Rozdział 4

627 39 8
                                    


-Rachael, nareszcie jesteś. Już się bałem że, nie przyjdziesz.

-Przepraszam Jordi, korki- mówiąc to witałam się z z nim i jego narzeczoną oraz przedstawiałam Tylera. Dostrzegłam równocześnie Sergia  z Pilar, który nie wiedzieć czemu bardzo zdziwił się na mój widok.

- Nie mogę uwierzyć, że znowu spotkaliśmy się w pełnym składzie, ale powód jest ...- to zaczął mówić Gerard jako najstarszy, jednak jego koledzy od razu mu przerwali.

- Stary nie chrzań od razu przejdź do konkretów.

- Dobra, więc będzie krótko gratulację Jordi i Romarey dużo dzieci , dużo seksu, dużo kasy i żyli długo i szczęśliwie. The end.- na jego słowa wszyscy się zaśmiali.

-A jemu tylko jedno w głowie.- skometowała Shakira słowa męża.

- Kochanie czyżbyś ,nie lubiła naszych upojnych nocy?

-Ja, uwielbiam.

-Brawo dziewczyno, bo z facetami tak jest trzeba jasno mówić czego chcemy dlatego, bardzo dziękujemy za życzenia. Zwłaszcza za pierwszą część o dzieciach prawda Jori?

-Oczywiście, skarbie.

Na takich wesołych rozmowach mijała nam kolacja. Myślałam, że będzie tak do końca i że nie potrzebnie się jej obawiałam jednak...

- Możesz mi podać sól?- mówiąc to patrzyłam na Tylera.   Kto go ubiegł ? Oczywiście Sergio . Choć i tak muszę go pochwalić ponieważ jak dotychczasowo był jak dziwnie spokojny. Zaraz jednak  miało się to skończyć.

- Dziękuje Sergio.

- Nie ma za co.- machną niedbale ręką.

- Tyler tak?- zaczął

-Tak. -odpowiedział niczego nie świadomy.

- Gdzie pracujesz?- ok przyznaje się bez bicia to pytanie mnie zaskoczyło, bo było no nie wiem sama... zwyczajne.

- Och znamy się z Rachael ze studiów, więc tak samo jak ona jestem dziennikarzem.

- Wiem co studiowała moja najdroższa przyjaciółka, nie bądź głupi. - ok to był prawdziwy Sergio. Uroczyście uważam mecz za rozpoczęty.

- A jak długo się znacie?

- 3 lata.

- To krótko, pewnie nie wiesz nawet jaki jest jej ulubiony kolor. Ale nie mam co się dziwić przez 3 lata nie poznasz człowieka  nie tak  jak od dziecka.- przymierzamy się do gola , dośrodkowanie...

-Niebieski . Poza tym ja uważam, że mniejsza ilość spędzonego czasu nie świadczy o tym czy się daną osobę zna. W końcu czas to nie miernik.-Sergia zamurowało, widziałam to.

- Nie zgodziłbym się z tobą, ale nie będziemy się tu wdawać w nikomu nie potrzebne kłótnie. Nie czas na to. Ale powiedz mi jak ważna jest dla ciebie Rachael, bo dla mnie osobiście ...

-Pozwól że ci przerwę, bo nie jestem fanem rzucania pustych, tanich słów. W końcu nie jestem piłkarzem, prawda dla mnie liczą się gesty nie słowa. Dlatego  spójrz na dłoń Rachael.- Gol !!! Zwycięstwo Tylera.

Nie prosiłam przed wyjściem Tylera o nic, jednak gdy byliśmy na studiach opowiedziałam mu historię. Dlatego chyba sam się domyślił, że nie wypadałoby mówić o tym, że ma żonę. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna. Ale nie musiał wcale udawać mojego narzeczonego.

Wzrok Sergio powędrował na nowy pierścionek na moim palcu. Był to prezent ode mnie dla mnie na urodziny. Jednak on tego nie wiedział.

-Gratuluje.- Naprawdę cieszyłam się, że nie zamierzał tego ogłosić wszystkim tu zgromadzony. Ale jego głos oraz twarz gdy to mówił oznaczała, że tak informacja nieźle, nim wstrząsnęła. Nie powiem że był zdruzgotany, ale  nie skakał z radości. A już na pewno jego gratulacje nie były szczere.

- Kochanie nie uwierzysz gdzie lecę ? Do Nowej Zelandii !!! Czy to nie cudowne.- to była Pilar która miniej więcej po 15 minutach od rozpoczęcia kolacji poszła odebrać służbowy telefon.

-Oczywiście, skarbie.-odpowiadając  sprawiał  wrażenie jakby ten fakt go nie obchodził.

- Powinniśmy się zbierać. Moja mama nie powinna tyle się czasu zajmować się Rozalią .-powiedział Sergio.

-Tak masz rację za 4 godziny mam lot. No nic miło było poznać.

-Słucham ?? Jak to masz lot?

-Kochanie, nie słuchałeś mnie. Nowa Zelandia tak?

-Ale dzisiaj?! Nie możesz zrezygnować dopiero co przyjechałaś.

-Nie mogę, nawet nie żartuj. Sergio jedziemy.

Z perspektywy Sergio

Po około godzinię byliśmy na lotnisku. Przez cała drogę samochodem nie powiedziałem złego słowa na decyzję Pilar, ale teraz już nie wytrzymałem.

- Pilar  czy ja i Rozalia liczymy się jeszcze dla ciebie czy tylko pokazy,  sesję zdjęciowe coś znaczą.

-Głuptasie oczywiście, przecież jesteście najważniejsi- mówiąc  to jednocześnie kupowała kawę.

-Nie wydaje mi się, ciągle cię nie ma nie zajmujesz się swoim własnym dzieckiem, nie rozmawiasz ze mną.

-Chcesz się kłócić?-spytała się spokojnie.

-Nie.  A właściwie to tak. Byłaby to między nami jakakolwiek interakcja od no nie wiem... Od roku.

-Nie dramatyzuj mój drogi nikt tego nie lubi. I wyobraź sobie ja też, a zwłaszcza na lotnisku pełnym paparazii.

-Tylko to się dla ciebie liczy. Tak było od zawsze zainteresowałaś się mną, bo byłem sławny.

-Sergio miałeś ciężki dzień ja wszystko rozumiem, naprawdę. A gdy obudzisz się następnego nie będziesz wcale tak myślał i będziesz żałował tej wymiany zdań. Ja jednak jestem wspaniałomyślna i się nie gniewam . Ale gdyby tak nie było to pamiętaj, że do kogo po rozwodzie trafi Rozalia . Do ojca czy do matki? Wydaje mi się, że sam umiesz odpowiedzieć sobie na to pytanie. A teraz buziak spieszę się.- Pilar cmoknęła powietrze obok mojej twarzy, a następnie z podniesioną głową odeszła.

Niestety miała rację ona wygra rozprawę przez jej ojca. Który  jest sędzią wszyscy go znają i szanują. W zetknięciu z nim nie mam szans. A dla Rozalia jest najważniejsza, nic oprócz niej się nie liczy. Dlatego po kłótni z Pilar zamiast pojechać do baru i się urznąć jak bym zrobił 4 lata wcześniej. Pojechałem do domu i mocno przytuliłem moją malutką córeczkę.

~~~

Caramel
Zostawcie opinię w komentarzu abym wiedziała czy wam się podoba

Są granice, których przekroczenie jest niebezpieczne... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz