1.5. Skrzydło

13.2K 647 27
                                    

Obudziłam się zalana potem. Nie pamiętam dokładnie, co mi się śniło. W głowie utkwił mi tylko jeden szczegół.

Oczy Gabriela. Wstałam z łóżka. Postanowiłam się przewietrzyć. Zanim wyszłam, postanowiłam przyjrzeć się Iblisowi. Wczoraj nie było do tego okazji. Podeszłam do jego łóżka. Czarne włosy kontrastowały z białą poduszką. Biedaczysko był za duży na to łóżko -— ręce i nogi zwisały z krawędzi. Zauważyłam, że był bardzo silnie umięśniony. Na prawej ręce, od obojczyka aż po nadgarstek, rozciągał się tatuaż złożony z dziwnych wzorów. Pełne czerwone usta miał lekko rozchylone. Coś mruczał przez sen… "Pewnie się zaraz obudzi. Powinnam już wyjść." Nigdy nie byłam w piekle, ale z tego, co zdołałam zauważyć, budynki w piekle były ustawione tak, jak w niebie. Główny budynek w podziemiach zagospodarowano w ten sam sposób. Oczywiście, znajdowały się tam też domki, w których mieszkają dusze zmarłych. Pokój Iblisa i Arazjel'a, a teraz również mój, znajdował się w tym samym miejscu, co pokój Gabriela na górze. Ruszyłam głównym holem do wyjścia. Otworzyłam mosiężne drzwi i udałam się w kierunku wejścia do ogrodu. Gdy już znalazłam się przy furtce do sadu, na chwilę się zawahałam. Zastanawiało mnie to, czy w piekle jest ogród. Mniejsza z tym. Szarpnęłam za klamkę od furtki. Kiedy tylko bramka się otworzyła, ktoś na mnie wpadł. Zanim uderzyłam o ziemię, nieznajomy złapał mnie w pasie i postawił na nogi. Spojrzałam w jego głębokie, orzechowe oczy. Zauważyłam również, że miał zarost, który dodawał mu męskości.

Przybysz pokłonił się nisko i odezwał wdzięcznym barytonem:

—  Witam nową niewiastę w naszym pięknym piekle! Jestem Zagiel. Ty zapewne jesteś Katherine.

Uśmiechnęłam się lekko i odparłam równie żywiołowo:

— Tak, zgadza się. Witam czcigodnego diabła. Masz przepiękne orzechowe oczy, Zagielu.

— Dziękuję. Nie widziałem tu takiej ślicznotki od wieków.

Oboje zaśmialiśmy się z naszych wypowiedzi.

— A co ty tu robisz sama? — spytał troskliwie.

— Chciałam się przejść i pooddychać świeżym powietrzem— wyznałam.

— Mogę Ci potowarzyszyć... Oczywiście, jeśli zechcesz.

W oczach Zagiela pojawiła się dziwna iskierka. Przez chwilę się zastanawiałam, co ona może oznaczać, ale moje rozmyślania przerwał jego wesoły głos :

— I pamiętaj: nie musisz oddychać. Ty przecież nie żyjesz!

— A, tak. Dziękuję za przypomnienie. Poza tym, możesz się ze mną przejść.

Szliśmy żwirowanymi ścieżkami przez ogród w milczeniu. W końcu znaleźliśmy się na rozdrożu, w centrum którego stała fontanna z posągiem o podobiznie Lucyfera. Skręciłam w prawo i otworzyłam następną furtkę. Wtedy też poczułam mocne pchnięcie w pierś. Upadłam na żwirowaną dróżkę. Ostre kamyki powbijały mi się w plecy. Ręka również nie była w najlepszym stanie.

Zagiel natychmiast pomógł mi się podnieś.

—  Nic Ci się nie stało? — spytał.

— Nie… - Obejrzałam się za siebie, by dostrzec znikającą czarną czuprynę.

— Co… Kto to był?

— Przepraszam Cię za niego. To Eimear, sekretarz Lucyfera. Wiecznie się śpieszy.

— A to ciekawe… Sam władca piekieł ma sekretarza?

— Tak, dokładnie. W dodatku ma jeszcze osobistego kucharza - Benitta. — Spojrzał na moje rany.

— Nic Ci nie jest? — spytał ponownie.

— Nie. Przecież jestem nieśmiertelna. Poza tym, nie traktuj mnie tak, jakbym była z porcelany.

Zagiel pokiwał głową i lekko się speszył.

—  No dobrze… Porozmawiajmy o twojej mocy. Co ty na to?

— Może być, tylko jest jeden problem...

—  Jaki?

— Ja nie mam żadnej mocy!

— Ależ oczywiście że masz, tylko o niej nie wiesz.

— Jak mam się dowiedzieć. Jak silna przez to będę? - spytałam ciekawsko.

— W twoim przypadku siła mocy zależy od tego, jakim byłaś aniołem. Albo od tego, ile twoich piór podczas egzekucji spadło w otchłań — odpowiedział z tajemniczym uśmiechem na twarzy.

— Skoro się tutaj znalazłam, to raczej nie byłam zbyt dobrym aniołem. A pióra.... przy sobie ich nie mam. Bo niby gdzie miałabym je trzymać?

—  Chodźmy zatem w miejsce twojego upadku.

Po drodze próbowałam się skupić na swoim wnętrzu. Chciałam odkryć chociaż część mocy, ale mi to nie wychodziło. Gdy dotarliśmy na miejsce, Zagiel pokazał mi, jak mam się skupić. Kazał mi wyobrazić sobie moje dawne skrzydła. Zrobiłam to co mi polecił. Po chwili usłyszałam głośne westchnienie Diabła. Zerknęłam na niego i spytałam, co się dzieje.

Oniemiały Zagiel odpowiedział :

— To niemożliwe, bo jakim cudem? Bóg na pewno by na to nie pozwolił! Zdenerwowałam się i podniosłam głos:

— Zagielu! O co chodzi?!

— Jedno z twoich skrzydeł zostało oszczędzone. Jeśli tylko oszlifujesz swoją moc, będziesz najsilniejszym upadłym po Lucyferze. Muszę mu o tym zameldować. Idziemy!

— Gdzie?

— Jak to gdzie? Do Lucyfera. Musi się o tym dowiedzieć.

—  Ale ja nie potrafię posługiwać się piekielną mocą! Możesz mi pomóc w nauce?

Zagiel, nieco zakłopotany, odpowiedział:

— W tym właśnie problem… Tylko Lucyfer może Ci pomóc. No, ewentualnie jeszcze Arazjel, ale wątpię, żeby Książe się na to zgodził.

—  No to fajnie… -—burknęłam.

— Poza tym, Lucyfer na pewno będzie chciał się odegrać za złamany nos.

"No to super", pomyślałam. Przeszliśmy przez ogród i weszliśmy do głównego budynku, gdzie czekał już na nas sam Lucyfer.

Zagiel, gdy tylko zobaczył Lucyfera, zaczął się wydzierać na cały główny hall. Przez cały ten hałas inne diabły powychodziły ze swoich pokoi, żeby zobaczyć, co się dzieje. Na końcu korytarza zobaczyłam dwie czarne głowy, przyglądające się całej sytuacji z zaciekawieniem. Gdy Arazjel mnie ujrzał, wyszedł z sypialni, ciągnąc za sobą Iblis'a.

—  Spokój!— ryknął Lucyfer. — Zagielu, masz natychmiast przestać krzyczeć.

Lucyfer zerknął na mnie i natowarzyszącego mi Diabła

—  Oboje chodźcie za mną do moich komnat —  dodał, lekko mrużąc swoje stalowe oczy.

Wszystkie diabły szybko wróciły do swoich pokoi. Wszystkie, oprócz Iblis'a i jego brata. Byłam lekko zaskoczona, a zarazem zawiedziona tym, że Lucyferowi nie został ani jeden ślad po moim prawym sierpowym.

— Arazjelu… ty też chodź z nami — rzekł książe, przechodząc obok braci.

Przystanął na chwilę. Po dłuższym namyśle rzucił jeszcze:

— Zresztą Ty, Iblis'ie też możesz.

Komnaty Lucyfera znajdowały się w podziemiach. Żeby do nich dojść, trzeba było skręcić za naszym pokojem w lewo i zejść po schodach. Wystrój wnętrza gwałtownie się zmienił. Ciemne ściany zastąpiło złoto, a szmaragd na ziemi przeszedł w burgund. Na ścianach, zamiast obrazów, wisiały ciężkie, czerwone dywany. Między nimi gdzie niegdzie pojawiał się jakiś portret anioła lub diabła. Koniec podziemnego korytarza wieńczyły dwuskrzydłowe, olchowe drzwi do komnat Lucyfera. Weszliśmy do środka. Po tym miejscu spodziewałam się wszystkiego, ale to, co ujrzałam, przerosło moje wyobrażenia.

PS. Po prawej Lucyfer
Dedyk dla Alex, bo zmuiła mnie do napisania mojego najdłuższego rozdziału, i tak wiem że krótki ;)

Sam na sam z LucyferemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz