V

19 3 0
                                    

To było zdecydowanie już za wiele. To naprawdę był cios, zadany prosto w serce. Długo się nie zastanawiałam nad tym co mam teraz zrobić. Zdecydowanie sięgnęłam po żyletke. W sumie to nie wiedziałam dokładnie, dlaczego to robię. Chciałam sobie ulżyć. Chciałam się uspokoić. No i tak się stało. Pierwsze cięcie, lekki ból i po tym nastąpiła ogromna ulga. Potem jeszcze kilka dla pewności i koniec. Rzuciłam żyletke i uśmiechnięta poszłam do kuchni.
Nienawidzilam ludzi od zawsze. Ale ta sytuacja sprawiła, ze znienawidzilam ich jeszcze bardziej. To wszystko mnie przerosło. Śmierć najbliższych osób, choroba, kłamstwo przyjaciółki. Za dużo jak na jedną osobę. "Po burzy zawsze przychodzi słońce". Ta moja burza trwa już bardzo długo. I jakoś jak narazie nie zapowiada się na jakąkolwiek poprawę. Jednak liczę na to. Być może nie jestem jakąś pierwszej klasy optymistką, ale wierzę i mam nadzieję, bo to umiera na końcu.

Nawet nie pamiętam kiedy zasnelam, ale obudziłam się w poniedziałek rano o 9:00. Lekcje już się zaczely. Nawet jeśli bym chciała na nie iść to i tak nie zdazylabym na najważniejszą, pierwszą lekcję. A po za tym, nie opłacało mi się. Następnego dnia miałam zaczynać leczenie w szpitalu, które miało mi dać drugie życie.
Nieprawdopodobne. Kiedy byłam młodsza nigdy się nie zastanawiałam, czy takie coś w ogóle istnieje, czy takie coś naprawdę jest. A teraz... wyjątkowo dużo myślę. Być może dlatego, że mam o czym. Mam masę pytań oczekujących odpowiedzi. Miliony pytań, na które nikt mi nie odpowie, oprócz samej mnie. Czasami mam tego wszystkiego dosyć. Mam ochotę zamknąć się w łazience, w wannie i połknąć tabletki nasenne, które pozbawia mnie życia. Ale nie, nie zrobię tego. Będę żyła dla mojej rodziny, której już nie mam. Wiem, że oni byliby ze mnie dumni, gdyby wiedzieli o czym myślę. A może wiedzą? A może moja mała siostrzyczka jest moim aniolkiem stróżem, który niestety teraz mocno śpi, ale obudzi się, gdy będę tego potrzebowała? Być może. Nie wiem.
Wstałam z łóżka dobrze po 12. Umylam się, ubralam i doprowadzilam do porzadku. Zabandazowalam rany i zjadlam śniadanie. Zaczęłam się pakować. Pakować, ale nie na wycieczkę, tylko do szpitala, do miejsca, gdzie ludzie rodzą się, umieraja i otrzymują drugie życie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział bardzo krótki, ale ma dużo przemyśleń. Mam nadzieję, że wam się spodoba. A jak nie ten, to następny. Zachęcam do komentowania, głosowania i dalszego czytania. Miłego! ;*

Zraniona Przez Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz