seven

333 52 42
                                    

Obudziłem się w jego ramionach.

Pierwsze, co poczułem, to jego ciepły oddech na karku oraz silne ramiona oplatające moją talię. Nie spodziewałem się, że będę czuć się w jego objęciach tak dobrze.

Z niechęcią, jednak, najdelikatniej jak tylko potrafiłem wysunąłem się z jego uścisku i odsunąłem się od niego na kilka metrów. Po prostu bałem się, jak mógłby zareagować, gdyby obudził się pierwszy. Co prawda, to on przytulał mnie, jednak to i tak byłoby bardzo niezręczne, a nie chciałbym by między nami były jakiekolwiek niezręczności.

W końcu, po czasie, który wydawał się wiecznością, a w rzeczywistości było to raptem kilka minut, Josh delikatnie się poruszył, budząc się ze snu.

- Dzień dobry. - wyszeptałem, w duchu nienawidząc się za swój głos, który strasznie drżał.

- Dzień dobry. - powiedział z sennym uśmiechem, spoglądając na mnie. - Która godzina?

Rozejrzałem się po domku w poszukiwaniu telefonu. W końcu namierzyłem go wzrokiem i wyciągnąłem po niego rękę, by móc sprawdzić godzinę.

- 2:14

- Za wcześnie. - skomentował Josh, nakrywając głowę kocem.

- Muszę chyba wracać do domu. - powiedziałem zerkając na niego przelotnie. Wyglądał tak słodko z tymi potarganymi włosami. 

- Ale... teraz? - zapytał zdziwiony, momentalnie ciągając z twarzy koc i spoglądając na mnie ze smutkiem.

- Josh, za 5 godzin zaczynamy lekcje, a ja od ponad 24 godzin się nie myłem! - powiedziałem, udając oburzony ton.

- Ahhh, niech ci będzie. - stwierdził zakrywając sobie twarz tym razem poduszką. - Ale jeszcze kiedyś będziemy tutaj nocować, prawda?

- Tak. - odpowiedziałem, przysuwając się do niego i zdejmując z jego twarzy poduszkę, abym mógł popatrzeć mu w oczy. - A teraz ruszaj swoje cztery litery, musisz mnie odwieść.

Rozesmiałem się cicho, po czym zdzieliłem trzymaną w dłoni poduszką.

- Ała! Za co to? - zapytał śmiejąc się i zakrywając twarz przed kolejnymi ciosami.

- Za te wczorajsze kamienie. - powiedziałem, cały czas okładając go poduszką.

- Ejejej! Bo cię nie odwiozę. - powiedział, śmiejąc się. 

- Jasne, jasne. - powiedziałem.

Po chwili, gdy nie zaprzestałem, złapał mnie za rękę, wyrwał poduszkę i przyciągnął do siebie tak, że wylądowałem na jego klatce piersiowej. Roześmiałem się, wyrywając dłoń z jego uścisku i wstając. Z uśmiechem na ustach wyszedłem z domku.

Kiedy w końcu udało mi się wygramolić z domku, od razu ruszyłem w lewą stronę.

- Ejże! Gdzie ty idziesz?! - Josh zeskoczył z drzewa i od razu pobiegł do mnie, łapiąc za moją rękę. - Samochód stoi tam.

Pociągnął mnie deliaknie w przeciwną stronę.

Szliśmy w milczeniu, a ja z rosnącym przerażeniem zauważyłem, że Josh nie puścił mojej ręki.

***

Wstanie. Jest

Ubranie się. Jest

Kawa. Jest.

Leki. Są.

Chęci do życia. Brak.

Chwyciłem leżący w kącie plecak i wyszedłem z domu bez słowa. Momentalnie pojąłem, że zapowiadał się trudny dzień. Nadal nie bardzo docierało do mnie co właściwie stało się dzisiaj nad ranem. Dlaczego Josh przytulił mnie podczas snu? I dlaczego nie puścił mojej dłoni, aż doszliśmy do samochodu? I jeszcze wizyta u Craiga.

i want to drown in your hands |joshler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz