Weszłam do pokoju i z cichym westchnięciem zamknęłam za sobą drzwi. Jessie popatrzyła na mnie znad książki, którą chwilę później niedbale odłożyła na bok. Przeniosła się do pozycji siedzącej i z ciekawością wymalowaną na twarzy zaczęła się we mnie wpatrywać.
- Jak było? - zagadnęła niewinnie, widocznie zainteresowana przebiegiem wieczoru.
- Hmm... dobrze? - zawahałam się, przegrzebując szafę w celu odnalezienia koszulki i spodenek do spania.
- Tylko dobrze? - zdziwiła się Jess, nieustannie mnie obserwując.
- Taaaaak - odparłam od niechcenia, bez skrępowania przebierając się przy przyjaciółce w piżamę.
- Pocałował cię? - nie odpuszczała nawet na moment.
- Tak - westchnęłam i związałam włosy w wysokiego, roztrzepanego koka.
- Znasz jakieś inne słowo niż tak? - zapytała z podirytowaniem, najwyraźniej oczekując jakichś gorących szczegółów, a nie tylko prostych konkretów.
- Tak - odpowiedziałam, nie mogąc powstrzymać delikatnego uśmiechu, który mimowolnie wpełzł mi na usta. Wtem Jessie pochwyciła jedną ze swoich poduszek, wzięła zamach i nim zdążyłam zareagować, rzuciła nią prosto we mnie. Zachwiałam się lekko, dostając owym pociskiem prosto w głowę. Nie sądziłam nawet, że brunetka ma w rękach tyle siły.
- Nie drocz się ze mną! - syknęła, zmęczona ciągnięciem mnie za język.
- No już, już - uniosłam ręce w geście obronnym i przycupnęłam na brzegu mojego łóżka.
- David jest naprawdę sympatyczny, ale ja nie wiem czy chcę się w cokolwiek angażować - starałam się pokrótce zaspokoić jej ciekawość.
- Kobieto, a kto ci się każe angażować? - prychnęła, zakładając nogę na nogę. I w tym momencie już wiedziałam, że dostanę życiową poradę. - Póki co trzymaj go blisko, ale bądź po części niedostępna. Na spokojnie wyczaisz sobie sytuacje, a w razie jakby co, to kopniesz go w dupę i tyle - dodała, sięgając po swój bagaż doświadczeń. Wraz z Alexis potrafiły manipulować chłopakami i zmieniać ich jak rękawiczki. Ja taka nie byłam. Nie umiałam być obojętna i zgrywać zimną sukę, tłamsząc w sobie wszystkie uczucia. Doskonale wiedziałam, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi, więc grzecznie przytaknęłam i ewakuowałam się do łazienki. Tam szybko zmyłam makijaż, prysznic postanawiając wziąć z samego rana. Gdy wróciłam do pokoju, Ami nadal nie było. Posiedziałyśmy z Jessie jeszcze trochę, aż czekanie znudziło nas do reszty i poszłyśmy spać.
***
Rano nie było czasu na dłuższe rozmowy, ale Ami była ewidentnie zadowolona ze spotkania. Niestety nie chciała nam zdradzić żadnych szczegółów, a nawet imienia tajemniczego chłopaka. Zasłaniała się tym, że w jej kulturze nie wolno zbyt wiele mówić o swoich planach, bo wtedy łatwo zapeszyć. Ja jakoś specjalnie nie ciągnęłam jej za język, bo sama nie lubiłam być o wszystko wypytywana, ale Jessie wyraźnie oburzył ten fakt. Na nic jednak były prośby i groźby, bo Hinduska zawzięcie odmawiała jakiegokolwiek wywiadu.
***
Ostatnią tego dnia miałyśmy mikrobiologię z milutką Panią Philips. Odkąd spóźniłam się na pierwszy wykład, kobieta nie pałała do mnie sympatią. Co rusz rzucała w moim kierunku piorunujące spojrzenia, o dziwo na Jessie nie zwracając nawet najmniejszej uwagi. Już od pierwszych minut lekcji modliłam się o jej koniec, bo bycie na odstrzale wcale nie było miłe.
Siedziałam nieruchomo, nie chcąc zwracać na siebie zbytniej uwagi i wsłuchiwałam się w jakże nudną gadaninę o aminokwasach. W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni jeansów, zwiastujące nadejście esemesa. Niepewnie sięgnęłam po telefon, by możliwie najdyskretniej odczytać wiadomość pod blatem stolika.
Od: David O której dzisiaj kończysz?
Zerknęłam w kierunku Pani Philips, upewniając się, że nie patrzy w moim kierunku i zaczęłam odpisywać.
Do: David Za godzinę
Od: David Może wyskoczymy na miasto coś zjeść?
Do: David Jasne, czemu nie
Od: David W takim razie zgarnę Cię spod szkoły. Do zobaczenia ślicznotko xx
- Panno White! Czy Pani używa telefonu na mojej lekcji? - z chwili zapomnienia wyrwał mnie twardy i bynajmniej niezadowolony głos sorki. Moje tętno momentalnie przyspieszyło. Szybko schowałam komórkę i wyprostowałam się na krześle.
- Nie... - starałam się wytłumaczyć, ale nie było dane mi dokończyć
- Nie kłam, doskonale widziałam - bezczelnie mi przerwała, przewiercając mnie swoim spojrzeniem na wskroś. Skoro widziałaś, to po cholerę się pytasz.
- Dostajesz pierwsze i ostatnie upomnienie. Następnym razem wyrzucę cię z sali - dodała i na nowo zaczęła wdrążać się w biologiczne zagadnienia. I takim sposobem oczy wszystkich ponownie były zwrócone w moim kierunku, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
***
Po dzwonku wyleciałam z uczelni niczym strzała, mając dość mikrobiologi i Pani Philips, która oficjalnie została moją ulubioną nauczycielką. Przeszłam na parking przed uniwersytetem, gdzie bez problemu zauważyłam bordową alfę. Dav siedział w środku i przeglądał coś na swoim telefonie. Zauważył mnie dopiero, gdy wsiadłam do środka wehikułu. Na jego twarzy momentalnie rozprzestrzenił się uśmiech i bez większego skrępowania nachylił się nade mną, by złożyć na moim policzku delikatnego buziaka.
- Jak tam pierwszaczku? - zagadnął, łagodnie na mnie zerkając.
- Do dupy. Oficjalnie mam dość tej szkoły - westchnęłam, układając torebkę na kolanach.
- To dopiero początek - zaśmiał się, ukazując tym samym swoje urocze dołeczki w policzkach - To na co masz ochotę? Kfc, McDonald, pizza, chińczyzna? - zapytał.
- Niedaleko otworzyli fajną wietnamską knajpę - zasugerowałam. I zanim zdążyłam się obejrzeć, byliśmy już w bardzo klimatycznym lokalu o dźwięcznej nazwie ''phuc phuc''. Kelnerka przyniosła nam kartę dań i w ciszy i w skupieniu zaczęliśmy szukać jakichś smakowitych kąsków. Po pewnym czasie kobieta ponownie pojawiła się obok nas, chcąc przyjąć zamówienie.
- Poproszę zupę Pho z wołowiną - obwieścił Dav, zerkając w moim kierunku.
- A dla mnie ryż smażony z warzywami - dopowiedziałam, posyłając kelnerce ciepły uśmiech. Skinęła głową i udała się w stronę kuchni.
- Ryż z warzywami? Serio? - zapytał lekko zdziwiony brunet.
- Jestem wegetarianką - wyjaśniłam, co wywołało u niego jeszcze większe zaskoczenie.
- Jak można nie jeść mięsa? - zaśmiał się, a ja już wiedziałam, że rozmowa z nim w tym temacie będzie bez sensu. Nie chciałam jej kontynuować, więc najzwyczajniej w świecie przeszłam na bardziej neutralny grunt.
Nasze dania niedługo zostały podane i wreszcie mogliśmy napełnić wygłodniałe brzuchy.
- Moje bractwo organizuje w piątek cotygodniową imprezę. Wpadniesz? - zapytał, odrywając się na chwilę od jedzenia.
- Myślę, że tak, ale muszę pogadać jeszcze z dziewczynami - wzruszyłam ramionami, pałeczkami sprawnie pakując ryż do buzi.
- Nie pożałujesz. Pokażę ci jak bawimy się na uniwerku.
YOU ARE READING
Hello, Princess
Teen FictionPo daremnych próbach odnalezienia Lucasa, Elizabeth postanawia odpuścić. Chce zacząć żyć na nowo, zostawiając swoją przeszłość daleko w tyle. Alexis wyjeżdża do Nowego Jorku, a ona wraz z Jessie zostaje w Miami, by kontynuować swoją edukację. Jak po...