Obudziłam się.Byłam w swoim pokoju.Przecież byłam w parku.Tomoe mnie tu przyprowadził?Zaraz...Skoro on mnie tu przyprowadził to znaczy, że widział tamtego stwora, no chyba, że ciało się w porę rozpadło.Wstałam i wyszłam z pokoju.Pokierowałam swoje kroki do kuchni.Zastałam tam Tomoe i Mizuki'ego.Po chwili dostrzegli mnie.
-Moriko...- zaczął Tomoe.Bałam się tego co zaraz mogę usłyszeć- Jak się czujesz-?-
-Dobrze- odparłam.Tomoe podszedł do mnie.
-To skoro tak, to może mi powiesz co robiłaś wczoraj w parku?- No super.Teraz muszę z tego jakoś wybrnąć.
-Mówiłam ci, że idę na spacer-
-Fajny mi spacer.Spędzałaś go w towarzystwie potwora?-
-Nie wiem o co ci...-
-Nie wykręcaj się.Niedaleko ciebie leżało martwe ciało, a na twoich rękach była krew-
-Chcesz znać prawdę?-
-Inaczej bym nie pytał-
-Dobra...Poszłam wczoraj do parku.Na schodach coś zobaczyłam.Zaciekawiło mnie to, więc podeszłam bliżej.Przypadkowo potknęłam się o stopień i musiałam się czymś podeprzeć żeby nie wyrżnąć twarzą, stąd krew na rękach- nie udowodni mi niczego.Tomoe się uśmiechną.
-A dlaczego zasnęłaś na schodach?-
-Ta krew dziwnie pachniała.Nagle zaczęło mi się robić słabo więc musiałam usiąść- moja historyjka brzmi prawdopodobnie, więc nic mi nie grozi.Tomoe chwilę się zamyślił.
-Następnym razem masz nigdzie nie wychodzić sama-
-A szkoła?-
-Już ci o tym mówiłem-
-Możesz mnie nawet zamknąć w tej świątyni, ale ja i tak pójdę do szkoły-
-To nie taki głupi pomysł-
-Żartujesz?-
-Nie...Dzięki temu będziesz mogła zająć się świątynią-
-Jaki jest sens skoro brak wiernych?-
-Coś się na to zaradzi-
-Czemu demony są takie uparte- odwróciłam się.
-A ludzie?- Prychnęłam i poszłam do swojego pokoju.Dzisiaj miałam wolne, ale i tak przesiedziałam cały dzień w pokoju, leżąc na łóżku.Midori do mnie wydzwaniała, ale nie chciałam z nikim gadać.Czemu to mnie spotkało?Uciekłam z tamtego świata, porzuciłam obowiązki bóstwa, swój prawdziwy dom, przyjaciół, tylko po to by znów zająć stanowisko bóstwa.Uciekłam by chronić bliskie mi osoby i ziemie, na których mieszkałam.Nie zrobiłam tego z własnej woli, byłam zmuszona do tej decyzji.Biały Wilk odszedł i nie wróci.Teraz jest zwykłą dziewczyną.Muszę chronić swój sekret.Tomoe nie może się dowiedzieć.Od razu przekaże dalej i tak wieść się rozniesie, że wilcze bóstwo żyje i doprowadzi Yoshi'ego do mnie.A tak narażę swoje i innych życie.Oznaczałoby to koniec.
-Moriko?- usłyszałam za drzwiami głos Tomoe.
-Odejdź- powiedziałam.Tomoe otworzył drzwi i wszedł do środka.
-Nie masz na co liczyć-
-Nigdy nie można porzucać nadziei- zaśmiałam się.
-Przemyślałem sprawę...- Na te słowa podniosłam się, siadając po turecku-...i zdecydowałem, że możesz chodzić do szkoły-
-Do tego potrzebuję twoje pozwolenie?-
-Daj mi skończyć...Możesz chodzić, ale ja razem z dobą-
-Niby po co?-
-By cię chronić-
-Dam sobie rade-
-Ty nawet być człowieka nie dała rady powalić- zaśmiał się i wyszedł.
-Byś się zdziwił- powiedziałam cicho do siebie.
***
Cudowny poranek.Spacerkiem idę radośnie do szkoły, by wchłaniać wiedzę.A raczej by tak było gdyby nie pewien lis.Uczepił się mnie jak pies mojego ogona.
Tomoe szedł za mną i coś czytał, a ja zastanawiałam się jak długo wytrzyma w szkole.Może jakoś ja przeżyję ten dzień bo zawsze pałętam się po szkole z Midori.A biedny Tomoe będzie musiał znosić babskie paplanie.
W końcu dotarliśmy pod budynek szkoły.Nagle ktoś rzucił mi się na szyję, a tym kimś była Midori.
-Moriko, tak się martwiła.Dlaczego nie odbierałaś telefonu?-
-Leżał za daleko-
-Leniu ty patentowany- spojrzała na Tomoe- A to kto?- spytała.
-To jest Tomoe-
-Czyli to ten lis- uśmiechnęła się.
-Mówiłaś jej o mnie?- spytał.
-Ja przyjaciółce mówię wszystko- powiedziałam i zaczęłam się kierować do wejście szkoły.
***
Druga przerwa.Siedziałam w klasie, a obok mnie Tomoe.
-Co ten lis tu robi?- spytał Kurama.
-Chodzi ze mną do szkoły- odparłam.
-Czyli teraz będziesz latać jak pies za swoją panią Tomoe?- zaśmiał się.Denerwowało mnie to.Energicznie wstałam i szarpnęłam Kurame za kołnierz.W jego oczach zagościł strach i zdziwienie.
-Jeszcze raz coś takiego skieruj do Tomoe, a obiecuję ci, że pensetą będziesz zbierany- warknęłam.
-Spokojnie...- powiedział.
-Ja zawsze jestem spokojna- puściłam go.Podeszłam do drzwi.
-Gdzie idziesz?- spytał Tomoe.
-Tam gdzie chłopcom nie wolno- powiedziałam i wyszłam z klasy.
***
[ Tomoe ]
Zaskoczyła mnie nagła reakcja Moriko.Na strach tego ptaszyska chciało mi się śmieć.Niby taki silny, a przeraził się niziutkiej dziewczyny?Żałosne.
-I co teraz powiesz?- spytałem z uśmiechem.
-Jakiś mikrus nie będzie mnie straszyć-
-Zważaj na słowa.Ten mikrus to moja pani-
-Już się boję- Nagle do klasy wbiegła jakaś dziewczyna.
-Chłopcy, pomóżcie...Starszaki biją się-
-No i?- spytaliśmy jednocześnie.
-Biją się z Moriko- Wstałem i wybiegłem na korytarz, a za mną Kurama- Są na piętrze- Pobiegliśmy we wskazane miejsce.Gdy byłem już na miejscu zobaczyłem Moriko.Była trzymana za szyję przy ścianie.Nagle wyzwoliła się z uścisku i kopnęła wyższego od siebie chłopaka w głowę.Byłem pod wrażeniem, że taka mała osoba jest zdolna do tego.Po chwili pozostała dwójka leżała na podłodze.
-I żeby to był ostatni raz!- powiedziała.Nagle spostrzegła mnie i stała w osłupieniu.
CZYTASZ
Gdy opadnie ostatni płatek wiśni
FanficZaginione wilcze bóstwo przejmuje obowiązki bóstwa opiekuńczego.Udawanie zwykłej ludzkiej dziewczyny nie jest łatwe, a do tego dochodzi jeszcze bycie zastępcą Mikage.