Teoria zakładała, że podzielimy naszą pracę tak, by każdy wykonał mniej więcej tyle samo. Praktyka jednak była zdecydowanie inna. Mimo mojego marudzenia i domagania się jakiegoś zajęcia Josh nie dał mi nic zrobić. W końcu, po jakiś dwóch godzinach mojego zrzędzenia i proszenia o jakiekolwiek zadanie różowowłosy podszedł do mnie z poważną miną, po czym wziął mnie na ręce, sadzając na sąsiednim drzewie.
- Nie ruszaj się stąd i nadzoruj moją pracę. - powiedział z poważną miną, grożąc mi palcem.
Wywróciłem oczami, niechętnie godząc się na to zadanie, mimo wszystko nadal narzekając, że jestem bezużyteczny i powinienem w jakiś sposób mu pomóc, na co Josh zbył mnie machnięciem ręki.
I tym właśnie sposobem przez kilka następnych godzin siedziałem wśród gałęzi, piętami wybijając nieznany rytm o pień drzewa i śmiejąc się z wygłupów Josha.
- Miałeś kiedyś kapelę, prawa? - zapytał nagle.
Całe moje ciało momentalnie się spięło. Rękoma złapałem się za gałąź, w innym wypadku na pewno skończyłym na pupie, na ziemi.
- T-tak.. - wyjąkałem, podciągając się, by chociaż trochę pewniej usiąść na gałezi.
- Jakoś nigdy nie miałem okazji posłuchać, jak śpiewasz. - zaczął, zerkając na mnie. - Czy mógłbyś..
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł - przerwałem mu gwałtownie, z trudem przełykając ślinę.
Nie śpiewałem od prawie 6 miesięcy, a ostatni raz robiłem to dla niej.
Moje oczy momentalnie napełniły się łzami, których nie potrafiłem zatrzymać, dlatego już po kilku mrugnięciach zalały one moje policzki, skapujac z brody na koszulkę, zostawiając tym samym mokry ślad na tkaninie.
- Halo, co się stało? - zapytał zmartwiony Josh, wstając i momentalnie znajdując się przy mnie.
- P-po prostu... - zacząłem, wierzchem dłoni ocierając wciąż spływające łzy.
- Okay, jak nie chcesz śpiewać, to tego nie rób, nic na siłę. - powiedział miękko, kładąc dłonie na moich kolanach i delikatnie gladząc moje nogi.
Mimo wszystko chciałem zaśpiewać. Chciałem to zrobić dla niego.
- Po prostu dawno tego nie robiłem, na pewno będę fałszować. - powiedziałem, ponownie wycierając łzy i uśmiechając się niepewnie.
- Na pewno nie jest aż tak źle. - powiedział, wiedziałem, że mi nie wierzy, jednak byłem mu wdzięczny za to, że zdecydował się nie drążyć tematu.
Odchrząknąłem cicho, spuszczając wzrok na dłonie Josha na moich kolanach.
Down in the forest we'll sing a chorus
One that everybody knowsZacząłem łamiącym się głosem.
Hands held higher, we'll be on fire
Singing songs that nobody wrotePopatrzyłem się nieśmiało na Josha, uśmiechając się przy tym. Chłopak słuchał mnie uważnie, wzrokiem wręcz pożerając każde kolejne zaśpiewane przeze mnie słowo.
I don't know why I feed on emotion
There's a stomach inside my brain
I don't want to be heard, I want to be listened to
Does it bother anyone else that someone else has your name?
Does it bother anyone else that someone else has your name?Zaśpiewałem już nieco pewniej. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo brakowało mi śpiewania.
I scream, you scream, we all scream
'Cause we're terrified of what's around the corner
We stay in place 'cause we don't want to lose our lives
So let's think of something betterKiedy skończyłem, zostałem nagrodzony pojedynczymi brawami.
Poczułem jak moje policzki oblewają się dorodną purpurą, więc szybko spuściłem wzrok na ręce Josha, uśmiechając się promiennie.
- To było cudowne. - powiedział różowowłosy. - Co to za piosenka? Nie kojarzę jej jakoś.
- T-to moja piosenka. - powiedziałem nieśmiało.
Poczułem, jak Josh delikatnie gładzi moje nogi. Przez chwilę miałem ochotę chwycicjego ręce i złożyć na nich delikatny pocałunek. Opanowałem się jednak, a chłopak w tym czasie odwrócił się, wracając już do swojej pracy.
Wpatrywałem się w tył jego głowy próbując uspokoić dziwne ssanie w żołądku.
***
Prace nad domkiem skończyliśmy po 10. A tak dokładniej to Josh skończył nad nim pracę. Byłem wyczerpany, mimo, że nie robiłem tak na prawdę nic.
Nagle zorientowałem się, że nie zostawiłem mojej mamie żadnej wiadomości o tym, gdzie jestem. Ogarnięty strachem, szybko wyciągnąłem swój telefon, w duchu modląc się, by nie była na mnie aż tak zła. Odetchnąłem z ulgą, gdy okazało się, że moja rodzicielka jeszcze do mnie nie dzwoniła.
Niewiele myśląc odszedłem pare kroków od domku, od razu wybierając jej numer telefonu.
- Cześć mamo. - zacząłem niepewnie. - Ymm, nie ma mnie w domu, jestem u kolegi, przepraszam, że nie zostawiłem żadnej wiadomości.
- Dobrze, kochanie. - w słuchawce rozległ się jej kojący głos. - Ale brałeś rano leki, czy może mam ci je przywieść?
- Nie, nie! - zacząłem szybko.- To znaczy, tak brałem. Tylko.. nie wiem o której wrócę, czy mogłabyś przełożyć wizytę u doktora Craiga?
- Ale nie byłeś u niego od czasu, kiedy tak nagle zakończyłeś spotkanie. Mówił mi, że chciał z tobą porozmawiać, o tamtym twoim dziwnym zachowaniu.
- Pójdę do niego jutro, dobrze? Obiecuję. - powiedziałem, modląc się, by się zgodziła.
- Ah, dobrze.
- Dziękuję, kocham cię. - powiedziałem i szybko się rozłączyłem, od razu się odwracając.
Zdębiałem, zauważając, że stał za mną Josh.
- Sprawdziłem już domek, nie powinien się pod nami zarwać. Możemy do niego już wejść. - powiedział wesoło.
- D-dobrze. - wyjąkałem.
Skierowałem się za nim w stronę domku, cały czas myśląc, ile słyszał z mojej rozmowy. Czy podsłuchiwał mnie specjalnie? Spokojnie, na pewno nie podsłuchiwałby mnie, przecież... powinien uszanować moją prywatność, no nie?
- Nie wiem jak ty, ale ja chętnie bym się zdrzemnął w tym domku. - powiedział Josh.
- Mówiłem, że sen jest ważny. - odparłem ze śmiechem.
Kiedy wszedłem do domku oniemiałem, widząc co zrobił Josh podczas mojej nieobecności.Na podłodze pełno było kocy i poduszek. W kącie stał mały stolik.
- Skąd... - zacząłem.
- Zabrałem kilka rzeczy z domu. - powiedział ze śmiechem.
Ułożyłem się na jednej z poduszek, a Josh zajął miejsce obok mnie. Leżeliśmy odwróceni do siebie twarzami. Dzieliło nas raptem kilkanaście centymetrów. Już po raz drugi w ciągu tego tygodnia poczułem jego ciepły oddech na moich ustach.
- Dobranoc. - szepnął, patrząc się prosto w moje oczy.
- Dobranoc. - odpowiedziałem, odwzajemniając spojrzenie.
CZYTASZ
i want to drown in your hands |joshler|
FanfictionWszystkie moje lęki i zmartwienia. Otaczały mnie. Przygniatały. Czułem jak ogień rozprzestrzenia się po moim ciele. Tym razem nie było nikogo, kto by mógł mnie uratować.