17. Nic nie szkodzi

612 50 8
                                    

Boże jak ja kocham tę piosenkę! Moja ulubiona!
Btw mam super pomysł na stereka i jak skończę któreś ff to zacznę pisać, a teraz zmykam robić okładkę :)

- Bestia? - zapytał niepewnie Stiles.

I teraz doktorzy strachu nie byli jedynym zagrożeniem. Brunet czuł się zmęczony i nic mu się nie chciało, pogrzeb miał się odbyć za dwa dni. Nie wiedział czy pójdzie, czy chcę iść.

- Tak, to jakiś nastolatek. Scott ci nie powiedział? - zapytał, a dopiero później zrozumiał czemu chłopak tego nie zrobił. - Sorki.

Stiles westchnął cicho.

- Nic nie szkodzi.

Ale tak naprawdę jego serce zabiło mocniej, co chłopak musiał wyczuć. Starał sie myśleć o czymś innym, jednak było to trudne.

Weszli do domu McCalla.

- Boże, Stiles! Nie wychodź na tak długo! - krzyknął Scott, wbiegając do salonu.

Stilinski spojrzał na niego zirytowany, nic nie mówiąc. Bez słowa wszedł po schodach.

- Mama przygotowała już pokój - powiedział Scott, zanim chłopak zamknął się w pomieszczeniu.

*

Stiles wybrał numer do Lydii. Leżał na łóżku, starając się opanować. Chciał z nią chociaż przez sekundę pogadać, ale dziewczyna nie odebrała.

Stilinski wyszedł powoli z pokoju.

- Scott - zagadnął McCalla, który szedł do łazienki. - Co jest z Lydią?

Szatyn spiął się cały i wymownie spojrzał na podłogę.

- Scott?

- Lydia jest w Eichen - mruknął chłopak. Stiles poczuł zawroty głowy.

- Co ona tam robi? - zapytał cicho.

- Theo jej coś zrobił.

Znowu Theo. Nie dość, że zabił jego tatę, to jeszcze skrzywdził Martin. Świadomość, że zrobił to Reaken bolała najbardziej.

- Wszystko dobrze? - Scott podszedł do niego, jednak Stiles odsunął się.

- Jasne.

Otworzył drzwi od pokoju i już po chwili leżał na łóżku, płacząc cicho. Już wiedział, że musi coś zrobić, by to tak nie bolało. Chyba pójdzie do sklepu po alkohol.

Kłamstwa /steoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz