7. - I want you to be perfect.

621 56 26
                                    

Proszę o i komentarze! Piosenka w mediach kojarzy mi się z tym rozdziałem, więc zapraszam do posłuchania! :)

"Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Miłość to drugi stopień do nieba. Prawda, choć najgorsza, uskrzydla" ~by me

Hope:
-Jesteśmy rodzeństwem. -powiedział Cztery stojąc dwa kroki ode mnie.

Zamurowało mnie. Tobias mówił coś jeszcze, ale te dwa metry stały się dla mnie przepaścią nie do pokonania. Wyzwaniem skazanym na niepowodzenie...

-Jak to możliwe? -zadałam jedyne, sensowne pytanie przychodzące mi do głowy łamiącym się głosem.

Niebieskooki westchnął cicho.

-Powinniśmy obmyślić plan dalszego działania i... -zaczął chłopak, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem kiedy chciał wrócić do budynku.

-Tobias! Porozmawiaj ze mną! -krzyknęłam zrozpaczona przez łzy.

Cztery odwrócił się niechętnie, ale widząc mój stan jego spojrzenie zmiękło.

-Nie zostawiaj mnie tak, proszę... -szepnęłam podchodząc do niego i łapiąc kraniec jego koszulki.

On tylko mocno mnie przytulił, całując w czubek głowy z uczuciem.

-Poradzimy sobie, słyszysz? Razem. -szepnął gładząc moje włosy w ciszy dając złudną otoczkę spokoju, której tak potrzebowałam...

Jeanine:
Trzymałam w dłoniach notes, przyciskając go do ciała. Nerwowo stukałam paznokciem o wierzch notatnika i przyglądałam się Ericowi, który przechodził kolejny już test. Nieznacznie przygryzłam dolną wargę słysząc krzyki przepełnione bólem.

-Jeanine! -ryknął mój syn z wnętrza szklanego pomieszczenia.

Jego twarz okalana była kropelkami potu i łzami niemocy. Patrzył na mnie wzrokiem przepełnionym cierpieniem i furią.

-Przestań! Proszę! -wrzeszczał jak opętany.

-Muszę sprawdzić czy jesteś wystarczająco wytrzymały, żeby przeżyć symulacje. -mowiłam opanowanym tonem.

Eric znowu krzyknął. Małe niteczki prądu przebiegały przez jego ciało zostawiajac po sobie czerwone, piekące smugi. Chłopak rzucił się na przednią szybę, odruchowo próbując ją rozbić. Uniosłam wysoko brwi, krzyżując ręce na piersiach i obserwując jego reakcje. Mój syn złapał się za głowę, próbując zerwać ze skroni kable mierzące aktywność jego mózgu. Kiedy zobaczyłam, że żyły bardziej odznaczyły się na jego ciele, uniosłam rękę nakazując zaprzestania testu. Eric upadł na podłogę zdyszany. Zwinął się w kłębek próbując uspokoić rozdygotane ciało, z nad którego unosiły się wąskie strużki dymu. Jego wzrok był rozbiegany, a kiedy oddech się uspokoił, chciał wstać.

-Nie chce przeżyć symulacji. -wydusił z siebie. - Chcę umrzeć, pozwól mi. Czemu mnie tu trzymasz?

Jąkał się niemiłosiernie patrząc mi w oczy. Odwróciłam spojrzenie, skupiając je na ścianie obok. Bo cię kocham i chcę dla ciebie jak najlepiej. Pokręciłam głową, próbując wyrzucić z głowy te myśli.

-Bo chcę żebyś był doskonały. -powiedziałam i nie czekając na odpowiedź dumnie wyszłam z pomieszczenia.

Hope:
Kiedy Tobias wrócił do środka, żeby wydobyć z Evelyn informacje, ja siedziałam na ziemi oparta o ścianę lokum bezfrakcyjnych. Wiatr szarpał moje włosy i pospieszał łzy sunące w dół po moich policzkach. Życie to skomplikowany labirynt, z którego nie ma wyjścia. Ale co z tego skoro i tak każdy go szuka? Ja już przestałam...
Wstałam i wierzchem koszulki wytarłam zapłakaną twarz, na której na szczęście nie znajdował się makijaż.

Po chwili mój brat... To nadal brzmi obco i przerażająco... Wrócił z bronią, Uriahem oraz Ianem. Jeden pistolet rzucił w moją stronę, a ja złapałam go w locie.

-Gdzie idziemy? -zapytałam idąc szybkim krokiem za Cztery.

-Do Prawości. -powiedział, a ja tylko pokiwałam nieznacznie głową.

Po jakiejś godzinie szybkiego marszu przed naszymi oczami pojawił się ogromny, czarno-biały budynek z wagą przechyloną na prawą stronę. Były to barwy i symbol tej frakcji. Przyrząd służacy do pomiaru ciężkości miał obrazować prawdę, która zwycięża nad kłamstwem. Nagle ze wszystkich stron pojawili się Nieustraszeni. Kiedy zobaczyłam Christine chciałam do niej pobiec i mocno przytulić, ale przeszkodziła mi kolba pistoletu wymierzona w moją pierś. Serce podskoczyło mi do gardła lecz ani drgnęłam. Tobias szybko odciągnął mnie do tyłu i zasłonił swoim ciałem.

-Zdajesz sobie sprawę z tego kim jesteśmy? -warknął Cztery nadal zdenerwowany tym, że zielonowłosy chłopak miał czelność do mnie celować.

-Tak. -odparł z nutą smutku w głosie. -Przepraszam, ale wykonujemy tylko powierzone nam rozkazy. -dodał po chwili.

-Jakie rozkazy? -zapytałam zdziwiona, marszcząc brwi w geście zdezorientowania.

-Musimy was aresztować...

-------------------------------------------
Hej!
Miałam pisać więcej, ale rozdział wyszedłby bardzo długi xd ten ma 650(?) słów i wydaje mi się, że to w sam raz na dziś.
Miał mieć ponad 1.500 ale wolę podzielić go na dwie części.
Nie mówię kiedy następny, bo znowu się nie wyrobię... Ale postaram się, aby pojawił się szybko!

I bardzo proszę o komentarze, bo wtedy mam motywację żeby pisać dalej.

Do następnego!

Pozdrawiam
Little_Kittyxx

Zbuntowana Nadzieja • 📝 EDYCJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz