Rozdział 11

447 30 6
                                    

Z perspektywy Rachael
Nie mogłam uwierzyć, że Sergio powiedział te dwa magiczne i tak bardzo wyczekiwane przeze mnie słowa. Że to się stało naprawdę, a nie był to tylko sen. Z którego zaraz się obudzę  I okaże się że nie była to prawda.  Jednak zanim zdążyłam powiedzieć choćby słowo, pierwszy z szoku otrząsnął się Tyler.
- Brawo, brawo świetne przedstawienie.  Naprawdę wzruszyłem się.  Myślisz, że Rachael  uwierzy w twoją głupią bajeczkę, że  ją niby kochasz.  Teraz może i tak jest ale kiedy pojawi się inna lepsza.  W twoim mniemaniu oczywiście ,  bo nie ma nikogo lepszego od Rachel.- mówiąc to objął mnie ramieniem. - Wtedy szybko o niej zapomnisz i zostawisz ją zranioną. Nie pozwolę ci na to. Nigdy. - wykrzyczał ostatnie zdania .
Stałam tam i patrzyłam się na niego kompletnie nic nie rozumiejąc.  Co ten chłopak wyrabia.   Bardzo się zdenerwował jego niebieskie oczy przybrały groźny wyraz.  A muskularna sylwetka zazwyczaj łagodna zmieniła się nie do poznania.  Zachowywał się jakby mnie naprawdę kochał.  A nie tylko udawał. Co było absurdalne bo  przecież on ma żonę i doskonale wie, że zależy mi na Sergio, więc czemu niszczy naszą relacje. Sergio w tym czasie nic nie powiedział z pokorą przyjmował ataki. Nie bronił się co wprawilo mnie w konsternację.
- Rachael. - mówiąc to spojrzał mi prosto w oczy. - To co usłyszałaś to najszczersze prawda.  Naprawdę tak czuję. Mam już dosyć tego, że ciągle się mijamy.  Że nie możemy być razem. Po prostu cię kocham a ty zrobisz z tym co będziesz chciała. Do niczego cię nie zmuszam.  Decyzja należy tylko do ciebie nikogo innego. - I odszedł tak najzwyczajniej w świecie poszedł sobie nie czekając na moją reakcje.

- Tyler wytłumacz mi coś ty najlepszego zrobił do cholery??!!!
- Chciałem Cię tylko chronić. Chyba nie możesz mieć o to do mnie pretensji.  -
- Mogę wyobraź sobie, że mogę i mam. Czy ja cię o to prosiłam? Jesteś nienormalny, powinieneś się leczyć.  Prawie jednym zdaniem zniszczyłeś relacje na której zależało mi odkąd tylko pamiętam.  Nie chcę Cię znać zniknij z mojego życia.  Na zawsze. - Nigdy na nikogo nie podniosłam głosu ale ta sytuacja mnie przerosła na tyle że nie wiele brakowało i bym go uderzyła.
- Rachel teraz tylko tak Ci się wydaje, ale jeszcze wspominsz moje słowa.  Taki typ jak on nie potrafi kochać.  Nie gniewam się na ciebie i zrobię to o co mnie prosisz. - I po raz kolejny w ciągu godziny mężczyzna sobie od tak poszedł.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić i mając świadomość, że niedługo przyjeżdża moja koleżanka ze studiów. Poszłam spać aby do jej przyjścia być spokojną a nie roztrzęsiona jak w tym momencie.
Z perspektywy Sergio
Nie chciałem aby ta rozmowa potoczyła się w ten sposób. To wszystko powinno wyglądać inaczej. Tyler nie ma racji, mam tylko nadzieję, że Rachael mu nie uwierzy.  Skierowałem się na boisko, tam spotkałem Katherine. 
- Sergio, badania. - należała do bardzo konkretnych osób, ale  miała zapisane to w swoim zawodzie.
- Dobrze już idę.
Na szczęście badania były na tyle zajmujące, że nie miałem czasu rozmyślać nad swoją raczej szaro malując się przyszłością. Bo w tym momencie moje życie to dosłownie dramat.

Dzisiaj krótszy ale byłam ostatnio chora. I nie byłam w stanie napisać nic dłuższego. Komentujcie i gwiazdkujcie.
Pozdrawiam Caramel

Są granice, których przekroczenie jest niebezpieczne... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz