Przecież śmieci się kopie a nie podnosi...
Nie spałem. Nie mogłem... Czułem się tak okropnie. Ale na to zasłużyłem! Bo jestem nic nie wartym śmieciem! Gdy mój Pan zasnął, ja szybko pobiegłem do swojego pokoju. Wbiegłem do łazienki, od razu wszedłem pod prysznic. Szorowałem swoje brudne ciało, ze wstrętem. Płakałem... Płakałem jak dziecko.
W łazience było wielkie lustro. Mogłem siebie widzieć jak się kąpałem.
Miałem napuchnietą i czerwoną twarz od płaczu. Przekrwione oczy od tych wszystkich nieprzestanych nocy.
Cały czas myślałem o tym co się stało... zrobiło mi się niedobrze. Wybiegłem z pod prysznica i zwymiotiwalem samą żołcią bo nic nie jadłem.
Chciałem umrzeć... teraz już na niczym mi nie zależy. Stłukłem małe lusterko i przylożylem do ręki... teraz albo nigdy.
Miałem przyspieszony oddech.
Nawet jak się zabije... I tak nikogo nie będzie to obchodzić. Wszyscy będą do cieszyć. Takie zera jak ja się eliminuje... albo tak wypuszcza psychicznie, że same się usuwają.
Zaśmiałem się z bezradności.
Przycinąlem kawałek szkła do skóry. Wachałem się... nie wiem czemu ale wachałem.
Gdy już miałem to wszystko skończyć, usłyszałem kroki. Przerażony wyrzucilem szkło z ręki, po chwili drzwi otworzyły się z hukiem. Stał w nich wysoki, brozowooki mężczyzna. Jego czekoladowe włosy były rozczochrane, a na twarzy widniał grymas... widać, że wyrwał się ze snu i był zły. Nachylił się nade mną, przez co ja odruchowo odsunąłem.
-Co tu robisz? Czemu lusterko jest zbite...?- warknął mój Pan. Po policzkach spłynęły mi łzy.
-Odpowiedz!-krzyknął.
-P...rzerwócilem sie... -wykrztusiłem. Nie zauważyłem, że byłem nagi i było widać moje blizny. Ale on je zobaczył, złapał mnie za rękę.
-Co to kurwa jest!-wycedził przez zęby, ściskając moją rękę. Zacząłem się wyrywać. Nie umiałem nic z siebie wydusić. W końcu udało mi się wyszarpać, wybiegłem z pokoju, tak szybko jak tylko potrafiłem. Mój oprawca zaczął mnie gonić i krzyczeć coś. Ja nawet nie słuchałem, gnałem przed siebie... lecz nie zauważyłem schodów, bo było ciemno. Poślizgnąłem się i spadłem z nich, krzycząc z bólu... czułem, że chyba złamałem rękę, po chwili już nic nie czułem. Uderzyłem w ścianę i straciłem przytomność.Błagam bym nie żył... ja nie chce. Ja już nie daje rady. Może chociaż raz los się do mnie uśmiechnął.
Żegnajcie...================================
Powrocilem! Wybaczcie za przerwę... Ale kilka spraw mnie przygniotło. Heh...
Zastanawiam się nad zakończeniem tego... chyba, że się wam podoba ^-^ więc nie będę i postaram się dodawać częściej rozdziały
![](https://img.wattpad.com/cover/82759514-288-k219967.jpg)
CZYTASZ
Blizny
RomanceFabian ma szesnaście lat. Zazwyczaj się uśmiecha przy innych... Ale to tylko taka "maska". Pewnego dnia zostaje porwany... A co się z nim stanie? Niewiadomo...