09. ' już nie puszczę '

1.9K 111 1
                                    

- i jak ? - zapytał gdy skończył grać.

- super, ta piosenka jest naprawdę fajna i wpada w ucho.

- to się cieszę - powiedział po czym odłożył gitarę i położył się na kocu. Ja również to zrobiłam. Po chwili poczułam jak mnie obejmuje. Spodobało mi się to, więc się nie odsuwałam. Leżeliśmy tak i patrzyliśmy się w gwiazdy.

Przy nim po prostu tracę rachubę czasu i po prostu nie wiem co się ze mną dzieje. Czy tak zachowują się ludzie którzy są w kimś zauroczeni ? Bo zakochaniem się tego nie da nazwać. Znamy się dosyć krótko... Nawet jeżeli bym się w nim zakochała to muszę wtedy coś z tym zrobić. Ja nie mogę się zakochać. Obiecałam sobie kiedyś, że żaden facet mnie nie skrzywdzi. Ponownie. Nie opowiadałam jeszcze o tym ? To może teraz to zrobię.

W drugiej gimnazjum taki jeden chłopak, który nazywa się Tom Benson zapytał się mnie czy będę jego dziewczyną. No i oczywiście się zgodziłam, bo naprawdę chciałam mieć chłopaka, który był moim pierwszym chłopakiem. Chodziliśmy ze sobą dwa tygodnie. Mówił mi, że mnie kocha i tak dalej, a ja głupia w to wierzyłam. Po tych dwóch tygodniach zerwał ze mną. Mówiąc, że to był tylko zakład, że miał ze mną chodzić przez te pie*rzone dwa tygodnie. Potem byłam wyśmiewana w szkole przez bardzo długo. Rzucali we mnie tekstami typu, że kto by się umówił z kimś takim jak ja i w ogóle. Od tamtego czasu obiecałam sobie, że się nie zakocham. Miłość przestała mieć dla mnie jakikolwiek sens. Tak naprawdę te dwa słowa, czyli ' kocham cię ' nie znaczą za wiele. Można również je powiedzieć na odp*eprz się.

- o czym tak myślisz ? - spytał mnie Niall bawiąc się moimi włosami.

- o niczym ważnym. - odpowiedziałam spoglądając na niego.

- powiedz mi, prooooosze.

- nie.

- Powiesz mi ?

- nie.

- sama tego chciałaś.

Powiedział i usiadł na mnie i zaczął łaskotać.

- n-nie p-proszę p-przestań. - mówiłam przez śmiech.

- powiesz mi o czym myślałaś ?

- nie.

- to nie przestanę cie łaskotać.

- d-dobrze p-powiem c-ci.

- no to słucham - powiedział przestając mnie łaskotać, ale nadal na mnie siedział.

- mógłbyś ze mnie zejść ?

- a to niby czemu ?

- bo za mało to ty nie ważysz.

- niech ci będzie - odpowiedział zrezygnowany i usiadł koło mnie. Wykorzystałam to i szybko się podniosłam i zaczęłam biec przed siebie, a chłopak za mną. Gdy myślałam, że już go zgubiłam poczułam silne ramiona oplatające mnie w talii.

- no to teraz już nie puszczę. - powiedział całując mnie w policzek. Wziął mnie na ręce tak jak pan młody panią młodą i zaniósł z powrotem tam gdzie byliśmy poprzednio. Usiadł na kocu, ale dalej mnie trzymał.

- wiesz, że nie ładnie to tak uciekać ? - spytał z tym swoim ślicznym uśmieszkiem.

- naprawdę ?

- naprawdę - wtuliłam się w chłopaka jeszcze bardziej, ponieważ robiło się już zimno, a on był bardzo ciepły.

- jedziemy czy chcesz jeszcze posiedzieć ? - szepnął do mojego ucha, a po moim całym ciele przeszły ciarki.

- a która godzina ?

- zbliża się druga.

- no to może lepiej chodźmy już. Muszę się wyspać żeby rano nie wyglądać jak zombie...

- chciałbym cię w takim stanie zobaczyć.

- uwierz mi nie chciałbyś.

- nie może być aż tak źle.

- nie, nie jest źle jest tragicznie.

- będę musiał to kiedyś zobaczyć, bo nie wierze ci na słowo.


* Kilka dni później *

- MAM SIEDEMNAŚCIE LAT !!!!! - krzyczałam na cały dom.

- nie krzycz, bo Puszka obudzisz. - powiedziała do mnie babcia. Zastanawiacie się kto to Puszek ? Jest on kotem mojej babci. - a teraz chodź na dół.

Zeszłam za babcią do kuchni na stole stał talerz pełen naleśników polanych czekoladą.

- dzisiaj zjesz trochę bardziej wyrafinowane śniadanie - zaśmiała się.

- a mi to pasuje. - powiedziałam i z uśmiechem zaczęłam jeść przepyszne naleśniki. Do kuchni weszła Eleanor, która usiadła na przeciwko mnie.

- ubierz się dzisiaj ładnie.

- czemu ?

- masz urodziny, więc mnie to nie obchodzi zakładasz sukienkę i obcasy.

- nawet nie mam obcasów i sukienek, więc nie.

- o to się nie martw.

- o co ci chodzi ?

- jak zjesz dam ci prezent urodzinowy ode mnie. - odpowiedziała mi uradowana.

- o nie... szpilki ?

- tak.

- nie założę ich, prędzej się w nich zabije.

- nie zabijesz się.

- zostawcie te dyskusje na później - przerwała nam babcia - ja i dziadek też mamy dla ciebie prezent, ale dostaniesz go trochę później. - dokończyła z uśmiechem.

- mam się bać ?

- tak, myślę, że możesz już zaczynać.

- to chyba będzie okropny dzień...


I Begin A New Life - n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz