Proszę o vote's i komentarze oraz polecam piosenkę z mediów ;)
"Życie człowieka nie powinno być odliczane latami, ale chwilami i marzeniami, które są warte naszego oddechu" ~by me
Z każdym kolejnym krokiem ból ustępował. Po upływie kilku minut mogłam już poruszać się samodzielnie. Uriah co jakiś czas posyłał mi przepełnione troską spojrzenie w obawie, że zemdleję, co było absurdalne. Czułam się naprawdę dobrze. Przemierzaliśmy prowizoryczne namioty i palniki, na których Bezfrakcyjni podgrzewali zawartość aluminiowych puszek, w poszukiwaniu kogoś znajomego.
-Hope! -zawołał ktoś z oddali.
Odwróciłam się w stronę, z której dochodził głos wypowiadający moje imię.
-Ian. -powiedziałam kiwając mu głową.
-Jak się czujesz? -zapytał pospiesznie.
-Średnio. -skłamałam udając zawroty głowy.
Uriah podjął inicjatywę i podtrzymał mnie za łokieć. Ian westchnął cicho i przeczesał włosy palcami.
-Ta Evelyn prosiła żebyś, jak poczujesz się lepiej, dołączyła do niej i Cztery. Są w tamtym pokoju. -ruchem głowy wskazał drewniane drzwi obok nas.
Pokiwałam głową i podziękowałam. Uri uparł się, że mnie odprowadzi, a ja po chwili nalegania uległam. Przekroczyliśmy próg niewielkiego pomieszczenia pełnego map i szuflad. Jego ściany miały kolor zgniłej cytryny, a na środku obskurnej, drewnianej podłogi stał stół z tego samego materiału. W pokoju były trzy krzesła, z których dwa zajmowali Cztery i Evelyn. Tobias otworzył szeroko oczy ze zdziwienia na mój widok.
-Hope? A-ale jak? -zapytał, a ja pokręciłam głową.
-Nie teraz. -odparłam i zajęłam trzecie krzesło.
Uriah opuścił pomieszczenie i wtedy odezwała się matka Cztery.
-Wydoroślałaś. -powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.
-Nawet cię nie znam. - mruknęłam, a ta uśmiechnęła się.
-Co nie oznacza, że nie miałam prawa za tobą tęsknić. -powiedziała, a Cztery rzucił jej ostre spojrzenie.
-Dosyć. -uciął szybko.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Co się stało?
-Dobrze, a więc co was tu sprowadza? Czyżbyś rozpatrzył moją propozycję Tobiasie? -zapytała.
-Nie nazywaj mnie tak. Teraz moje imię to Cztery. I nie. Byliśmy zmuszeni się tu zjawić. Uciekaliśmy. -mówił.
-Jaką propozycję? -zapytałam.
-Przyłączenia się do nas i położenia kresu rządom Jeanine. -odparła na jednym wdechu, a jej oczy błysnęły drapieżnie.
-Zabijając niewinnych ludzi. -syknął Cztery, a mi przypomniał się jeden z jego lęków.
-Tylko, kiedy to konieczne. -sprostowała.
-To nie w porządku. -powiedziałam.-Nie wszyscy Erudyci są źli. -dodałam i pomyślałam o Willu.
Will. Christina. Gdzie oni teraz są? W mojej głowie pojawiało się coraz więcej pytań. Co z Zeke'iem, moją siostrą, Lynn, Marlene i resztą? Czy jeszcze żyją? Żeby nie zwariować potrząsnełam głową próbując wyzbyć się czarnych scenariuszy. Wytarłam w spodnie spocone dłonie. Zaczęłam nerwowo bawić się końcówkami włosów. Przyjrzałam się spranemu już fioletowi i uznałam, że to będzie moja odskocznia. Ten kolor przypomina mi o Uriahu. A Uriah o Nieustraszoności, która kojarzy mi się z resztą przyjaciół, Cztery i Ericu. Uśmiechnęłam się smutno i westchnęłam.
-Trzeba coś poświęcić dla większego dobra. -powiedziała Evelyn, a Tobias spojrzał na nią ostro.
Parsknęłam ironicznym śmiechem.
-I ty to mówisz? Z takimi przekonaniami chcesz zniszczyć Jeanine? Ona też poświęciła Altruistów dla systemu, co jest głupotą. Musisz się głeboko zastanowić nad swoim, małym powstaniem, bo obie "drużyny" na tym stracą. Nie sądzisz, że czasem warto pójść okrężną drogą, ale nie po trupach? Powoli też można osiągnąć cel. Póki tego nie przemyślisz, nie sądzę, aby nasza współpraca miała sens.
-Wybacz Susie, ale to mój syn ma w tej sprawie głos. -odparła sucho z goryczą.
-Mylisz się Evelyn. To Hope jest przywódczynią, a ja w pełni się z nią zgadzam. -odparł na co uśmiechnęłam się.
Tobias wstał i złapał mnie za rękę. Kiedy chcieliśmy wyjść, Evelyn powiedziała wpatrując się w nasze splecione dłonie.
-Tobias, proszę zostań chwilę. Muszę ci coś powiedzieć. -kobieta widząc jego znużony wzrok dodała z naciskiem.- To ważne.
Cztery pokiwał głową i został w pomieszczeniu. Opuściłam pokój i udałam się w stronę małej grupki Bezfrakcyjnych, w której siedzieli Uri i Ian. Dołączyłam do nich krzywiąc się, aby wyglądać wiarygodnie. Mój przyjaciel zamienił ze mną tylko kilka słów, bo po chwili z pokoju Evelyn wyszedł, a raczej wybiegł Cztery. Trzasnął drzwiami i ruszył do wyjścia z hali. Podniosłam się z miejsca z cichym jękiem. Pobiegła za nim i zobaczyłam jak opiera się czołem o zimną ścianę budynku. Jego powieki były przymknięte, a wiatr szarpał jego przydługie włosy. Oddychał ciężko i miałam wrażenie, że walczy ze łzami. Kiedy chciał pobiec dalej odezwałam się.
-Cztery poczekaj! -podeszłam do niego, a chłopak spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
-Hope ja nie mogę cię okłamywać, lecz nie chce mówić prawdy. -jąkał się, co było do niego niepodobne.
-Tobias, co się stało? -zapytałam ciszej mniej pewnie.
Niebieskooki otwierał i zamykał usta nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Przeczesał palcami włosy ze zdenerwowania i wziął kilka głebokich wdechów. Jedna łza spłynęła po jego policzku, co mnie zdziwiło. Niepokonany i nieustraszony Cztery płacze? Ciarki przeszły po moich plecach i okropne zimno wstrząsnęło ciałem. Bałam się. Ironia losu... Przerażała mnie prawda, o którą z takim uporem walczę.
-Powiedz to w końcu. -szepnęłam po czym nastąpiła dłuższa chwila ciszy budująca napięcie nie do wytrzymania.
Czy mieliście kiedyś tak, że jedno lub kilka słów mogło zrujnować całe wasze życie? Ja tak. Bo straciłam relację, którą budowałam przez długi czas. Słowa te wypowiedziane zostały przez byłego już przyjaciela, brutalnie zdegradowanego ze swojego stanowiska. Po głowie krążyło mi tylko jedno pytanie...
Jak to się stało?
-------------------------------------------------------
Hej! Przepraszam, że tak długo, ale mam dużo nauki i obowiązków. W każdym razie jest! W takim momencie... Jestem zła haha.
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Prawie 900 słów. I tak mało w porównaniu z tym co oferowałam na początku.Pozdrawiam
Little_Kittyxx
CZYTASZ
Zbuntowana Nadzieja • 📝 EDYCJA
FanficŚwiat Hope zmienił się w ciężką walkę ze słabościami, problemami oraz zwykłą, smutną codziennością. Przyjaciele stali się wrogami. Wrogowie? Sojusznikami. Wspólnicy odwrócili się przeciw sobie. Jeanine pragnie przejąć władzę, na co usilnie nie chce...