✏️8 "Gdzie jest Leondre?"

694 44 5
                                    

Zdezorientowany wybiegłem z pomieszczenia,tym samym wpadając na jakiegoś mężczyznę.
Odruchowo odepchnąłem go od siebie,na co ten wpadł na ścianę.

-Kim ty jesteś?!-wydarłem się,widząc wysokiego blondyna z postawionymi włosami.Był ubrany w niebieską bluzę z kapturem i szare dresy.

-Spokojnie-uniósł ręce w geście obronnym-Zemdlałeś na stacji,więc cię przywiozłem do mnie.

Nie pamiętam,żeby był na stacji..

Po co miałbym tam jechać?

-Okay,dzięki,ale ja już będę leciał-Skierowałem się na schody,omijając mężczyznę,który wyglądał na 20-latka.

-Hola,hola!-zatrzymał mnie,łapiąc za ramię.-zjesz z nami kolację?

-"Z nami"?-posłałem mu pytające spojrzenie.Dopiero jadłem śniadanie a już mam iść na kolację.Ja tak długo spałem?

-A no tak!-podrapał się po karku-Ja jestem John,a na dole zaczęła już jeść moja,młodsza siostra Susie.-wyciągnął rękę w moją stronę,puszczając moje ramię

-Charlie-przedstawiłem się,ściskając jego dłoń.

-To zjesz z nami?-nie dawał za wygraną.

-Nie wiem..-poprawiłem swoje włosy,które opadały mi na czoło.-miałem ważną sprawę z menadżerem...

-Sprawa poczeka.Musisz coś zjeść bo znowu zemdlejesz-zaśmiał się pod nosem.

-No,dobra-zgodziłem się niechętnie.

Zeszliśmy na dół,kierując się do stołu,na którym było już przygotowane jedzenie.

-Charlie?-zapytała oszołomiona brunetka,patrząc na mnie z dołu.

-Tak,a ty?-usiadłem naprzeciwko niej.

-Susan-powiedziała niepewnie swoje imię,patrząc co chwile na brata.Tak,jakby bała się cokolwiek powiedzieć...

-Miło mi cię poznać-uśmiechnąłem się,biorąc łyk herbaty.

-Mi ciebie też-uśmiechnęła się sztucznie,wstając od stołu-Możemy porozmawiać na osobności?-spytała Johna.

-Jasne-odstawił swój kubek-zaraz wrócimy..-poinformował mnie po czym zniknęli za ściną.

Susan

-Co on tutaj robi?-wydarłam się na brata-Jego też chcesz porwać?!

-Cicho bo usłyszy..-oparł się o ścianę obok.

-Jesteś chory-czułam jak łzy napływają do moich oczu-Dzisiaj wyprowadzam się do babci..-mówiłam już przez płacz.

-Przecież ona mieszka ponad 300 kilometrów stąd-zaśmiał się ironicznie.

-Wole jechać prawie 3 godziny autobusem do babci niż siedzieć tu z takim psycholem jak ty-wytarłam wierzchem ręki mokry policzek.

-Se jedź-prychnął-tylko nie zapomnij,że twój kochanek jest u nas w piwnicy-uśmiechnął się

No ta..Zapomniałam o Leondre.

Obiecałam,że go stąd wyciągnę i dotrzymam obietnicy...

Tylko,że ja się coraz bardziej boję Johna.

-Co?Przypomniał ci się kochanek?-roześmiał się,omijając mnie i wracając do Charliego.

Pobiegłam z płaczem na górę,do swojego pokoju.Wzięłam moją torebkę,wysypując z niej całą zawartość na łóżko.Mam gdzieś,że tam są same śmieci i będę musiała to sprzątać.

-Jest!-krzyknęłam sama do siebie,biorąc mój telefon do ręki.Odblokowałam go wybierając numer na policję.

Charlie

-Mogę skorzystać z toalety? -zapytałem wstając od stołu-i już będę się zbierał.

-Okay,na górze i pierwsze drzwi na lewo-uśmiechnął się.

-A i jeszcze jedno pytanie!-odwróciłem się z powrotem do niego-widziałeś mój telefon?

-Nie,musiał ci wypaść na stacji,ale ja go nie widziałem.

-Okay-pobiegłem na górę schodami.Super.Teraz będę musiał kupić nowy telefon...

Otworzyłem drzwi od łazienki,wchodząc do środka.Zakluczyłem za sobą drzwi,trzaskając nimi przez przypadek,przez co z półki spadła mała skrzyneczka,robiąc głośny huk.

-Fuck-przeklnąłem pod nosem,kucając.Z pudełeczka wyleciały jakieś grosze i parę złożonych kartek.Moja ciekawość wzięła nade mną górę i postanowiłem zobaczyć co to za kartki.

Rozłożyłem je.To były zdjęcia.Zdjęcia mojego,nagiego przyjaciela.

Susan

Policja miała być lada chwila,a już minęło 10 minut..Zeszłam na dół,zobaczyć czy Charlie jeszcze jest,ale przy stole siedział tylko mój brat,który był zapatrzony w nieznany mi dotąd telefon.

-Czyj to telefon?-usiadłam obok.

-Charliego.-wzruszył ramionami,a ja się cała trzęsłam z myślą,że zaraz wparują tu policjanci i skują mojego brata.

-A gdzie on teraz jest?-bawiłam się swoimi palcami.

-W łazience i..-przerwało mu pukanie do drzwi.-Boże,kto przychodzi o tej porze..-oj ja dobrze wiedziałam kto to może być...John podszedł do drzwi,otwierając je.

-Dzień dobry-usłyszałam głos mężczyzny na co podeszłam do brata.

-Dzień dobry,coś nie tak?-spytał ich miłym głosem,którego dawno nie słyszałam.

-Mamy nakaz przeszukania mieszkania,ponieważ dostaliśmy wezwanie,że pan przetrzymuję kogoś w piwnicy.-blondyn spojrzał się na mnie wzrokiem "zabije cię",a oczy zaczęły mi się szklić.

-Jasne,proszę.-powiedział,wpuszczając dwóch policjantów do domu.

-Jak się pan nazywa?-zapytał jeden z nich.

-A po co wam to?-widziałam w jego oczach złość.

-Musimy zapisać to w papierach.

-Jacek Kowalski-prychnął.

-Prawdziwe imię i nazwisko-spojrzał na niego z pod byka.

-Zaraz wrócę..-powiedziałam pod nosem,czując,że zaraz wybuchnę płaczem a nie chce ukazać swojej słabości.

Pobiegłam schodami do swojego pokoju.Przed drzwiami wpadłam na Charliego,przez co lekko odskoczyłam.

-Prze-przepraszam-zająkiwałam się,chcąc go ominąć.Złapał mnie za nadgarstek,nie pozwalając na dalsze pójście.

-Gdzie jest Leondre?-zapytał z kamienną  miną.

-Ja nic nie zrobiłam-pociągnęłam nosem,wyrywając się z jego uścisku-To mój pieprzony brat..Policja już jest na dole.-powiedziałam,odwracając się na pięcie.Kiedy miałam przekroczyć próg mojego pokoju usłyszałam głośny strzał.








--------------------

Na dziś to tyle :*

Gdzie jest Leo? /BaM [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz