Rozdział 4

120 8 0
                                    

Perspektywa Elsy/ Elsa POV:

Reakcje Jacka zaczęły mnie bardzo niepokoić. Dziwne historie, jąkanie, ucieczki. Nasza rozłąka nie sprawiła przecież, że zupełnie zobojętniałam na jego osobę. Powtarzałam sobie nawet, że nie powinno mnie to aż tak dotykać, ale dotykało i to w jakimś bardzo czułym miejscu, gdzieś głęboko we mnie. Jack był dla mnie jak rodzina. Nie mogłam go więc zostawić, niezależnie od tego, w jakich kierunkach biegły moje myśli.

Korzystając z okazji, że byłam na targu, rozmyślałam nad tym, czy nie wstąpić, aby do Emily- jego siostry. Sprawdziłam nawet ostatnio czy nadal mieszka w ich małym domku na peryferiach miasta i nic nie wskazywało na to, że się wyprowadziła.

Okey. Raz się żyje. Nie mogę się dalej przed nią ukrywać. Po odejściu Jacka to ją obrzuciłam całą winą za to, a teraz muszę się przyznać, że jest mi niezwykle głupio z tego powodu.
Skierowałam się więc w stronę malutkiej, drewnianej chatki. Właściwie całego osiedla, które wyłaniało się już na horyzoncie. Potem znalazłam tę odpowiednią i jak najszybciej do niej zapukałam, by się nie rozmyślić. Mojej uwadze nie uszło, ile ten domek już przetrwał i że najgorsza w skutkach była dla niego moja zima. Dotknęłam jego wilgotnej, porośniętej czymś zielonym ściany. Była obślizgła i nienaturalnie chropowata...

- Czego tutaj szukasz? – Drzwi otworzyły się, ukazując jakże zmienioną już Emily. Dorosłą Emily. Wciąż była drobna. Ścięła włosy. Teraz jej kasztanowe loki były przycięte równo do wysokości ucha, a jej sylwetka zniekształcona przez za duży na nią dres. Twarz zaczynały znaczyć pierwsze zmarszczki zmęczenia. Gdybym jej nie znała, pomyślałabym, że zbliża się do trzydziestki. Aż trudno uwierzyć, że jest zaledwie w moim wieku.

- Cześć, Elsa – powiedziałam, wyciągając do niej rękę na powitanie.

- Wiem, kim jesteś. Może nie widać, ale na gazety i telewizję jeszcze mnie stać. Chociaż z tym przedstawieniem masz rację. Trudno znaleźć twoją twarz za tymi wszystkimi dodatkami. I wybacz Jaśnie Pani, ale ręki ci nie podam. Dokładałam drewna do kominka i nie chcę zabrudzić pani śnieżnobiałych rękawiczek sadzą.

Nie wiedziałam jak na to zareagować, więc zrobiłam coś, co pamiętam z naszego dzieciństwa- zdjęłam rękawiczki, ale zamiast chwycić jej dłoń, rzuciłam się jej na szyję, zamykając w niedźwiedzim uścisku.

- Sukienki też nie – szepnęła, wtulając się we mnie, ale tak by nie dotknąć mnie dłońmi.

Gdy wreszcie się puściłyśmy, miałam wrażenie, że zobaczyłam w jej oczach pojedynczą łzę. Zniknęła jednak tak szybko, jak się pojawiła, a razem z nią i uśmiech.

- Zważywszy na temperaturę, mogę zaprosić cię do środka, ale nie spodziewaj się luksusów.

- Jasne – powiedziałam, korzystając z zaproszenia.

Domek był taki, jakim go zapamiętałam. Wszędzie stały jednoosobowe fotele, w których lubowała się ich mama. Dodatkowo Emily zadbała, by każdy z nich był przyozdobiony kolorowymi poduszkami. Dzięki temu było miło i przytulnie. Tylko szarawe od brudu ściany zdradzały, że po zniknięciu Jacka i śmierci matki, mieszkała tu sama.

- Więc co sprowadza cię w moje skromne progi? – zapytała.

- Chciałam zapytać, czy Jack u ciebie był?

- No jasne, przecież... – roześmiała się.

- Przecież jesteś jego siostrą. Jasne, że u ciebie był, skoro nawet zdążył pojawić się u mnie. Wiem głupie pytanie, przepraszam – dokończyłam za nią. - Na pewno wiesz, więc co się stało, że nic nie pamięta?

- Elsa, posłuchaj – powiedziała łagodnie Emy – wiem, że ostatni czas był dla ciebie dość obciążający i jesteś przepracowana, ale Jack nie żyje i nic tego nie zmieni. Wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę, więc wróć teraz do zamku, prześpij się trochę i wszystko wróci do normy.

- Co?! Nie! Ty nic nie rozumiesz! Ja go przed chwilą spotkałam w piekarni. Kupował ciastka jak gdyby nigdy nic. Jestem pewna, że to on. Zresztą Anna może ci to potwierdzić. Był w zamku w wigilijny poranek u nas na śniadaniu!

- Elsa to niemożliwe. Jak chcesz, na cmentarzu jest wbity krzyż za niego. Jak chcesz, mogę cię tam zabrać...

- Jaki cmentarz?! Co ty w ogóle gadasz?!

- Elsa, my z matką zrobiłyśmy to już dawno temu. Trzeba było się z nim jakoś pożegnać. Rodzina przyjechała akurat wtedy, gdy dowiedziałaś się o swoich rodzicach... że oni... no sama wiesz. Uzgodniłyśmy z matką, że nie będziemy cię dodatkowo martwić. Mówiłam jej, że to się później na tobie odbije, ale jesteś teraz starsza i silniejsza.

- Jakie łatwiej?! Co ty mówisz?! – krzyknęłam, wstając z fotela. – Posłuchaj mnie teraz uważnie. Twój brat żyje. I nigdy nie umarł. Nic nie wiem o tym, co mu zrobiłaś, że to mnie postanowił odwiedzić pierwszą, ale nie możesz być o to zazdrosna. I zamiast mówić mi o jakimś cmentarzu, powinnaś błagać, bym to ja cię do niego zabrała – wykrzyczałam. – I co teraz nie masz mi już nic do powiedzenia?!

- Mam. I to wiele, więc teraz usiądź i to ty mnie posłuchaj – powiedziała śmiertelnie blada i poważna. – Kiedy nasi bliscy zniknęli, myślałam, że będziemy trzymać się razem. We trójkę. Ale ty odrzuciłaś i mnie i Ankę, zamykając się w tym swoim pałacu. Kiedy umarła moja mama miałam 15 lat. Nie mogłam jeszcze iść do pracy. Pierwszy rok przeżyłam dzięki Ani. Przynosiła mi ukradkiem jedzenie i pieniądze i cały czas cię broniła, a ty nawet nie miałaś odwagi powiedzieć jej całej prawdy.

-Obiecałam rodzicom!

- Nie przerywaj mi! Odrzuciłaś nas obie i teraz masz czelność tu przychodzić i drugi raz wywracać moje życie do góry nogami, zaraz po tym, jak w końcu pozbierałam je do kupy?! Więc teraz grzecznie proszę cię, żebyś opuściła ten dom, póki nie straciłam resztek cierpliwości.

Więc wyszłam. Zła i wściekła na siebie. Szczególnie za to, że wszystko, co powiedziała Emily musiało być prawdą. Taką samą zresztą jak to, że dziś już drugi raz widziałam Jacka, co stwarzał w mojej głowie niesamowity mętlik.

Usiadłam na schodach do domku i zaczęłam płakać. Oparłam się bezradnie o ścianę i poczułam, jak przez moje ubranie przechodzi jej wilgoć, więc wygnałam z drewna zalążki zimy i wysuszyłam je. Przynajmniej tyle mogłam dla niej zrobić.

A później zebrałam z ziemi to, co pozostało z mojej godności, wzięłam się w garść i zapukałam do drzwi jeszcze raz.

O dziwo Emily otworzyła.

- Wiem, że byłam fatalną przyjaciółką i zawaliłam na wszystkich frontach, ale mam pewien pomysł i myślę, że możesz się do niego przekonać.

"High Heels On The Slidewalk"- Jelsa Fanfiction [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz