19

2.5K 173 20
                                    

[Sophie]

Wróciłam do swojego dormitorium, chciałam poradzić się mojej najlepszej przyjaciółki, niestety jej nie zastałam wiec natychmiast poszłam jej szukać."Pewnie znowu jest z Jamesem"pomyślałam, ale się myliłam.Kiedy zeszłam do pokoju wspólnego zastałam Rogacza samego, czytającego przy kominku.

-Co czytasz?-spytałam.

James spojrzał na mnie serdecznie i pokazał okładkę, na której widniał wielki napis "Jak radzić sobie z likantropią?"

-To dla Remusa.-powiedział z niezręcznym uśmiechem, ale przypomniał mi o nim.Do moich oczu napłynęły łzy kiedy przypomniałam sobie o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut.Wypuściłam z dłoni różdżkę by tylko mieć pretekst do odwrócenia głowy.Schyliłam się wyciągając dłoń po kawałek drewienka, jednak zanim wstałam z całej siły napięłam wszystkie mięśnie twarzy by powstrzymać napływające łzy.Kiedy mi się to udało podniosłam głowę i zapytałam:

-Nie wiesz gdzie jest Lily?

-Ma dodatkowe zajęcia ze Slughornem.-odpowiedział, a widząc moją minę, jakby zgadł moje myśli spojrzał w stronę schodów prowadzących do dormitoriów chłopców i zapytał:

-Nie poszło, co?

Jeszcze bardziej posmutniałam, a po chwili drżącym głosem odpowiedziałam:

-Nie.I wydaje mi się, że pogorszyłam sprawę.

James zamknął książkę, położył ją na kolanach i poklepał dłonią miejsce obok siebie dając mi znak bym usiadła.

-Opowiedz, co się stało.

I opowiedziałam mu ze szczegółami o wszystkim co działo się w dormitorium chłopców, on uważnie słuchał a na koniec dał mi się wypłakać i mnie przytulił.Był dla mnie jak Lily, chyba przebywanie z nią dobrze mu zrobiło Można powiedzieć, ze był moją "zastępczą przyjaciółką".

-Spokojnie.-mówił gładząc mnie po włosach.-A teraz posłuchaj.-powiedział poważniej odsuwając mnie na tyle by móc porozmawiać ze mną twarzą w twarz.-Nie powinnaś tak reagować, ale niestety taki masz charakter.Jesteś trochę wybuchowa.Ale pomogę wam.Porozmawiam z nim, mam na niego parę sposobów.

W moich oczach pojawiły się iskierki nadziei.

-Zrobiłbyś to?

-Oczywiście.

-Ale...Dlaczego?

Rogacz uśmiechnął się serdecznie.

-Musisz wiedzieć, że ja wam kibicowałem od samego początku.Remus już pierwszego dnia opowiadał nam jaki jest tobą zachwycony.Ale znasz go, nie chciał przyznać , że mu się podobasz, wiec trochę się z niego podśmiewaliśmy. Jednak ja zawsze wierzyłem, że będziecie razem.

-Dziękuje.-powiedziałam uśmiechając się.James wstał wzdychając głęboko.

-No, to idę.Czeka mnie długa rozmowa.-po tych słowach udał się w kierunku dormitorium.

***
Dzięki Jamesowi mój humor momentalnie się poprawił.Nie mogłam się doczekać kiedy wróci, a przez tę niepewność miałam ochotę siedzieć tu i czekać na jego powrót, jednak nie mogłam to by mi tylko wydłużało czas.Postanowiłam się przejść, spacer dobrze mi zrobi.Wyznaczyłam sobie cel-Brukowany dziedziniec, i natychmiast ruszyłam.Szlam szybkim i energicznym krokiem, rozmowa z Jamesem dała mi zastrzyk pozytywnej energii, uwierzyłam, że wszystko wróci do normy.Mijałam kolejne piętra,korytarze i komnaty.Omiotłam wzrokiem każdego ucznia na korytarzu.Uśmiechnęłam się do siebie kiedy zobaczyłam roześmianą Dorcas ma kolanach Syriusza, pomachałam do rozmawiających Mary i Alicji, przyglądałam się członkom drużyny quidicha Griffindoru podającym sobie klafla, obejrzałam się za lecącą piłką...i nagle-Bach!Czołowe zderzenie, ciemność i już leżałam na podłodze.Podniosłam się z podłogi pocierając bolące czoło i moim oczom ukazał się chłopak, któremu uratowałam skórę pare miesięcy temu-...Samuel?...Sylwester?...Seweryn?...,nie pamietam, a w okół niego porozrzucane książki.

-Strasznie cię przepraszam.-powiedziałam i szybciej niż znicz pozbierałam książki, a ostatnią zgarnęłam mu sprzed długiego nosa.-Jeszcze raz przepraszam,-powiedziałam wręczając mu jego własność.-zagapiłam się i...

-Nic nie szkodzi.-warknął przez ramię i wszedł do biblioteki zostawiajac mnie trochę zmieszaną.Postanowiłam się tym nie przejmować.Wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę dziedzińca.

W końcu podeszłam do ogromnych dębowych drzwi, uchyliłam je i przecisnęłam się przez małą szparę wychodząc na krużganki otaczające Brukowany Dziedziniec.Nie miałam ochoty długo na nim przesiadywać.Tylko na chwilę postawiłam jedną nogę na jednym z kamieni którymi był wyłożony dziedziniec i pomknęłam z powrotem
do wieży.Jednak kiedy przechodziłam obok wejścia do biblioteki, nagle poczułam mocny uścisk na ramieniu i dłoń na ustach.Zacisnęłam powieki i po chwili zostałam wciągnięta do pomieszczenia i przyparta do jednego z regałów.Oczy otworzyłam dopiero kiedy usłyszałam krzyk:

-Oddaj mi ją!Wiem, że ją masz!-to był ten sam chłopak na którego wpadłam kilkanaście minut temu.

-Ale...Co?-spytałam.Nie wiedziałam o co chodzi, on już sztyletował mnie wzrokiem.

-Dobrze, wiesz o co chodzi.Kiedy we mnie wbiegłaś z moich książek wypadła kartka.Bardzo ważna.Wzięłaś ją!-zaczął w miarę spokojnie a skończył na krzyku.

-Nie, nie wzięłam jej.Prawdę mówiąc, nie rzuciła mi się w oczy żadna kartka.-powiedziałam stanowczo.-Co na niej było?Może...

-Nie interesuj się!-wrzasnął a mi aż zadzwoniło w uszach.To poskutkowało ostrym spojrzeniem bibliotekarki.

-Dobrze, nie denerwuj się.Mogę pomóc ci jej poszukać.Co ty na to?

On tylko odwrócił się do mnie plecami i warknął:

-Poradzę sobie.-po tych słowach jak gdyby nigdy nic, odszedł.

Ponownie skierowałam się do wieży Gryffindoru.Kiedy byłam już na Wielkich Schodach usłyszałam głos Mary:

-Lily, nie uwierzysz co znalazłam dzisiaj na korytarzu.Spójrz!-usłyszałam świst papieru i zatrzymałam się w pół kroku.Schowałam się za kolumną i zaczęłam je obserwować.Lily właśnie czytała zawartość kartki, którą Mary trzymała jej przed twarzą, po czym spojrzała na nią ironicznym wzrokiem i powiedziała:

-Przecież mam już Jamesa.

-No i właśnie dlatego ten ktoś nie chce się ujawniać, bo wie, że nie ma szans...

Cześć ,jestem Sophie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz