Peter z samego rana powstrzymuje napad na sklep jubilerski i zapobiega dwóm wypadkom drogowym. Kiedy wraca do domu, wślizgując się przez okno w pokoju, słyszy, jak ciocia May krząta się po kuchni. Prędko pozbywa się swojego kostiumu, roztrzepuje włosy, a potem z powrotem wkłada na siebie wyciągniętą koszulkę i stare dresy. Już na korytarzu uderza w niego zapach świeżo zaparzonej kawy, podczas gdy na stole czeka talerz z jajecznicą. Zjada śniadanie z prędkością światła, co dziwi i cieszy ciotkę jednocześnie. Przez ostatnie dni chłopak nie jadł zbyt wiele, wciąż tylko siedział w swoim pokoju, zamknięty na cztery spusty, mówiąc, że jest zmęczony i potrzebuje snu. Oczywiście, jak można się domyślić, sen ten tak naprawdę z definicji snem nie był, raczej pilnowaniem Queens i dbaniem o jego bezpieczeństwo.
O ósmej przyjeżdża po niego Harry z siostrą, więc Peter nie ma czasu, żeby złapać MJ przed wyjściem do szkoły. Chłopak błyskawicznie wita się z przyjaciółmi, a potem wskakuje na tylne siedzenie. Jak zwykle prowadzi blondyn, podczas gdy Rory w pośpiechu odrabia na kolanie zadania z matematyki. Po drodze trafiają na korek, grzęznąc w nim na jakieś pół godziny, co Aurorę niezwykle cieszy, bo nareszcie może przestać martwić się o to, że przy kolejnym zakręcie ołówek wypadnie jej z dłoni. Czyta na głos swoje obliczenia, podczas gdy Parker w głowie szybko kalkuluje i solidnie pilnuje, aby dziewczyna nie zrobiła żadnego błędu. Kończą dosłownie w tym samym momencie, gdy Harry gasi silnik na szkolnym parkingu.
Okazuje się, że cała szkoła plotkuje na temat Spider-Mana. Peter dowiaduje się, że we wczorajszym wieczornym wydaniu wiadomości, DBC pokazało parę jego zdjęć (tylko skąd oni je wytrzasnęli?), ogłaszając go nowym Avengersem, co oczywiście jest bzdurą, bo na razie pomógł tylko Starkowi, a ten po powrocie z Europy nawet do niego nie zadzwonił. Nikomu to jednak nie przeszkadza w spekulacjach, tworzeniu teorii spiskowych i innych bzdur. Wszyscy ostro debatują, nawet Harry i Aurora sprzeczają się przy lunchu na ten temat.
Ale nawet jego druga tożsamość nie chroni go przed Flashem Thompsonem, który notabene jest już największym fanem Spider-Mana. W trakcie przerwy na lunch kapitan drużyny futbolowej próbuje sprowokować bójkę, ale kończy się na tym, że Parker po jednym ciosie ląduje na podłodze z prawie złamanym nosem. Harry pomaga przyjacielowi wstać, jak zwykle nie mówiąc ani słowa, chociaż Peter mógłby przysiąc, że chłopak zaraz eksploduje od nadmiaru złości, jaką wzbudza w nim Flash. Osborn zaprowadza go do pani Arrow, szkolnej pielęgniarki, wbrew jego zdaniu, choć potem wychodzi mu to na dobre. Dzięki uporczywości przyjaciela omija go niezapowiedziany quiz z anatomii.
***
Największą nadzieję pokłada w spotkaniu z Mary Jane. Liczy na miły wypad do kina, potem może na jakąś pizzę; na wyjście pozbawione ciągłego dyskutowania o Spider-Manie. Z drugiej strony, Watson, zaraz po Thompsonie, jest największą fanką Pająka, więc z czasem nadzieja ta ulatuje szybko i prawie niezauważalnie.
Punktualnie o szesnastej MJ czeka na niego pod pobliskim kinem. Peter pojawia się z kilkunastominutowym spóźnieniem, jednak dziewczyna, mimo że trochę zniecierpliwiona, nie robi na ten temat żadnej uwagi. Parker przeczesuje włosy palcami, strzepując z nich drobinki popiołu, bo dosłownie przed chwilą pomagał kilku strażakom w ewakuacji płonącej kamienicy. Watson uśmiecha się do niego lekko, mając na sobie długą, zwiewną sukienkę w kwiatki. Włosy upięte są w koński ogon, jednak kilka kosmyków zdążyło się już wymsknąć spod purpurowej wstążki, opadając na jej śniadą cerę.
– Ładnie... wyglądasz – wypala Parker, na co Watson odpowiada mu uśmiechem.
MJ wybiera film. Dla Petera nie ma większego znaczenia, czy będzie to komedia romantyczna, horror, czy kino akcji. Najważniejsze dla niego jest tylko to, że zgodziła się na owe spotkanie i że w ogóle na nie przyszła. I szczerze mówiąc, Parker, po wyjściu z sali, kompletnie nie pamięta fabuły filmu. Jest zbyt zajęty obserwowaniem Watson, badaniu wzrokiem jej szczupłych dłoni, sięgających co chwilę do wielkiego pudła z popcornem. Ciekawsze jest dla niego wpatrywanie się w nią, słuchanie jej wesołego śmiechu, towarzyszącego niektórym scenom filmu. Peter stwierdza, że nie śmieje się tak dźwięcznie jak Aurora, ale mimo to da się owego śmiechu słuchać z przyjemnością. Sama sala nie jest jakoś wybitnie pełna, w ich pobliżu nikt nie siedzi, więc nie muszą się przejmować tym, że komuś przeszkadzają, gdy chwilami zdarza im się uciąć krótką pogawędkę.
CZYTASZ
little lion man ∆ spider-man
Fanfiction« superhero /ˈsuː.pəˌhɪə.rəʊ/ - someone who has done something very brave to help someone else » Bycie superbohaterem jest męczące, a bycie superbohaterem i nastolatkiem jednocześnie jest już cholernie wycieńczające. Peter Parker coś o tym wie...