Jest sobota 10 marca ,bardzo wyjątkowy dzień.To urodziny Remusa.Wiem ,bo wcześniej wypytałam Jamesa.Tak ,czy inaczej przygotowałam dla Remusa coś specjalnego.Rano specjalnie wstałam wcześniej i zrobiłam się na bóstwo.Założyłam błękitną sukienkę z falbankami i dopasowane buty na obcasie.Lekki makijaż podkreślający urodę ,delikatnie upięte włosy i przyszedł czas na biżuterię.Kolczyki pasujące do sukienki ,srebrny łańcuszek ,bransoletka którą dostałam od przyjaciółek na urodziny oraz mała torebka do której włożyłam prezent. Kiedy byłam już gotowa wysłałam sowę do Remusa ,że za 30 minut ma się zjawić przed bramą Hogwartu.
Drogi Remusie
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!W tym szczególnym dniu dla nas obojga ,przygotowałam coś specjalnego.Proszę ,bądź za 30 minut pod główną bramą Hogwartu.
Twoja Sophie
Po wysłaniu sowy zorientowałam się ,że najpierw mogłam napisać do Remusa ,a dopiero wtedy zacząć się szykować.Rozsiadłam się niespokojnie na łożku ,co było dla mnie w tej chwili dość trudne.Dobrze ,że nikogo nie było w pokoju ,bo wyglądałam conajmniej śmiesznie ,wiercąc się na łóżku i nie mogąc usiedzieć w miejscu.Po 10 minutach stwierdziłam ,że nie będę dłużej tutaj siedziała i ,że zamiast deportować się przed bramę ,po prostu się do niej przejdę.Jak pomyslałam ,tak zrobiłam.Szlam szybkim i energicznym krokiem.Slalomem wymijałam uczniów na korytarzu.Doszłam przed bramę Hogwartu.Spojrzałam w stronę wieży z zegarem.Remusowi zostało jeszcze pięć minut.To tylko chwila ,poczekam. Zaczęłam nerwowo chodzić tam i z powrotem.Po chwili znów spojrzałam na zegar.Teraz Remus spóźnia się już o trzy minuty.Co się z nim dzieje?!
W jednej chwili usłyszałam trzask aportacji ,a w następnej już leżałam pod kimś na ziemi.
-Och ,Sophie.Przepraszam.-ten głos poznam zawsze
-Remus!-uśmiechnęłam się do niego.On rownież się do mnie uśmiechnął ,po czym wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać.
Kiedy tylko stanęłam na równych nogach ,rzuciłam się na niego tak ,że on stracił równowagę i zrobił dwa kroki do tyłu.
-Wszystkiego najlepszego!-zawołałam wisząc mu na szyi.
-Dziękuję.-odpowiedział.
Kiedy w końcu się od niego oderwałam wyciągnęłam z torebki średniej wielkości pakunek i wręczyłam go Remusowi.
-Ale otwórz to dopiero jak wrócimy.-powiedziałam po chwili.
-Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawy co jest w środku.-uśmiechnęłam się.
-Napewno się nie rozczarujesz.A teraz ,podaj mi rękę.-wyciągnęłam do niego dłoń.On spojrzał na mnie pytająco.-Nie ufasz mi?
On jakby poczuł się urażony tym pytaniem.
-Oczywiście ,że ci ufam.-powiedział splatając nasze palce.
***
[Remus]
Sophie użyła teleportacji łącznej i wylądowaliśmy na glonom placu jakiegoś miasteczka.Przed nami znajdował się kościół ,a za nim ,jeśli ktoś się przyjrzał ,można było wypatrzeć mały cmentarz.
-Sophie ,gdzie my jesteśmy?-spytałem.
Ona się do mnie uśmiechnęła i powiedziała:
-To Dolina Godryka.Piękne ,małe miasteczko.Chciałabym tu kiedyś zamieszkać.
Dopiero teraz zauważyłem jak pięknie wygląda.Jej śliczną sukienkę i idealnie dobrane dodatki.Wyglądała nieziemsko.I to dla mnie.
-Ślicznie wyglądasz.-powiedziałem.
Na jej twarzy zagościł uśmiech.Tak pięknie się uśmiechała.
-Kochany jesteś.-powiedziała po czym pocałowała mnie w policzek. Zarumieniłem się lekko ,a ona złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.-Chodź przygotowałam coś dla ciebie.-już otwierałem usta aby zapytać ,ale przerwała mi.-Nie pytaj.To niespodzianka.
Posłuchałem.Mocniej ścigałem jej dłoń i dałem się pociągnąć w głąb miasteczka.Szliśmy wzdłuż krętych uliczek ,często skręcając w inne.Przez całą drogę uważnie przyglądałem się Sophie.Wyglądała tak pięknie.Lekko upięte włosy idealnie komponowały się z błękitną sukienką i butami na obcasie.Tak.Nawet na obcasach poruszała się zgrabnie i z gracją.Nie mogłem się na nią napatrzeć.
Zatrzymalismy się przed drzwiami jakiejś gospody.Nawet nie spojrzałem na nazwę.Weszliśmy do środka.Było tam pełno ludzi.A hałas był prawie nie do zniesienia.Sophie podeszła do barmanki i zaczęła z nią o czymś rozmawiać.Kobieta pokiwała głową i wskazała na drzwi na drugim końcu sali.Sophie podziękowała i wróciła do mnie.
-Chodź ,już prawie jesteśmy.-powiedziała kierując się do drzwi.Poszedłem za nią.
Kiedy doszliśmy na koniec sali Sophie otworzyła przede mną drzwi i gestem pokazała żebym wszedł do środka. Otworzyłem szeroko powieki ,kiedy zobaczyłem co znajdowało się w tym pokoju.Po środku pomieszczenia znajdował się mały stolik przy kominku z przystawionymi do niego dwoma fotelami.Na stoliku stały świece i porcje jedzenia dla dwojga.
-Tadaaa!-zawołała Sophie.-To właśnie ta niespodzianka-romantyczna kolacja dla dwojga.-spojrzałem się na nią osłupiały ,a ona zwiesiła głowę.-Nie podoba ci się.-powiedziała rozczarowana.Wtedy zrozumiałem ,że to przeze mnie.Postanowiłem jak najszybciej naprawić swój błąd.
-Nie ,nie.Podoba mi się.I to bardzo.-uniosłem jej podbródek i delikatnie i krótko pocałowałem w usta.
Po chwili wąchałem różdżką i używając zaklęcia niewerbalnego sprawiłem ,że muzyka rozbrzmiała w całym pokoju z nieznanego nikomu źrodła. Nonszalancko wyciągnąłem dłoń do Sophie.
-Czy mogę panią prosić do tańca?-spytałem.
W odpowiedzi uśmiechnęła się i podała mi dłoń.A ja nie czekając ani sekundy pociągnąłem ją do tańca ,wywołując jej śmiech.
Sophie nie była zbyt dobrą tancerką.Moje stopy odczuły to bardziej niż jakakolwiek inna cześć mojego ciała.Mimo to taniec z nią sprawiał mi nie małą przyjemność.Prowadziłem ją przez parkiet ,od czasu do czasu obracając w rytm muzyki.Pod koniec utworu zakończyłem taniec namiętnym pocałunkiem.
Do końca wieczoru nawet nie tknęliśmy jedzenia leżącego na stole.Nie mieliśmy na to ochoty.Zamiast tego jeden z foteli przysunęliśmy bliżej kominka , usiadłem w nim ja a Sophie rozsiadła się na moich kolanach.I nie mam pojęcia jak długo siedzielismy w milczeniu pytając się w ogień.Nie potrzebowaliśmy słów ,wystarczała nam sama obecność drugiej osoby.
CZYTASZ
Cześć ,jestem Sophie.
FanfictionJest rok 1974 ,czternastoletnia czarownica ,Sophie McLean przenosi się ze szkoły Beauxbatons do Hogwartu ,gdzie poznaje Jamesa Pottera ,Syriusza Blacka ,Remusa Lupina i Petera Pettigrew.