☆Rozdział 7☆

547 32 6
                                    

Livi wstała i odwróciła w stronę głosu.

Zobaczyła rosłego mężczyznę, który mógł być kilka lat starszy od Josha.

Miał na sobie dopasowany czarno- szkarłatny garnitur i pasujące buty.

Miał tak jak Josh, diabelsko zachwycające rysy twarzy i uśmiech cassanovy.

Szafirowe oczy nieznajomego uznałaby za piękne, gdyby wokół jego źrenic, nie dostrzegła w porę, tego znaczącego czarnego trójkąta.

Cofnęła się o krok zachowując ostrożność.

-Jesteś demonem- szepnęła tak by tylko on usłyszał

Jego uśmiech zniknął bez śladu.

-Uprzedził, że będziemy cię ścigać, prawda?- domyślił się mężczyzna -Matoł...- mruknął do siebie

-No cóż...-

Przeczesał blond włosy, długimi kościstymi palcami i spojrzał na nią z uśmiechem, który jej się nie spodobał.

-Nie waż mi się krzyczeć- mruknął, nagle stając tuż przed nią

Jedną ręką objął ją w pasie i mocno przyciągnął do siebie, a drugą złapał jej podbródek i zmusił by spojrzała mu w oczy.

Z tak bliska, nie były szafirowe ale niebiesko- czarne i wyglądały jak u zombie.

Dłonie miał zimne a usta obleśnie wilgotne i cienkie.

Czuła od niego tytoń i dziwny wiśniowo- dymny zapach.

Nawet nie zdążyła zareagować i upuściła książkę.

-Pójdziesz ze mną, ślicznotko- szepnął jej do ucha

Pociągnął w stronę wejścia do 'labiryntu' z żywopłotu.

Prowadził on do uroczej altany nad stawem, nazywanej Altaną Miłości, bo często przychodzili tam zakochani, żeby wyznać sobie miłość lub się zaręczyć.

Livi wiedziała, że tajemniczy demon nie ma na myśli żadnej z tej rzeczy.

#

Tymczasem, Josh rzeczywiście był w parku.

Widział, że jego ukochana śmiertelniczka, siedzi na ławce i czyta.

Wyglądała jakby jej życie wróciło do normy i jakoś sobie bez niego radziła.

Ukrył się szybko za drzewem, gdy prawie go zobaczyła, bo nie był jeszcze gotów na rozmowę twarzą w twarz.

Odetchnął głęboko i po dłuższej chwili ostrożnie wychylił się żeby znów na nią spojrzeć.

Ale ławka na której przed chwilą siedziała, była pusta.

Rozejrzał się i niewiele myśląc podbiegł do ławki.

Książka którą zapewne czytała Livi, teraz leżała na ziemi.

Podniósł ją i znów się rozejrzał.

Poczuł wokół aż zbyt znajomy zapach demona.

Wściekły, ruszył z mordem w oczach w głąb labiryntu.

#

Livi i drugi demon, doszli już do altany.

-Nie szarp się!- warknął nieznajomy

Potrzasnął jej ramieniem które trzymał, a ona próbowała uwolnić z jego kościstego uścisku.

-Puszczaj natychmiast!- szarpała się

Jednak ciągle ale była zbyt słaba by się wyrwać.

-Chętnie- odparł demon

Znów złapał w pasie, a ona odwróciła od niego twarz i zamknęła oczy.

-Jak tylko zawrzemy Pakt- dodał -Muszę jedynie zastąpić jego Znak swoim...- mruknął, muskając nosem jej szyję -Powiedz... gdzie go masz?-

-Nie!- zawołała

Znalazła w sobie siłę by go odepchnąć i zaczęła uciekać, tą samą drogą którą przyszli.

On jednak był dużo szybszy i prawie natychmiast załapał ją od tyłu.

-Duży błąd moja droga- syknął jej do ucha -Teraz oboje pożałujecie. I ty i Josh.- dodał i już chciał ją ukarać gdy...

-Livi!-

Usłyszeli zbliżający się znajomy głos i oboje spojrzeli w stronę wejścia do labiryntu.

Poczuła, że serce bije jej mocniej i łzy napływają do oczu.

-No proszę, o demonie mowa...- zaśmiał się diabelsko demon, tuż przy jej uchu

Wtedy go zobaczyli. Stanął wściekły parę metrów przed nimi.

-Josh!- zawołała Livi przez łzy i wyciągnęła do niego rękę, chcąc by jej pomógł

-Cii maleńka, bo jeszcze zaszkodzisz swojemu słabemu sercu...- mruknął demon który ją trzymał

-Seth, puść ją!- warknął Josh

-Dobra- odparł i dotknął jej rany z ostatniego wypadku

Poczuła ból jakby ugodzono ją nożem.

W jednej chwili straciła oddech, a serce nie wiedziało co zrobić: stanąć czy wyrwać się z piersi.

Seth puścił ją i upadła na ziemię.
Potem śmiejąc się diabolicznie, zniknął w płomieniach.

Jednak Josh przejmował się czymś innym.

-Livi!- podbiegł do niej -Boże, co on ci zrobił?!-

Przeraził się widząc plamę krwi, w miejscu rany z wypadku z którego ją uratował.

-Josh- mruknęła

Jej oczy błądziły ale z łatwością odnalazły twarz demona.

Uśmiechnęła się, choć nie mogła złapać oddechu, powoli ogarniał ją chłód i ciemność.

-Ty... jesteś tu...- wydyszała a on spojrzał w jej oczy

-Tak- odparł -Musisz żyć, rozumiesz?- dodał -Nie zostawiaj mnie teraz...- głos jakby mu się łamał -Zażycz sobie żeby przeżyć, proszę...-

W tej chwili był bardziej ludzki niż kiedykolwiek.

Oczy zapiekły go, gdy Livi przyłożyła dłoń do jego polika i uśmiechnęła się mimo bólu.

-A ty?- mruknęła -Gdybym to ja spełniała życzenia...-

Przez tę krótką chwilę oddychała spokojnie.

-Czego ty byś chciał?- spytała

Josh już całkiem stracił wolę by hamować uczucia.

-Chciałbym żebyś teraz przeżyła, żebyśmy mogli być razem.- odparł

Szczere łzy pojawiły się w jego oczach, gdy Livi uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

-Więc mam życzenie...- powiedziała, łapiąc przy tym oddech -Chcę by twoje życzenie się spełniło.-

*****************************

Ta daam :-)

Co wy na to miśki?😉

House of demons: Miłość na życzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz