Załamanie

3.7K 250 34
                                    

Nie chciałem pojąć to co właśnie za chwilę się stanie... Wszystko jakby chciało mnie dobić. Widocznie taki mój los... los przyszłego samobójcy.

Tak bardzo się bałem... tak bardzo mnie to brzydziło... tak bardzo mnie to dobijało...

Pan niósł mnie na rękach do swojego pokoju, po chwili już tam byliśmy. Czerwona ściany i czarne meble bardzo rzucały się w oczy... a w szczególności wielkie łoże na środku pomieszczenia. Patrzyłem ran na Pana, raz na łóżko, on się tylko dumnie uśmiechał. Ten jego obrzydliwy uśmiech powodował u mnie dreszcze...

Po chwili zaczął się kierować w stronę, jego dumy. Położył mnie na łóżku, chciałem już krzyczeć, żeby mnie zostawił, wiedziałem, że to i tak nic nie da... tylko mi się oberwie.

Nachylił się nade mną, pogłaskał po policzku i złożył długi pocałunek ma moich ustach. Z oczu wyciekały ciągle nowe łzy, ciało odmawiało posłuszeństwa i nie ruszało się, serce przyśpieszało z każdą chwilą, psychika rozpadała się na kawałeczki, jak laleczka z porcelany. Tak bardzo tego nie chciałem... Pan włożył mi swoją chłodną pod moją bluzkę i zaczął nią jeździć moich plecach. Jego dotyk był odrażający... Bałem się, że zobaczy moje blizny.

Po chwili oderwał się od moich ust i już miał się zabierać za zdjęcie ze mnie bluzki ale mu przerwałem...

-M-możemy z-zrobić t-to przy z-zgaszonym świetle, P-panie...?- Skarciłem się w myślach za to powiedziałem... Już miałem odwołać to co powiedziałem, ale on się tylko zadziornie uśmiechnął.

-Jeśli tak wolisz... No dobrze, kiciusiu- Zgasił szybko światło. W pokoju zapanowała ciemność, ulżyło mi trochę. Teraz nic nie zobaczy... Ta chwila spokoju szybko minęła, szybko zdjął ze mnie bluzkę. Kolejne łzy spłynęły mi po policzku. Szybko zajął się moją klatką piersiową. Polizał mój tors po całej długości, kończąc na podbrzuszu. Ja leżąc bez ruchu na plecach, patrzyłem się tępo w przestrzeń. Pan zaczął pieścić moje sutki językiem, na przemian, po chwili zabrał się za moje spodnie. Szybko się ich pozbył, tak samo jak bielizny. Złapał moją męskość, swoją dużą dłonią i zaczął delikatnie nią poruszać. Starałem się tłumić każdy dźwięk, w którym mój pan mógłby rozszyfrować podniecenie. Jednak nie usiałem długo czekać, by znudziło mu się cackanie ze mną. Włożył mi palce do buzi, zacząłem się ślinić... widocznie o to mu chodziło, zadowolony, po chwili wyjął mokre od śliny palce z moich ust i rozszerzył mi nogi. Spiąłem się i zacząłem się wiercić, zacisnąłem piąstki i powieki. On bez żadnego uprzedzenia, wbił mi 2 palce w moje ciało. Krzyknąłem stłumionym głosem, Pan chyba tego oczekiwał, więc dołożył trzeci palec i zaczął nimi poruszać. Wiłem się pod nim z bólu, on nachylony nade mną się cicho podśmiewał. Polizał mnie szybko po szyi i wyjął palce, zastępując je czymś większym. Czułem jak rozrywa mnie od środka, płakałem i krzyczałem z bólu. Pan nie przejmując się tym, począł się we mnie poruszać. Dłonią zaś bawił się moją męskością. Gdyby było to dobrowolne i on byłby delikatniejszy... nawet bym czuł jakąś przyjemność. Ale nie. On brutalnie się we mnie poruszał, wbijając się w moje ciało coraz mocniej. Trwało to jakieś 10 minut... po czym we mnie doszedł, wypełniając mnie od środka. Krzyknąłem głośno i po chwili sam doszedłem. Brzydziłem się siebie... Miałem nadzieje, że już da mi spokój. Myliłem się. Mężczyzna posadził mnie na sobie, nie wychodząc ze mnie. Chwycił mnie za pośladki i co róż to podnosił, to opuszczał, bym mocniej nabijał się na jego męskość. Wpił się w moje usta i od razu zaczął badać językiem moją jamę ustną dość często zahaczając o język. Nie odwzajemniałem pocałunku. Nie ruszałem się w ogóle... nie chciałem. Gdy oderwał się od moich ust, zabrał się za moją szyje. Całował, lizał i przegryzał niektóre miejsca, robiąc w nich malinki. Zrozumiałem, że nie da mi spokoju, póki nie zacznę się z tego cieszyć i jęczeć... Więc zacząłem cicho pojękiwać, chyba tym zadowoliłem Pana bo znów we mnie doszedł. Tym razem jęknąłem przeciągle i biała ciecz ubrudziła jego tors i brzuch.

Po tym dał mi spokój... wyszedł ze mnie i opadł na łóżko. Leżałem na drugim końcu, nie chcą, by mnie dotykał więcej. Pan niestety przyciągnął mnie do siebie i przytulił, po chwili już słyszałem jak pochrapuje. Ja nie mogłem zmrużyć oka. Trząsłem się. Brzydziłem i bałem się tego człowieka.

To było okropne... on mnie przecież zgwałcił!

Ale zasłużyłem... Taki ktoś jak ja zasługuje na to. Na to by go jak najbardziej zniszczyli i pogrążyli... bo śmiecie na to zasługują. Nikt nie traktuje śmieci poważnie... gdy ktoś widzi śmiecia na ulicy ni podniesie go... tylko go kopnie i pójdzie dalej.

====================================================================

Jak obiecałem oto kolejny rozdział ^^

Od razu przepraszam... ale nie umiem pisać ''tych'' scen ;_;

BliznyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz