12. - The little pieces. // How will we get it out of her?

473 40 1
                                    

"With my feelings on fire, guess I'm a bad lair" ~ Selena Gomez

Hope:
Czasem tracimy kontrolę nad rzeczami, czy sytuacjami, które mają miejsce w naszym życiu. Grunt osuwa się z pod stóp sprawiając, że spadamy w przepaść lęku lub zwyczajnej pustki. Nie chcemy czuć niczego, nie potrzebujemy widzieć jak z naszej łąki miłości wyrywane są najbliższe, najpiękniejsze kwiaty. Zwłaszcza wtedy, gdy nie mogliśmy się z nimi pożegnać. Mimo krzywd, które zostały mam wyrządzone, mimo ran, które nam zadano. Nadal je kochamy, bez względu na wszystko. Ale kiedy znikają, dostrzegamy jak istotne były.

Wojna. Dopiero się zaczyna, więc czemu pojawia się już tyle jej ofiar? Niepotrzebne poświęcenia...

Siedziałam w skromnym, ale przestrzennym pokoju, który zaoferowano mi i Czteremu. Przez śmierć mojej siostry wstrzymano proces Erica, ale zabroniono mu opuszczania siedziby Prawości.

Aktualnie siedziałam na kolanach mojego chłopaka wtulona w jego tors, zaciskając powieki oraz dłonie na jego koszulce. Delikatnie obejmował mnie ramionami, dłonią lekko gładząc moje plecy uspokajająco.

Cztery chodził nerwowo po pomieszczeniu. Próbował wszystko rozgryść, a ja czułam sie trochę winna, że nie byłam w stanie mu pomóc. Miałam ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie. Moja siostra nie żyje. Nie żyje. Niedawno ją odzyskałam, po czym znowu ją straciłam. Była jedną z najważniejszych osób w moim życiu, przeszłyśmy razem piekło, ale również dzieliłyśmy piękne wspomnienia.

Musiałam coś zrobić, chciałam o tym nie myśleć. Co jeśli inni też stracą swoich bliskich przez Jeanine i jej okrucieństwo? Nie mogłam do tego dopuścić.

Otarłam pospiesznie niechciane łzy z policzków i pociągnęłam nosem. Złożyłam delikatny pocałunek na zranionym, ale już opatrzonym policzku Erica i podniosłam się z jego kolan.

-Już w porządku. -odkrząknęłam i spojrzałam na Czterego.- Musimy coś ustalić, musimy dać im nadzieję, natchnąć ich. Musimy walczyć, zrobić cokolwiek! -uniosłam głos widząc jego wyraz twarzy.

-Hope! Zrobimy! Staram się coś wymyślić, a ty nie pomagasz. -odparł stanowczo doprowadzając mnie do porządku.

-Ja po prostu... -wzięłam głęboki wdech- Nie chcę, żeby ktoś jeszcze na tym ucierpiał, żebyśmy musieli patrzeć jak te dzieciaki podcinają sobie gardła w imię brutalnej dyktatorki. To niemożliwe, że robią to z własnej woli... -odparłam.

-A może wcale nie robią tego z wyboru? -odparł jak dotąd cichy Eric.

-Co masz na myśli? - zapytał Cztery marszcząc brwi.

-Co jeśli Jeanine wszczepiła im nadajniki, które zmieniają ich w jej marionetki? -powiedział patrząc na nas.

To miało sens. Wszystko układało się w jedną, spójną całość. Odkryliśmy taktykę wroga, a ja zyskałam okazję do pokazania jak niezbędny Eric nam jest.

-Co zamierzamy z tym... -zaczęłam, ale do pokoju wpadł zdyszany Uriah.

-O mój Boże. - odparłam i szybko podbiegłam do niego, mocno go przytulając.

-Mam wrażenie, że nie widziałem cię kilka lat! -zawołał z uśmiechem odwzajemniając uścisk. - Ale nie przyszedłem po to, by się przywitać. - odparł zagryzając wargę.

-Co się stało? -zapytał zaniepokojony Tobias.

-Chodzi o Christinę...

~×~×~×~×~×~×~

Pobiegliśmy szybko w stronę skrzydła szpitalnego, do którego drogę wskazał nam mój przyjaciel. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłam kilka osób zgromadzonych wokół jednego z łóżek. Szybko się między nimi przecisnęłam i ujrzałam leżącą Christinę.

Zbuntowana Nadzieja • 📝 EDYCJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz