dziesiąty (ostatni)

306 39 0
                                    

Wśród następnych i innych prób Hemmingsa w misji odzyskania Michaela Clifforda swoje miejsce znalazło zabranie starszego w ich miejsce gdzie pierwszy raz się pocałowali.

Dla niebieskookiego było to bardzo ważne i sentymentalne miejsce. O dziwo, Clifford wcale się nie upierał przy tym, że nie chce tam iść. Był nawet chyba lekko szczęśliwy, ale szybko ukrył to pod maską obojętności i zdystansowania. Nie chciał pokazać Luke'owi, że docenia fakt jego starań. Chciał po prostu zobaczyć ile ten jeszcze w stanie będzie dla niego zrobić, by pokazać, że ten powrót nie jest tylko chwilową fanaberią.

— Pamiętam jak pierwszy raz tutaj przyszliśmy, a ja byłem cholernie wystraszony – nikły uśmiech błądził na twarzy blondyna gdy wspominał ten dzień.
— Nie umiałeś sklecić nawet jednego zdania, a ja żeby przymknąć to twoje jąkanie po prostu cię pocałowałem.

Gdy Michael wracał myślami do tego dnia, w jego brzuchu pojawiały się te wszystkim znane "motylki". Nawet jeśli od tamtej sytuacji minęło dobre pięć lat to i tak nadal pamiętał każdy szczegół. Każdy uśmiech czy dotyk drugiej dłoni. Pamiętał wszystko tak dokładnie, że miał ochotę rozpłakać się i zastanawiać gdzie uciekła ta cała magia w ich związku.

Wiedział, że też jest winny temu rozpadowi, ale myślał już nad tym jakby zabrać się za naprawianie tej relacji. Za to Luke wtedy poradził sobie zupełnie inaczej. A mianowicie zakończył pięcioletni związek z facetem, którego kochał.

Na fakt, że Hemmings jednak zrozumiał parę rzeczy i postanowił ratować tą relację, na ustach Michaela pojawiał się mały uśmiech.

Czerwonowłosy nawet nie protestował gdy Luke objął go ramieniem i przysunął w swoją stronę. Nie protestował nawet wtedy gdy młodszy położył swoją głowę na ramieniu Clifforda i niepewnie złożył małym pocałunek na linii jego szczęki, którą pokrywał kilkudniowy zarost. Nie zgłaszał sprzeciwu również w momencie gdy Luke złapał dłoń starszego i splótł razem ich palce.

Zamiast znaków protestu pojawiał się uśmiech i od nowa rodzące uczucie pewności, że czyiś jesteś. I to było dobre. Właściwe i odpowiednie.

Mieli siebie, a to pozwalało im zniwelować wszelkie zatarcia z przeszłości, bo wiedzieli, że do kogoś należą.






~
no i mamy koniec!

tak to czasami w życiu bywa, ale nie martwcie się: zapraszam na inne moje prace

kocham was moje kochane kluseczki💞

please, come back | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz