Gwendolyn
Stojąc nad przepaścią musisz być pewny czego chcesz, czego potrzebujesz. Czego ja potrzebowałam w tej chwili? Ukojenia. Nic nie mogło mi go dać na dłuższą metę, więc oto jestem, stojąc na dachu mojego ukochanego szpitala psychiatrycznego... mojego d o m u.
- Jesteś gotowa? - Odzywa się podekscytowany Jovan, którego marzenie powoli zaczyna się realizować.
- Wiesz co? Nie jesteś moim przyjacielem. Myślałam, że mnie uskrzydlasz, sprawiasz, że jestem pewniejsza siebie, odważniejsza i potrafię stawić czoło przeszkodom. Teraz jednak wiem, że to co cie uskrzydla potrafi być jak morderca.
Jovan kręci głową ze śmiechem, a jego oczy świecą jakby szaleńczym szczęściu, lustrując panoramę miasteczka.
Biorę wdech i odwracam się, zamykając oczy. Czy powinnam teraz pomysleć o czymś specjalnym? Pomodlić się? Pożegnać się z kimś? Czy może po prostu odejść bez śladu? Właściwie nie bez śladu, bo moje zwłoki będą leżeć centralnie przed drzwiami szpitala, ale to nie jest ważne.
- Gwen! Gwen, co ty tam robisz?!
N i e.
- Niall, odejdź stąd! Jedź do domu, jest późno. - Krzyczę do ciemnej postaci, stojącej obok motoru, której twarz jest do połowy oświetlona, a druga połowa pogrążona jest w mroku.
- Przypuszczałem, że chcesz to zrobić. Jesteś tchórzem, Gwen. Unikasz ludzi, miłości, wszystkiego co dobre. Ale wiesz co? Ja mogę ci pomóc. Poświęcę na to tyle czasu ile będzie trzeba. Bez tabletek, bez izolatek i terapii, bez przymusu. Tylko pozwól. Pozwól mi do ciebie dotrzeć. - Spoglądam w stronę, gdzie ostatnio stał Jovan, aby zobaczyć jego reakcje, jednak zdaje się, że zrozumiał, że przy Niall'u nie ma szans i się zmył.
- Chodź do mnie. Drzesz się na całe osiedle. - Powiedziałam przewracając oczami, zachowując się jakbym wcale nie była o krok od popełnienia samobójstwa.
Chwile pózniej Horan wszedł przez drzwi na dach. Jak zwykle wyglądał idealnie, ale nie będę wam go opisywać. Jest tylko mój.
- Szaleństwo to niemożliwość przekazania swoich myśli. Widzisz coś lub słyszysz, ale nie potrafisz tego opisać. Każdy w taki czy inny sposób jest szalony. - Oznajmiam. - Więc, czy chciałbyś być szaleńcem razem ze mną gdzieś na końcu świata?
- To nie koniec świata, ale co powiesz na Hiszpanie? - Zaproponował, a kim bym była odmawiając?
I tak skończyliśmy razem z Chloe, leżąc beztrosko na przepięknej plaży w Barcelonie, nie przejmując się niczym, zaczynając wszystko od nowa.
Mimo, że Jovan towarzyszy mi w każdej wspólnej podróży, nie przeszkadza mi to, ponieważ ktoś kiedyś powiedział, że lepiej skończyć nawet w pięknym szaleństwie niż w szarej, nudnej banalności i marazmie.
➖➖➖
Iiiii to już koniec.
Dziękuję wszystkim, którzy komentowali, naprawdę motywowaliście mnie do działania! Wiem, że pod koniec trochę nawaliłam, dlatego też dzisiaj już dodaje epilog. Strasznie nie mam weny do kontynuowania tego opowiadania. Mimo wszystko mam nadzieje, że cieszycie się z tego jak wszystko się zakończyło.Jeszcze raz wielkie dzięki, kocham xx
CZYTASZ
Killers || n.h ✔️
FanficŻyjesz w moim sercu, kiedy jesteś daleko. Widzę Cię w mych snach, gdzie słyszę jak mówisz. Jestem z Tobą na zawsze w prawdziwej miłości. Ze światła dnia i gwiazd nad nami. Ponieważ zabijamy się, będąc z dala od siebie, kochanie jesteśmy zabójcami. ...