"Kiedy za dużo myślisz o rzeczach do zrobienia, stracisz na nie ochotę i prędzej czy poźniej odejdą w zapomnienie" ~by me
Proszę o vote's i komentarze.
Hope:
Byłam ogłuszona, jak w amoku. Niczym w labiryncie bez wyjścia. Jakbym szukała ucieczki z niekończącego snu. Moje powieki zdawały się zbyt cieżkie, a ciało bezwładnie leżało na kafelkach. Delikatnie drżałam, nie wiedziałam czy powodem było wszechobecne zimno, czy niewiedza co się stało.Z cichym jękiem podniosłam się do pozycji siedzącej i pomasowałam dłonią skroń. Szumiało mi w głowie, a w powietrzu czułam rozpuszczalnik i detergenty służące do dezynfekcji labolatoriów. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, rozejrzałam się. Pomieszczenie było małe, wręcz klaustrofobiczne. Jedyne światło wpadało do pokoiku z malutkiego okna przy suficie za mną. W okół znajdowały się wysokie szafy z różnymi buteleczkami i tubkami, a w kącie stał mop. No jasne, schowek dla sprzątaczek. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę, oczywiście zamknięto je na klucz...
Nerwowo przeczesałam włosy palcami. Z pozycji Słońca można wywnoskować, że nie minęło więcej jak pół godziny odkąd opuściłam salę przesłuchań. Eric! Nie wiedziałam jak Prawi rozpatrzyli jego sytuację i czy nadal żył. Ta druga myśl sprawiła, że rozbolał mnie brzuch i poczułam mdłości. Przypomniałam sobie o moich wielofunkcyjnych kolczykach, ale oddałam je jako dowód. Pozostało mi jedynie czekać na cud, że ktoś mnie znajdzie. Nigdy nie należałam do osób cierpliwych...
Tobias:
Kiedy Rada Prawości wyszła na naradę zapanował chaos. Prawi zaczeli dyskutować gorączkowo, a Nieustraszeni biegali w tą i z powrotem. Hope szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Próbowałem przyswoić do siebie wszystkie informacje i odkryłem dziwną więź łączącą mnie i Erica. Obaj chcieliśmy dla mojej siostry jak najlepiej, chroniliśmy ją za wszelką cenę... Przy okazji chroniąc też siebie nawzajem. Podniosłem się z krzesła i podszedłem do chłopaka siedzącego na podłodzę. Wokół niego, na ziemi znajdowało się sporo krwi. Ukucnąłem przed nim i powiedziałem to co pierwsze wpadło mi do głowy.-Jak sie czujesz? Źle czy bardzo źle? - zapytałem kątem oka zerkając na Nieustraszonych kilka kroków od nas.
-Bywało lepiej. -mruknął pocierając kark dłonią.
Kiwnąłem głową i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
-Jeśli uznają cię za winnego, pomogę ci uciec. -odparłem półszeptem, a on rzucił mi zdziwione spojrzenie.
-Dlaczego miałbyś mi pomóc? -zapytał zdziwiony.
-Bo ci wierzę, ufam wam, chyba jako jedynym stąd. -powiedziałem mając na myśli jego i Hope.
Eric zmierzył mnie wzrokiem jakby chciał wyczytać ze mnie czy nie blefuję. W końcu kiwnął głową i zapytał.
-Jaki masz plan?
Christina:
Kiedy Hope nie było już przez dłuższą chwilę poszłam w kierunku, w którym udała się jakiś czas temu. Zajrzałam do pokoju, który jej wskazałam, ale nie znalazłam jej. Zaczęłam sie denerwować i martwić o moją przyjaciółkę.Nagle coś, a raczej ktoś skręcił w korytarz obok kierując się do tylniego wyjścia. Szybko, ale ostrożnie podążyłam za tajemniczą osobą. Kiedy byłam wystarczająco blisko dostrzegłam jej ubranie, czarne z niebieską opaską na ramieniu. Bez wahania zaatakowałam ją. Nie spodziewała się tego więc po chwili była już na ziemi.
-Jennifer? -zapytałam zdziwiona.
-Hej Christina. -uśmiechnęła się do mnie lekko.
Co ona tu robiła? W dodatku z tą opaską? W jej minie znajdowało się coś niepokojącego. Cała jej postawa wydawała się dziwna.
-Skąd się tu wzięłaś? -pytam twardo patrząc jej w oczy.
-Odwiedziłam ją. - mówi nadal z uśmiechem, a potem zrzuca mnie z siebie bez problemu przez co ląduję na ziemi.
Nie byłam jej dłużna kopiąc ją w kolano, a potem wykręcając rękę.
-Gdzie ona jest? -syczę.
Jena nie odpowiada, tylko uderza mnie w brzuch po czym podnosi się i popycha mnie na ziemię. Unieruchamia mnie, a potem szepczę patrząc mi w oczy.
-Bądź ostrożna, może otrzymasz wybaczenie Hope. -powiedziała.
Przyłożyłam dłonie do ust. Nie... To nie działo się naprawdę! Upadłam na kolana, a łzy leciały mi po policzkach. Po chwili ktoś do mnie podbiegł, a moment później poczułam obejmujące mnie ramiona i znajomy zapach.
-Ona. Się zabiła Will. -zaszlochałam wtulając się w niego. - Tak... Po prostu!
-Shhh... Spokojnie Chris, wszystkiego się dowiemy... -powiedział kojącym głosem, a ja uwierzyłam mu.
Eric:
Znów siedziałem na środku sali na niewygodnym krześle, ponownie czekając na ostateczny wyrok. Mam nadzieję, że ten będzie ostatnim. Chciałem wiedzieć na czym stoję, uwielbiałem mieć kontrolę. Pragnąłem ją odzyskać.Hope nie wracała dosyć długo, co zmartwiło mnie, jednak jest teraz jedną z trzech przywódców. Albo dwóch jeśli... Umrę. Dziewczyna ma obowiązki, więc domyślam się, że była potrzebna gdzie indziej.
Po chwili moje rozmyślania przerwał donośny głos przywódcy Prawości. Mhm... Zaczyna się.
-Rozpatrzyliśmy wszelkie za i przeciw. W świetle nowych dowodów oraz oskarżeń podjęliśmy również inną decyzję niż poprzednia...
Cztery przyglądał się wszystkiemu dokładnie czekając na znak, jeśli wyrok okaże się niepomyślny. Jednak stało się zupełnie inaczej... I chyba nikt się tego nie spodziewał...
-Ustaliliśmy, że egzekucja zostanie odwołana. Zastąpi ją inna forma kary za wyrządzone krzywdy. Nie zginiesz... Ale będziesz musiał spełnić nasz jeden warunek...
Odparł przywódca Prawych patrząc mi prosto w oczy. Przez moje plecy przeszedł zimny dreszcz i lekko zakręciło mi się w głowie. Kiedy wypowiedział to jedno zdanie miałem ochotę zapłakać z żałości i smutku.
-Masz opuścić teren miasta i nigdy nie wracać.
----------------------------------------
Hejka. Będę starała dodawać rozdziały w miarę regularnie, ale w następnym tygodniu raczej nie dam rady nic dodać. (6-7 testów, 3-4 kartkówki i odpowiedzi :-) kocham moją szkołę heh.)Mam nadzięję, że rozdział się podoba.
Miłego czytania!Pozdrawiam
Little_Kittyxx
CZYTASZ
Zbuntowana Nadzieja • 📝 EDYCJA
FanfictionŚwiat Hope zmienił się w ciężką walkę ze słabościami, problemami oraz zwykłą, smutną codziennością. Przyjaciele stali się wrogami. Wrogowie? Sojusznikami. Wspólnicy odwrócili się przeciw sobie. Jeanine pragnie przejąć władzę, na co usilnie nie chce...