowiadanie niezgodne z kanonem* To słuszność idei zaprowadzi nas do sukcesu, nie liczba jej wyznawców ~ Remus Lupin James Potter, Teddy Lupin, Hugo Weasley i Scorpius Malfoy przyjaźnią się ze sobą od pierwszego roku nauki w Hogwarcie. Wspólnie zm...