Czas na dobre decyzje.

32 1 3
                                    

 Razem z Chelsea zapakowałyśmy się, do wypchanej po brzegi, ciężarówki. Postanowiłyśmy ruszyć z samego rana, ponieważ chciałyśmy uniknąć korków. Droga miała trwać osiem godzin dlatego wiedziałam, że będę potrzebowała dużo rozproszenia. Przez kilka ostatnich tygodni nie robiłam nic innego jak martwienie się o to jak będzie wyglądać moja przyszłość. Chciałabym w końcu odetchnąć z ulgą. Powinnam się już uspokoić, bo przecież rozmawiałam z babcią i wiedziałam, że wszystko się ułoży i nie będę sama. Ale czułam ten niepokój, jakby to co już się stało miało swój ciąg dalszy. Marzyłam tylko o tym, żeby zamknąć oczy i położyć się spać do mojego nowego łóżka, w moim domu.

Prawda jest taka, że właśnie wracam do domu po długiej podróży. Zawsze szukałam czegoś co byłoby dla mnie punktem zaczepienia. Czegoś co będzie dla mnie domem i to po części dziadkowie dali mi siłę, żeby, szukała wytrwale.

 Lekki ból przeszył moje serce kiedy uświadomiłam sobie, że Luke miał być moim domem. Chciałam wierzyć, że ta rozmowa z moim ojcem była jakimś zwykłym nieporozumieniem. Jednak prawda jest taka, że oszukuję siebie. Jak to możliwe, że przez rok nie zorientowałam się, że coś jest nie tak. Ta cała farsa ze zdobywaniem zaufania i wyznawaniem miłości... Czuje się tak głupio kiedy pomyślę, że wszystko co robiliśmy było dokładnie zaplanowane i za jego nakazem. Ogarnął mnie gniew. Do cholery, czemu ja zawsze muszę pakować się w takie gówno?!

 Musze zostawić to wszystko za sobą. Teraz czas na te dobre decyzje. Odetchnęłam głęboko, kiedy zalała mnie ulga. Nowy początek.


 Osiem godzin jazdy. Wiecie jak to jest kiedy coś planujecie i nagle to wszystko poszło w diabły? Tak? Dokładnie tak samo jest z naszymi ośmioma godzinami. Co kilka godzin musimy się zatrzymywać na jakiej obskurnej stacji benzynowej, ponieważ dziecko naciska na mój pęcherz. Myślałam, że mdłości są najbardziej upierdliwą częścią ciąży, ale myliłam się.

- Maddie jesteś jak szlauch, ciągle się z ciebie leje. - powiedziała ze śmiechem Chels.

- Wiem, wiem. - mruknęłam wygrzebując się spod koców i wychodząc z samochodu.

 To normalne, że mój zawór nie trzyma tak długo jak wcześniej, ale bez przesady. Chodzenie do toalety co dwie godziny bardzo utrudnia nam podróż. Jestem pewna, że następnym razem się nie zatrzymamy i będę musiała skorzystać z pustej butelki po wodzie. Fuj!

 Weszłam do zapomnianej przez świat stacji benzynowej. Jakiś obleśny nastolatek zlustrował moją sylwetkę kiedy przechodziłam obok kasy. W łazience nie było papieru i nie działała spłuczka. Na ścianie można było przeczytać wyznania miłości oraz co ciekawe dokładne streszczenie tego co zrobiło się w tej oto łazience. Na przykład pewna para właśnie tutaj zaliczyła swój pierwszy raz - bardzo romantycznie, jest również dość brutalne zatrucie pokarmowe i jeśli się nie mylę oświadczyny, od których chyba wszystko się zaczęło. Moją najstarszą datę. Mam jednak nadzieję, nikt nie klękał tu na jedno kolano. Obrzydlistwo. Dokładnie umyłam ręce i wytarłam je w moją uroczą białą sukienkę z falbankami przy zakończeniach.

 Otworzyłam drzwi nogą i od razu przypomniały mi się drzwi od łazienki w domu moich rodziców. Taa, doczekałam się swoich luksusów. Szybko zlustrowałam półki w sklepie i zgarnęłam wszystkie produkty zawierające orzechy.

- 20, 85 - powiedział chłopak i oblizał swoje usta.

Szybko podałam mu pieniądze i nie czekając na rachunek wybiegłam ze stacji.

- Zaznacz sobie na mapie, że omijamy to miejsce. - powiedziałam kiedy już zamknęłam się w samochodzie.

- Okej - zaśmiała się Chels.

***

Zmieniam i zmieniam i zaczyna mi się to coraz bardziej podobać. Myślę, że w końcu weszłam na dobrą ścieżkę do znalezienia mojej weny, a może to Shawn pomógł mi w skupieniu się? Mam nadzieję, że cieszycie się na nowy rozdział. Jeśli Ci się podoba daj gwiazdkę i komentarz. 

Do następnego, Hania.  

MaddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz