Rozdział 2

202 13 2
                                    

Perspektywa Elsy/ Elsa POV:

Lubię święta. I zimę. Słońce odbijając się od śniegu, budzi mnie wcześnie rano. Mam wtedy czas poczytać w łóżku, a potem leniwie przygotowywać się do następnego ciężkiego i zabieganego dnia królowej Arendel, wybierając tą jedyną pasującą na dziś suknię spośród miliona innych i dobierać do niej odpowiednie dodatki.

Szczerze dopiero niedawno przywykłam do tej funkcji. Teraz, wspominając koronację, udaje mi się nawet lekko uśmiechnąć. Nie mogę uwierzyć jak, w przeciągu zaledwie roku, zaszły we mnie tak ogromne zmiany. Jeszcze kilka miesięcy temu czekałam w lodowym pałacu zbuntowanej księżniczki na cud, który ocali mnie przed opinią publiczną i zamknięciem w zamku z powodu natłoku obowiązków królowej. Dziś zdaje się, że wydoroślałam, bo zamiast uciekać, jestem w stanie zmierzyć się z otaczającą mnie rzeczywistością.

Cóż, mówią, że jeśli już uciekasz, ucieknij tak daleko, byś miał szansę chwilę pomyśleć nad tym, jak osiąść na twardym gruncie, tak by to była twoja pierwsza i ostatnia ucieczka w życiu. Chyba w moim przypadku to się sprawdziło...

Moc w końcu stała się moją siłą, a nie utrapieniem. Moja pewność siebie udzieliła się także moim poddanym. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że odbudowałam Arendel, do stanu, w którym je odziedziczyłam. Owszem, gdyby nie moja głupota, nic nie wymagałoby naprawy, ale człowiek uczy się na błędach. Ważne także by zostawały one wybaczone. Tak na szczęście stało się w moim przypadku. Teraz mieszkańcy to nie tyle bezimienni ludzie, ile moi przyjaciele. Pokazałam, że mogą na mnie liczyć, a w zamian otrzymuję akceptację i dyskrecję w stosunku do mojej mocy. Mimo że nie muszę się jej wstydzić, odpowiada mi to, że dzieci traktują to już tylko jak legendę.

Jadnak najwyższa pora wrócić do obecnego poranku.

W moich drzwiach, jak zwykle punkt o ósmej, pojawia się Olaf. Co jest jednak nietypowe, to fakt, że wbiega do mojej komnaty, nawet nie pukając, mimo jego zakorzenionej uprzejmości.

- Elsa! Elsa! Wyobraź sobie, że idę jak zwykle do ciebie i jak zawsze przechodziłem koło jadalni, ale teraz jest tam tak pięknie... i ta choinka... aż się moje małe serduszko rozpuszczało. No więc myślę sobie „pójdę tylko na chwilę i popatrzę". No przecież nikt nie jest chyba na mnie zły, że patrzę na drzewko?

Nie dostając jednak ode mnie odpowiedzi, niestrudzony kontynuuje swoją historię.

- No ale słuchaj dalej. Idę i patrzę a tu pod choinką siedzi jakiś chłopak i prezenty przeszukuje. No więc podchodzę, jak w tych filmach co się ścigają i strzelają do siebie, po cichu, na paluszkach, żeby wybadać, co on tam robi. Myślę sobie, może jest głodny, ale później patrzę na stół i jest cały w jedzeniu, no to po co mu prezenty... I mnie olśniło! Złodziej! Więc czekam, jak wybierze sobie paczkę i jak już wstawał, ja hop, skaczę na niego, porywam to, co trzymał i biegnę do ciebie ile sił w moich nóżkach... i patrz, nawet mi się stópki zgrzały i płyną... o, a to ta paczka! - Olaf podaje mi zawiniątko, dysząc ciężko, z uśmiechem od ucha do ucha, czekając pewnie na słowa pochwały, ale ja nic, a nic nie zdążyłam wyłapać z tego jego szaleńczego potoku słów, więc tylko kiwam głową.

A potem cała sytuacja się powtarza. Drzwi otwierają się z impetem, ktoś wbiega i ląduje na plecach biednego Bałwanka, mocuje się z nim o mocno zniszczoną już paczkę, a potem było naprawdę jak w tych wszystkich filmach akcji. Postacie tarzają się po podłodze, aż mały Olaf wygrywa i ląduje na swoim przeciwniku. Mam ułamek sekundy, kiedy ten drugi jest skierowany twarzą do mnie, żeby przekonać się, kto to jest, ale to wystarcza, bo po tych wszystkich latach, to jest O MÓJ OLAFKU... JACK.

"High Heels On The Slidewalk"- Jelsa Fanfiction [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz